Top 14
Najpóźniej z czołowych lig europejskich do finału dochodzi tradycyjnie Top 14 – w ten weekend rozegrano starcia półfinałowe, oba w Lyonie.
- Stade Toulousain – Aviron Bayonnais 32:25. Niezwykle zacięte spotkanie, w którym Baskowie mocno przeciwstawili się będącym zdecydowanym faworytem graczom z Tuluzy. Pierwsze punkty w meczu zapisał na konto Bajonny z karnego Joris Segonds, na co w podobny sposób odpowiedział Thomas Ramos – okazało się potem, że to głównie za sprawą ich kopów rósł dorobek punktowy obu drużyn (Segonds zdobył 18 punktów, Ramos natomiast 22 – do sześciu karnych dorzucił dwa podwyższenia przy stuprocentowej skuteczności). Ramos zresztą odegrał także ważną rolę na początku spotkania przy drugim przyłożeniu swojej drużyny – pierwsze zdobył Romain Ntamack obsłużony przez nieobecnego w drużynie Pum Juana Cruza Mallíę, a kolejne zastępujący Antoine’a Duponta Paul Graou i po 30 minutach było 20:12. Bajonna dzięki kompom Segondsa długo trzymała kontakt, a gdy w 52 minucie mistrzowie kraju zostali na boisku w czternastkę po żółtej kartce a Baskowie kolejny raz zmniejszyli stratę do pięciu oczek, wydawało się, że może być ich stać na niespodziankę. Jednak chwilę później zmiennik Segondsa, Camille Lopez, tuż po wejściu na murawę zobaczył żółtą kartkę, siły na boisku się wyrównały, a kolejne karne Ramosa pozwoliły Tuluzie odskoczyć na bezpieczny dystans. Bajonna zdobyła swoje jedyne przyłożenie dopiero w doliczonym czasie gry, gdy było za późno na zmianę wyniku – podwyższenie Lopeza było więc ostatnim jego zagraniem w karierze.
- Union Bordeaux-Bègles – RC Toulonnais 39:24. W drugim półfinale także górą faworyci, niedawno opromienieni zdobyciem Champions Cup, choć grający bez niesamowitego Louisa Bielle’a-Biarrey’a (musiał odpoczywać po uderzeniu w głowę przed dwoma tygodniami). Pierwsze przyłożenie zdobyli po 20 minutach gry, a chwilę później prowadzili 15:3. Co prawda w końcówce pierwszej połowy Tulon mocno przycisnął i miał kilka szans, wykorzystał jednak tylko tę w ostatniej akcji przed przerwą. Tylko pięć punktów straty dawało im nadzieję na odmianę losów meczu w drugiej połowie, ale ta zaczęła się od zabójczego kwadransa Bordeaux: swoje drugie przyłożenie zdobył młynarz Maxime Lamothe, potem żółtą kartkę zobaczył drugoliniowiec Tulonu, a choć pierwszej okazji przy grze w przewadze Bordeaux nie wykorzystało, chwilę potem dorzuciło dwa kolejne przyłożenia (pierwsze po świetnym przekopie Mathieu Jaliberta na skrzydło i znakomitym zwodzie Damiana Penaud, który oszukał za jednym zamachem dwóch rywali, a drugie w wykonaniu Lamothe’a, który w ten sposób skompletował hat-tricka) i wygrywało już 36:10. Co prawda Tulon odpowiedział, ale potem długo punktów nie zdobywał i trzecia piątka Beki Gigaszwilego tuż przed końcową syreną przyszła zbyt późno, aby coś zmienić.
Drugi rok z rzędu będziemy mieli finał w tym samym składzie – Tuluza zagra z Bordeaux. Rok temu Tuluza zdemolowała rywali 59:3, ale w tym sezonie bezpośrednie starcia trzykrotnie wygrywało Bordeaux (w tym półfinał Champions Cup). I chyba tym razem to ta drużyna będzie delikatnym faworytem spotkania – na mistrzostwo czeka już od 34 lat.
Super Rugby Pacific
W Christchurch rozegrano finał Super Rugby Pacific, w którym miejscowi Crusaders (którzy jeszcze nigdy w fazie pucharowej nie przegrali na swoim boisku) podejmowali najlepszych w fazie zasadniczej Chiefs.
- Crusaders – Chiefs 16:12. I Crusaders podtrzymali swoją imponującą statystykę, zdobywając swój trzynasty tytuł mistrzowski w rozgrywkach Super Rugby, tymczasem Chiefs już trzeci rok z kolei ulegli w spotkaniu decydującym o mistrzostwie. Zwycięstwo nie przyszło gospodarzom łatwo, a gierki mieliśmy już przed finałem, gdy działacze Crusaders sygnalizowali, że kibice Chiefs nie będą mogli wnosić na stadion tradycyjnie używanych przez nich krowich dzwonków. Początek spotkania był korzystny dla gości, którzy wykorzystali osłabienie Crusaders po żółtej kartce i zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu. Kolejne punkty zdobywali już gospodarze, a choć Chiefs przed przerwą zaliczyli swoje drugie przyłożenie, to Crusaders prowadzili schodząc do szatni 13:12. Druga połowa długo pozostawała bez jakichkolwiek punktów – Chiefs próbowali atakować, Damian McKenzie miał szansę z karnego, ale dominujący młyn Crusaders był platformą do gospodarzy do zyskiwania karnych i to oni byli bliżsi swojego drugiego przyłożenia w meczu. Ostatecznie kilka minut przed końcem Rivez Reihana po kolejnym karnym z młyna dorzucił trzy punkty, które ustaliły końcowy wynik.
- Zwycięstwo ma wyjątkowy smak dla trenera Roba Penney’a, który po sięgnięciu za stery Crusaders przed dwoma laty zaliczył najgorszy sezon drużyny w jej historii – a teraz odkupił tę wpadkę. Jak jednak stwierdził po meczu, wcale nie jest pewien, czy będzie starał się o przedłużenie kończącego się kontraktu.
Major League Rugby
- Ostatni ćwierćfinał Major League Rugby, opóźniony, doszedł wreszcie do skutku w nocy z poniedziałku na wtorek i pogrzebał nadzieje nowej siły na amerykańskiej mapie rugby z Los Angeles – Houston SaberCats pokonali ekipę z LA 27:21. W ostatni weekend rozegrano natomiast półfinały (zarazem finały konferencji). Dramatyczny przebieg miał ten wschodni – broniący tytułu New England Free Jacks grali z Chicago Hounds i długo punkty zdobywali tylko goście. Na 25 minut przed końcem Hounds prowadzili 17:0 i dopiero wtedy za odrabianie strat zabrali się obrońcy tytułu. Ostatecznie wygrali zaledwie jednym oczkiem, 21:20, dzięki przyłożeniu zdobytemu tuż przed końcem. Po wznowieniu Hounds jeszcze wywalczyli piłkę i mieli szansę na odwrócenie wyniku, ale Christopher Hilsenbeck trafił z karnego w słupek. W drugim meczu scenariusz zupełnie inny: Houston SaberCats, mimo gry na wyjeździe, na samym początku spotkania wyszło na prowadzenie, a potem stopniowo je powiększało – na pięć minut przed końcem było 33:5. Zryw Utah Warriors przyszedł zdecydowanie za późno i to ekipa z Teksasu awansowała do finału ligi po wygranej 33:19. Dla niej to będzie debiut w meczu o mistrzostwo, natomiast drużyna z Bostonu celuje w trzeci tytuł z rzędu.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]