Top 14
W Top 14 rozpoczęła się faza pucharowa – tradycyjnie od dwóch ćwierćfinałów, w których rywalizowały ekipy z miejsc 3–6 po fazie zasadniczej.
- Aviron Bayonnais – ASM Clermont 20:3. Baskijska ekipa pierwszy raz awansowała od momentu profesjonalizacji ligi awansowała do fazy pucharowej, a w ten weekend zrobiła kolejny krok do przodu. Mając za plecami swoich kibiców pokonała przyjezdnych, choć losy meczu ważyły się przez niemal godzinę. Grano w fatalnych warunkach atmosferycznych (nie tylko ulewny deszcz, ale nawet przez moment grad) więc fajerwerków nie było. W pierwszej połowie mieliśmy tylko wymianę kopów (Bajonna wygrała ją 9:3 – Joris Segonds trafił wszystkie trzy kopy, w tym jednego z drop goala, tymczasem Benjamin Udrapilleta dwukrotnie spudłował – dla niego okazał się to być ostatni mecz w karierze). Po przerwie Clermont nie zdobyło już ani jednego punktu, tymczasem po kwadransie gry bajończycy zaliczyli jedyne przyłożenie w meczu. Chwilę potem kolejne unieważniło im TMO, ale swój dorobek uzupełnili w końcowych minutach kolejnymi „trójkami” (tym razem Camille’a Lopeza, dla którego także to mógł być ostatni mecz w karierze, jednak wygrana przedłużyła ją o przynajmniej tydzień).
- RC Toulonnais – Castres Olympique 52:23. Pierwsza połowa tego spotkania była niezwykle wyrównana – jedyne przyłożenie zdobyli w niej goście, jednak gospodarze dzięki karnym Melvyna Jamineta schodząc do szatni wygrywali 12:10. Po przerwie pierwsze punkty zaliczyli gracze Castres wychodząc na jednopunktowe prowadzenie, ale potem zaczął się koncert gry Tulonu – gospodarze w ciągu 10 minut zdobyli trzy przyłożenia (pierwsze z nich w wykonaniu Jamineta, który w sumie zaliczył w spotkaniu 27 punktów). Co prawda Castres odpowiadało i na 20 minut przed końcem Tulon prowadził tylko 33:23, ale kropkę nad i postawił w ostatnich 10 minutach, gdy zdobył kolejne trzy przyłożenia (ostatnie w wykonaniu świetnego Jiuty Wainiqolo, który wcześniej zaimponował asystą; wcześniej zapunktował zaś najstarszy zawodnik Top 14, 43-letni Ma’a Nonu). Dzięki tej wygranej Tulon wraca do półfinałów ligi po ośmiu latach przerwy.
Skład półfinałów: Tuluza – Bajonna i Bordeaux – Tulon. Faworytami w obu będą gospodarze.
Jednocześnie rozegrano baraż między przedostatnią ekipą Top 14 i wicemistrzem Pro D2.
- Grenoble FC – USA Perpignan 11:13. Trzeci sezon z rzędu Grenoble było dwa razy o jeden mecz od Top 14 i trzeci sezon z rzędu nie podobało – najpierw porażka w finale Pro D2 (mimo że fazę zasadniczą zdecydowanie wygrało), a potem w barażu (i po dwóch latach znowu z Perpignan). W pierwszej połowie dominowali gospodarze – co prawda to Katalończycy zdobyli pierwsze przyłożenie na samym początku meczu, ale potem Grenoble rządziło na boisku. Prowadziło jednak do przerwy tylko jednym punktem, bo z trzech przyłożeń dwa nie przeszły sprawdzenia na TMO. W drugiej połowie goście zagrali lepiej, ale na pięć minut przed końcem znowu przegrywali jednym oczkiem. Ostatecznie jednak kop z karnego Tommaso Allana przechylił szalę zwycięstwa na korzyść ekipy broniącej się przed spadkiem.
United Rugby Championship
W URC pierwszy raz od czasu zmiany nazwy ligi i przyjęcia czterech drużyn z Południowej Afryki finał odbył się w Europie.
- Leinster – Bulls 32:7. A grano na Croke Park, choć nie udało się go wypełnić – na trybunach zasiadło ponad 46 tys. widzów. I oglądali dość pewne zwycięstwo swoich ulubieńców, którzy także po raz pierwszy od czterech lat sięgnęli po tytuł mistrzowski. I to mimo przeciwności losu przed meczem – do listy kontuzjowanych irlandkzich gwiazd tuż przed spotkaniem dołączył Jamison Gibson-Park. O losach meczu zadecydowało pierwsze 20 minut, gdy dublińczycy zdobyli trzy kolejne przyłożenia (imponująca była zwłaszcza rozpoczęta przez zastępującego Gibsona-Parka Luke’a McGratha akcja zakończona piątką grającego ostatni mecz w ich barwach Jordiego Barretta). Pomogła im w tym postawa młyna, który nieoczekiwanie przeważył nad formacją gości. Do przerwy było już 22:0 po karnym Prendergasta, i choć na początku drugiej połowy Bulls w końcu wpisali się na listę wyników, więcej punktów nie zdobyli, a tymczasem Irlandczycy dorzucili czwarte przyłożenie w meczu i pewnie wygrali. Imponowali w obronie (m.in. przy długotrwałym odpieraniu ataków gości pod własnym polem punktowym pod koniec pierwszej połowy). Wreszcie zdobyli puchar do postawienia w swojej gablocie, a ich zwycięstwo w lidze było dziewiątym w historii.
Premiership
Finał rozegrano także w angielskiej Premiership.
- Bath – Leicester Tigers 23:21. Jako pierwsi na tablicę wyników wpisali się goście po przyłożeniu Jacka van Poortvlieta po zaledwie pięciu minutach gry. Od tego momentu jednak armaty Tigers zamilkły, a punktowała tylko ekipa Bath – do przerwy prowadziła 13:7 po przyłożeniu i skutecznych kopach Finna Russella. Po przerwie powiększyli przewagę kolejnym przyłożeniem (przechwyt i asysta Russella), ale na 10 minut przed końcem Tigers zmniejszyli dystans do 6 oczek. I choć zostali w czternastkę po żółtej kartce Dana Cole’a (na pewno nie chciał skończyć swojej kariery schodząc z boiska na ławkę kar), a chwilę potem Russell ponownie trafił z podstawki, grali do końca. Mimo osłabienia zdobyli kolejne przyłożenie i Bath drżało co do losów końcowego wyniku do samego końca.
Bath jest jedną z najbardziej utytułowanych ekip Premiership, ten tytuł mistrzowski jest ich siódmym, ale od poprzedniego upłynęło aż 29 lat.
- A tuż przed finałem liga ogłosiła zmianę wizerunku. Odtąd nie jest to już Premiership, ale Prem. Cóż, pewnie ma to lepiej trafiać do młodego pokolenia, podobnie jak Champ zamiast Championship w przypadku drugiego poziomu ligowego. Wygląda też na to, że włodarze ligi chcą w ten sposób w pewien sposób odciąć się od niedawnych problemów. I ciekawostka – kolejny sezon ma zacząć się w czwartek, aby uniknąć kolizji z rozgrywanym w sobotę na Twickenham finałem Pucharu Świata kobiet.
Super Rugby Pacific
W najważniejszych rozgrywkach na antypodach rozegrano półfinały.
- Crusaders – Blues 21:14. Blues nie obronią mistrzowskiego tytułu – mimo dobrej końcówki fazy zasadniczej i wygranej w pierwszej rundzie fazy pucharowej, w nowozelandzkim klasyku ulegli rywalom z Wyspy Południowej. A przecież to oni lepiej zaczęli mecz – dwa młyny na 5 m gospodarzy w pierwszych 20 minutach zaowocowały dwoma przyłożeniami i 14-punktowym prowadzeniem gości (w obu udział miał Mark Tele’a – najpierw przyłożył po świetnym podaniu Beaudena Barretta, a potem był asystującym). Potem jednak sytuacja się odwróciła – Crusaders do przerwy wyrównali, a po przerwie nadal naciskali, wykorzystując m.in. problemy z kontuzjami w pierwszym rzędzie gości (przez chwilę w roli filara musiał pojawić się ich rezerwowy młynarz). Wreszcie na 10 minut przed końcem Will Jordan zdobył swoje drugie przyłożenie w tym meczu, wyprowadzając gospodarzy na 7-punktowe prowadzenie. Chwilę potem Blues musieli grać w czternastkę po żółtej kartce Hoskinsa Sotutu, ale mimo to atakowali do końca. W ostatniej akcji w mocno już doliczonym czasie zaliczyli blisko 40 faz, ale ostatecznie nie udało im się doprowadzić do dogrywki.
- Chiefs – Brumbies 37:17. Aż jedenaście lat czekają australijscy kibice na swoją drużynę w finale Super Rugby – i poczekają jeszcze co najmniej kolejny rok. Ich rodzynek w półfinale, Brumbies, nie podołał w Hamiltonie w starciu ze zwycięzcą fazy zasadniczej. Co prawda to Australijczycy zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu, a pierwszą połowę wygrali w piątkach 2:1, to jednak Chiefs prowadzili do przerwy 7 punktami dzięki karnym Damiana McKenziego. Po przerwie znowu punktowanie zaczęli gracze ze stolicy Australii (drugie przyłożenie Corey’a Toole’a, które zmniejszyło stratę do dwóch oczek), ale niemal natychmiast odpowiedział także drugim przyłożeniem Emani Narawa, a McKenzie dokładał kolejne kopy, które powiększały przewagę gospodarzy. McKenzie zaliczył w tym meczu 22 punkty z kopów (spudłował tylko raz, po ostatnim przyłożeniu Chiefs, którym dobili rywali), a do tego miał asystę i w niesamowity sposób uratował swoją drużynę przed utratą przyłożenia.
- W finale będziemy mieć zatem powtórkę sprzed dwóch lat – Chiefs zmierzą się z Crusaders. To będzie trzeci z rzędu finał Chiefs – dwa poprzednie przegrali, za trzecim razem im się uda?
Super Rugby Americas
- Po raz trzeci w historii mistrzem Super Rugby Americas został urugwajski Peñarol – odzyskał puchar po rocznej przerwie, pokonując na swoim boisku obrońców tytułu mistrzowskiego, argentyńskich Dogos. Pierwsza godzina należała niemal absolutnie do gospodarzy – prowadzili po niej 35:8. Potem jednak obraz meczu bardzo się zmienił, a Dogos nieoczekiwanie byli blisko odrobienia tak dużej straty – w ostatnich minutach zaliczyli cztery przyłożenia, i gdyby nie pudło z podwyższenia przy jednym z nich, mogliby wygrać (przyłożeniem w doliczonym czasie doszli rywali na zaledwie jeden punkt). Peñarol ostatecznie wygrał 35:34.
Ereklasse
- W ostatni poniedziałek rozegrano finał holenderskiej Ereklasse. Haagsche RC, które wychodziło pokonane z decydujących starć w dwóch ostatnich sezonach, tym razem wygrało i sięgnęło po swój czternasty tytuł mistrzów Holandii (poprzedni zdobyli 11 lat temu) – pokonali 37:34 Rotterdamse RC, dla którego to był pierwszy w historii występ w finale (mistrzami kraju byli tylko raz, gdy finałów jeszcze nie rozgrywano, w 1947). Wynik finału jest zaskoczeniem – ekipa z Rotterdamu dominowała przez cały sezon, wygrywając wszystkie 23 wcześniejsze mecze (w półfinale – 37:34 z RC Eemland, mistrzem sprzed dwóch lat). Spotkanie było bardzo zacięte, a przez ostatnie 10 minut ekipa z Hagi musiała zaciekle bronić niewielkiej przewagi. Obrońcy mistrzowskiego tytułu, RC 't Gooi sezon zakończyli na piątym miejscu, poza fazą play-off.
Major League Rugby
- W Major League Rugby rozegrywane są ćwierćfinały (a w zasadzie – półfinały konferencji). Na wschodzie Chicago Hounds do przerwy przegrywało, ale ostatecznie pokonało Old Glory DC 27:16, a broniący tytułu mistrzowskiego New England Free Jacks wysoko zwyciężyli Miami Sharks – 32:10. Na zachodzie Utah Warriors wygrało 23:21 Seattle Seawolves (ekipa z wybrzeża w drugiej połowie była bliska odrobienia 17 punktów straty sprzed przerwy), a ostatni mecz, Houston SaberCats z Los Angeles RFC odbędzie się dziś wieczorem – kilkakrotnie przesuwano godzinę jego rozpoczęcia w wyniku burzy z ulewnym deszczem, a ostatecznie przełożono go na kolejny dzień.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]