Reprezentacja Polski kobiet zajęła drugie miejsce w 3 Igrzyskach Europejskich Kraków - Małopolska 2023. „Biało-Czerwone” nie tylko wywalczyły srebrne medale, ale również zapewniły sobie udział w interkontynentalnym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Paryżu!
Podczas Igrzysk Europejskich w Krakowie walka toczyła się nie tylko o medale, ale również o kwalifikacje do igrzysk w Paryżu. Bezpośrednio olimpijski bilet wywalczyli złoci medaliści w zmaganiach kobiet i mężczyzn. Zespoły z miejsc 2 i 3 zagrają z kolei w barażu interkontynentalnym, przedłużając swoje szanse na awans.
„Spacerek” w fazie grupowej
Wymieniane od samego początku w gronie faworytek Polki rozpoczęły fazę grupową od gładkich zwycięstw 55:0 z Turcją i 26:0 z Portugalią. Kibice, których na meczach naszej drużyny nie brakowało, mogli ponownie podziwiać w akcji niemal wszystkie najlepsze zawodniczki, w tym wracającą do kadry po kontuzji Annę Klichowską, a także zmagające się ostatnio z urazami Małgorzatę Kołdej i Natalię Pamiętę.
Choć rywalki nie stawiały zbyt dużego oporu, gra polskiej ekipy mogła się podobać. Widać było, że po kłopotach, które „Biało-Czerwone” miały od początku roku, nie ma już śladu.
Jednak trener Janusz Urbanowicz tonował nastroje nawet po trzeciej wygranej w fazie grupowej z Niemkami, przekonując, że prawdziwe sprawdziany dopiero przed nimi. Obserwując jednak inne grupy można było być optymistą, bo tylko Brytyjki wyglądały równie dobrze jak gospodynie imprezy.
Polki stanęły przed historyczną szansą
Po dość pewnej wygranej w ćwierćfinale z Włoszkami 33:15 reprezentacja prowadzona przez Janusza Urbanowicza stanęła przed historyczną szansę. Nie dość, że mogła sięgnąć po medal Igrzysk Europejskich, to jeszcze zapewnić sobie bezpośrednią kwalifikację olimpijską albo awansować do interkontynentalnego turnieju kwalifikacyjnego.
- Jesteśmy zadowolone z tego, co tu się wydarzyło, że dotarłyśmy do czołowej czwórki. To spełnienie marzeń – mówiła tuż po meczu z Włoszkami Sylwia Witkowska. – Czeka na nas wielka nagroda, o którą musimy teraz powalczyć – dodawała.
„Biało-Czerwone” osiągnęłyby w ten sposób historyczny dla polskiego rugby sukces, jednak dla nich akurat pisanie historii tej dyscypliny w Polsce to nic nowego. Najpierw były pierwszą drużyną, która stanęła na podium mistrzostw Europy, potem wywalczyła tytuł mistrzyń Starego Kontynentu, zagrała w World Series, Pucharze Świata, a teraz walczy o medal Igrzysk Europejskich i przepustkę do Paryża.
W półfinale ich rywalkami były Czeszki, które sprawiły niemałą sensację, wyrzucając z turnieju wskazywane jako kandydatki do medalu Hiszpanki. Drużyna naszych południowych sąsiadek zaskoczyła swoje rywalki na początku spotkania i potrafiła do samego końca utrzymać prowadzenie. W starciu z Polkami nie udało im się jednak powtórzyć tego manewru. Wręcz przeciwnie, to nasz zespół zdobył szybko trzy przyłożenia, za sprawą Małgorzaty Kołdej, Anny Klichowskiej oraz rozgrywającej życiowy turniej Witkowskiej i wyszedł na prowadzenie 15:0.
Potem na moment do głosu doszły Czeszki i zaliczyły swoje pierwsze przyłożenie, które jednak… okazało się ostatnim. „Biało-Czerwone” w drugiej połowie pokazały swoją wyższość i awansowały do wielkiego finału. Tam ich rywalkami były stawiane od początku w roli faworytek turnieju Brytyjki, które w półfinale miały pewne problemy z Belgijkami, choć ostatecznie wygrały 36:12.
Do Paryża inną drogą
Stawką wielkiego finału było nie tylko złoto Igrzysk Europejskich, ale również bezpośrednia kwalifikacja olimpijska do Paryża. Stąd ogromny ładunek emocji i niezwykła motywacja zawodniczek obu drużyn.
„Biało-Czerwone” zaczęły dobrze, ale nie udało im się wykorzystać swoich szans i przyłożyć piłki w polu punktowym rywalek. Brytyjki niestety odpowiedziały szybką kontrą, po której udało im się podwyższyć i wyjść na prowadzenie 7:0. Niestety jeszcze przed przerwą, po szybkim wyciągnięciu piłki z przegrupowania, zdołały dołożyć kolejne siedem „oczek”, a następnie w podobnej sytuacji po raz trzeci zameldować się w naszym polu punktowym i w połowie spotkania to nasze rywalki były w lepszej sytuacji, prowadząc 19:0.
„Biało-Czerwone” zaczęły z dużym animuszem, ale nie były w stanie przebić się przez twardą obronę rywalek, które na trzy minuty przed końcem wykorzystały nasz błąd i po raz czwarty w tym spotkaniu zdobyły przyłożenie. To sprawiło, że podopieczne Janusza Urbanowicza zaczęły tracić wiarę w odwrócenie losów spotkania, a to z kolei skończyło się kolejnymi punktami dla przyjezdnych, które ostatecznie wygrały 33:0. Tym samym bezpośrednią przepustkę do Paryża wywalczyły Brytyjki, natomiast Polki zagrają w turnieju repasażowym. Ich droga na igrzyska nie została zakończona, po prostu będzie wiodła inną drogą.
- Jedziemy w przyszłym roku na turniej repasażowy do Monako. Tego dnia Wielka Brytania była lepsza i zasłużenie wygrała. My cieszymy się ze srebrnego medalu i jesteśmy zadowolone, że jedziemy na turniej drugiej szansy. I nadal mamy możliwość awansowania na igrzyska – powiedziała po turnieju Anna Klichowska.
Surowa lekcja dla kadry mężczyzn
Zupełnie inaczej ten turniej potoczył się dla kadry mężczyzn, odmłodzonej po zmianie szkoleniowca. Polacy po trzech dotkliwych porażkach w fazie grupowej, gdzie odebrali surową lekcję od Irlandii, Niemiec i Włoch, w meczu o miejsca 9-11 ulegli Litwie, by na koniec pokonać Rumunię 21:19. Dzięki temu zakończyli zmagania na 11. pozycji.
Jak mówił trener Chris Davies, drużyna szybko się uczy, jest bardzo młoda, ale potrzebuje czasu, by zacząć prezentować pełnię swoich możliwości. Walijski szkoleniowiec jest z zawodnikami od niedawna i dopiero tworzy zespół. Zapowiedział zresztą, że przed najbliższym turniejem Rugby Europe Trophy będzie chciał dokonać kilku zmian w składzie, żeby dokonać przeglądu kadr. Na razie jednak uznał, że ważne, aby spędzili trochę czasu ze swoimi rodzinami, bo już od dłuższego czasu są na zgrupowaniu.
Po złoto Igrzysk Europejskich sięgnęli Irlandczycy, którzy w finale pokonali Wielką Brytanię. Brąz przypadł Hiszpanom.
Biuro Prasowe PZR