Nicolas Saborit po dorastaniu w Marsylii broni barw Polski. Z Marcoussis, polskiej bazy na Mistrzostwa Europy w Rugby, środkowy powrócił do tej przygody ze swoją drużyną przed najważniejszym meczem z Belgią, który odbędzie się w niedzielę, 17 marca o godz. 12:00 w Paryżu.
Pierwszy profesjonalista, który zawsze zdobywa punkty. Każdy zawodnik pamięta to przez całe życie, jak swój pierwszy występ w barwach narodowych, kolejne wydarzenie w karierze. Nicolas Saborit zrobił jedno i drugie w tym samym czasie. Było to mecz Polski przeciwko selekcji ligi Gruzji latem ubiegłego roku (przegrany 26:56). - Właśnie skończyłem 20 lat i czułem się dziwnie, będąc na poziomie międzynarodowym, mówiąc w innym języku, przyznaje środkowy ataku… Cały kraj widzi nasze wyniki, jest większa presja niż wtedy, gdy gram w Espoirs. Dziwnie jest grać przeciwko dorosłym to o krok wyżej pod względem fizycznym, ale także technicznym i szybkościowym. Ale kiedy w tygodniu ciężko trenujesz z dorosłymi, nie ma powodu, aby źle to wyglądało w meczu. W sumie poszło mu nieźle, bo zdobył dwa przyłożenia...
Rok temu zawodnik Stade Niçois Espoirs nie spodziewał się, że zagra w Mistrzostwach Europy w Rugby, których epilog odbędzie się w tę niedzielę w Jean-Bouin w Paryżu. Cofnijmy się. W zeszłym sezonie, będąc w Espoirs de Provence Rugby, dyrektor ośrodka szkoleniowego, Frédéric Gracianette poinformował go, że dzięki swojej babci może zakwalifikować się do gry w reprezentacji Polski. Pomógł mu także znaleźć kontakty, dzięki którym mógł sfinalizować swoją sprawę w World Rugby. - To nie tak, że wcześniej nie byłem zainteresowany, ale nie wiedziałem, że w Polsce jest taka drużyna i że jestem na odpowiednim poziomie, żeby tam grać - wspomina. Następnie rozpoczyna się zagłębianie się w jego historię osobistą w celu odnalezienia akt rodzinnych lub dokumentów potwierdzających narodowość polską jego nieżyjącej już babci.
Z dokumentów zatwierdzonych przez World Rugby wynika, że 20-letni zawodnik mógł zatem grać w Mistrzostwach Europy do lat 20 w listopadzie zeszłego roku, a następnie kontynuować karierę w Mistrzostwach Europy w Rugby. Po czterech porażkach w czterech meczach Polacy zmierzą się z Belgami, w meczu, w którym przegrany zostanie zdegradowany do Trofeum. - Podchodzimy do tego meczu bez presji - przyznaje Nicolas Saborit. - W ostatnich meczach nałożyliśmy na siebie zbyt dużą presję, za bardzo chcąc szanować plan gry. Tam po prostu chcemy grać, a kiedy to robimy, dobrze się bawimy, z tego wynikają nasze działania. Nie możemy się napinać i być zbyt zamknięci, bo inaczej nie zagramy w naszą grę, która ma się zacząć od nowa, otworzyć.
Pomogli mi nauczyć się hymnu
Wstępując do Biało-Czerwonych, udał się zatem do kraju pochodzenia swoich przodków. - Kiedy pojechałem tam po raz pierwszy, było wiele emocji, ponieważ moja babcia zmarła, gdy byłem młody - wspomina. - Było to dla mnie bardzo wyjątkowe, ponieważ poczułem swoje dziedzictwo. Ale zawsze jest to przyjemność. Bariera językowa szybko zostaje pokonana. W przypadku anglojęzycznych trenerów i kilku naturalizowanych zawodników, głównym językiem w szatni jest angielski. - Ale staram się uczyć języka polskiego na zgrupowaniach, a także samodzielnie - mówi środkowy. Z drugiej strony musieli nauczyć się hymnu narodowego, co według jego zeznań nie było najłatwiejsze: - Anglojęzyczni pomogli mi nauczyć się hymnu na zasadzie fonetycznej angielskiej, a nie polskiej. Teraz, że „No, ja to wiem” cóż. Przed niektórymi meczami spotkałem dwóch lub trzech kolegów z drużyny, którzy pomogli mi się tego nauczyć.
W praktyce jest to mieszanka języków. Nicolas Saborit musi popracować, aby lepiej zrozumieć swoich partnerów. - Plan gry jest w języku polskim ze słowami w języku angielskim. Ale czasami mają odruchy w języku polskim, takie jak "głęboki", "płaski". W codziennej grze jest to bardziej skomplikowane do zrozumienia - mówi były gracz Aix. On także musiał się przyzwyczaić, aby nie krzyczeć do swoich partnerów „zjeżdżaj” ani „wsiadaj”. - W moim pierwszym meczu musiałem to zrobić, ale teraz już się do tego przyzwyczaiłem. Oprócz małego „kur..”, które od czasu do czasu może się wymknąć (śmiech).
W trzech z czterech meczów reprezentacji Polski w rozgrywkach ugruntował pozycję środkowego ataku, szybko odnalazł się w polskiej drużynie: - Od początku zostałem bardzo dobrze przyjęty, mimo że byłem jednym z najmłodszych. W drużynie nie ma walki, inne starsi zawodnicy ze środka mi pomagali, namawiali na dodatkowe zajęcia, jeśli czegoś nie rozumiałem w nauce planu gry po polsku. Jest wzajemna pomoc, którą nie zawsze można znaleźć w klubie.
Przeszedł przez FC Barcelonę
Podczas gdy Nicolas Saborit gra w reprezentacji narodowej, jego klubowi koledzy grają bez niego. - To niezwykłe, że zawodnik tej kategorii jest wybierany do seniorów - przyznaje Stéphane Nicouleau, trener Polaka w Nicei. Zawodnik niedawno przybył na Lazurowe Wybrzeże. Pod koniec ubiegłego sezonu wyjechał do Barcelony w ramach szkolnego projektu, ale także grać w rugby w lokalnej pierwszej lidze z FC Barcelona, klubem, w którym wszystko jest bardziej okrągłe niż owalne. Na stadion Arboras trafił dopiero w listopadzie, gdzie rozegrał zaledwie cztery mecze, zanim odszedł do Biało-czerwonych.
To jest druga strona medalu, czas spędzony w reprezentacji uniemożliwia mu rozwój w klubie, mimo że przed odejściem zaczął trenować z profesjonalistami. Trener Nicei pozostaje jednak optymistą: - Ostatecznie nie mamy zbyt wielu opinii na jego temat. Niewiele trenował i nie grał zbyt wiele. Nie mieliśmy czasu, aby go analizować. Czekamy, aby zobaczyć, jak sobie radzi będzie mógł robić postępy w selekcji. Wiemy, że ma potencjał i mamy nadzieję, że będzie mógł wrócić do grupy zawodowej. Jednak w tym celu będziemy musieli go ponownie ocenić po powrocie.
Nicolas Saborit o tym wie, podczas kadry zostanie potępiony przez swoich partnerów z Riviery: - W związku z wynikami wziąłem kilka kawałków. Czasem mówią do mnie „Polak” albo „PLK”. Proszą, żebym zaśpiewał z PLK (francuski raper polskiego pochodzenia - przy. red.), to dobroduszne. W międzyczasie odpowiada z Marcoussis, bazy reprezentacji Polski. - Byłem tam po raz pierwszy. Przy wejściu, w drodze do pokoju, natknąłem się na Thomasa Ramosa, Gaëla Fickou, Charlesa Ollivona… Przedsmak niedzielnego spotkania w Jean-Bouin ...
Źródło: www.rugbyrama.fr