09/12/2024

Champions Cup
Ruszyły europejskie puchary. Faza pucharowa tak jak w ostatnich latach w kuriozalnym, mało zrozumiałym dla kibiców formacie, ale polskich fanów cieszy fakt, że na antenie polskiej telewizji rugby wreszcie zagościło – na kanałach Polsatu Sport znalazło się pięć meczów tego weekendu.
- Bath – Stade Rochelais 20:24. Wśród nich był mecz otwarcia w Champions Cup, rozgrywany przy fatalnej pogodzie (zresztą, nie jedyny taki w ten weekend), co zaowocowało mnóstwem błędów po obu stronach. Jednak emocji nie zabrakło, a i znakomite rozegrania się zdarzyły. Pierwsze punkty w spotkaniu zaliczył z karnego Finn Russell dla Bath, ale reszta pierwszej połowy należała do gości, którzy zdobyli w niej trzy przyłożenia. Szczególnie morderczy byli pomiędzy 26. i 31. minutą, gdy dwukrotnie po autach w polu 22 m rywali meldowali się na ich polu punktowym. Najpierw po kilkunastometrowym, niesamowitym maulu autowym, a za drugim razem, gdy Bath szykował się do obrony maula, po znakomitym indywidualnym wejściu uznanego najlepszym graczem spotkania Tawery Kerra-Barlowa. Bath miało swoje szanse, ale nieliczne, i do przerwy przegrywało 6:21. Po przerwie zaczęło odrabiać straty – w ciągu kwadransa zaliczyło dwa przyłożenia i zmniejszyło dystans do jednego oczka. Ale moment później roszelczycy powiększyli swój dorobek o trzy punkty z karnego, a przez ostatnie 20 minut spotkania wynik już się nie zmienił. Cenna wygrana La Rochelle na start europejskiej przygody, zwłaszcza, że tydzień temu sensacyjnie przegrali w lidze z Vannes.
- Stormers – RC Toulonnais 14:24. Odrobinę nieoczekiwane zwycięstwo francuskich milionerów w Południowej Afryce. Zaczęło się od prowadzenia Tulonu 10:0, ale tuż przed przerwą gospodarze wyszli na czoło i wygrywali 14:10. Po przerwie jednak prowadzenie stracili – gdy grali w osłabieniu, stracili przyłożenie, ale wciąż przegrywali tylko trzema punktami. Aż do momentu, gdy na kwadrans przed końcem Mannie Libbok został skutecznie zaszarżowany, puścił piłkę z rąk i Baptiste Serin pomknął po trzecie przyłożenie Francuzów. Ustalony wtedy wynik 24:10 dla Tulonu przetrwał do końca, ale w ostatnich minutach sporo na boisku się działo – w końcówce na boisku mieliśmy tylko 27 zawodników. Najpierw sędzia pokazał czerwoną kartkę jednemu z Francuzów po bardzo niebezpiecznej szarży na Libboku (który wylądował w szpitalu), a zaraz potem żółtą kartkę jednemu z jej kolegów. Stormers jednak zamiast wykorzystać podwójną przewagę, sami po kilkudziesięciu sekundach zrobili żółty kartonik i ostatecznie żadnych punktów nie zdobyli (nie sięgnęli nawet po defensywny bonus).
- Union Bordeaux-Bègles – Leicester Tigers 42:28. Wicelider ligi francuskiej długo zmagał się z Anglikami, w których składzie zabrakło kilku podstawowych graczy. To Tigers zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu, a potem ilekroć gospodarze wyrównywali, Anglicy ponownie odskakiwali im na dystans siedmiu oczek. Do przerwy było 14:21. Jednak początek drugiej odsłony zupełnie odmienił spotkanie: w ciągu paru minut Bordeaux zdobyło trzy przyłożenia (w tym dwa w wykonaniu wschodzącej gwiazdy francuskiego rugby, Louisa Bielle’a-Biarrey’a, a wszystkie trzy z udziałem Damiana Penaud). Zyskało 14 punktów przewagi, którą pod koniec meczu jeszcze zwiększyło po przyłożeniu Nicolasa Depoortère’a. Przyłożenie zdobyte przez Tigers w ostatniej akcji meczu pozwoliło gościom jedynie na wywalczenie punktu bonusowego.
- Stade Toulousain – Ulster 61:21. Pierwszy raz od dawna zobaczyliśmy na boisku razem parę łączników Antoine Dupont – Romain Ntamack. I obaj mocno przyczynili się do zwycięstwa swojej drużyny, najwyższego w całym pierwszym weekendzie europejskich pucharów. Właśnie Dupont już w 2. minucie meczu zapoczątkował akcję, która skończyła się pierwszym przyłożeniem Francuzów. Chwilę potem przyłożenie dorzucił Ntamack po asyście łącznika młyna, a po półgodzinie Tuluza prowadziła już 33:7 (i jedno z przyłożeń zapisał na swoje konto sam Dupont). Do przerwy było 40:14, a w drugiej połowie gospodarze nadal przeważali. M.in. znów Dupont zaliczył znakomitą asystę przekopem przez 3/4 szerokości boiska przy drugim przyłożeniu Ange Capuozzo, a na sam koniec spotkania jego ekipa zaliczyła dziewiąte swoje przyłożenie, tym razem karne.
- Bristol Bears – Leinster 12:35. To był jeden z najciekawiej zapowiadających się pojedynków tego weekendu – mierzyli się wicelider Premiership z liderem URC. Na dodatek debiut w barwach Leinsteru zaliczał Nowozelandczyk Jordie Barrett (który zaczął mecz na ławce rezerwowych). Na pierwsze punkty w tym meczu kibice czekali aż pół godziny. Obie drużyny grały o pełną stawkę, nie kopały karnych na słupy, ale rywale skutecznie bronili, było sporo błędów. Dopiero gdy Leinster po dwóch żółtych kartkach obejrzanych w ciągu dwóch minut został na boisku w trzynastkę, bristolczycy otworzyli wynik. Zamiast jednak wykorzystać resztę okresu podwójnej przewagi, punkty stracili – Irlandczycy wyprowadzili akcję, którą przy odrobinie szczęścia po kopie Sama Prendegasta wykończył Jordan Larmour i do przerwy było 7:7. Druga połowa też z początku była wyrównana, do tego stopnia, że gdy sędziemu skończyła się cierpliwość do psutych młynów, kartkami ukarał filarów z obu drużyn. Na boisku zrobiło się luźniej, a chwilę później piękną indywidualną akcją prowadzenie Leinsterowi dał Predergast. Tak jak przez pierwsze 50 minut kibice mogli narzekać na brak płynnej gry, tak od tego momentu Leinster zaczął szaleć. W ciągu kolejnych 5 minut Irlandczycy zaliczyli dwa kolejne przyłożenia, gdy najpierw Jordie Barret oszukał dwóch rywali, a potem znowu Prendergast obsłużony przez RG Snymana zameldował się w polu punktowym gospodarzy. A kolejne 5 minut później przewagę gości powiększył jeszcze Josh van der Flier. Pięć punktów Gabriela Ibitoye pod koniec spotkania niewiele już zmieniło. Leinster mocnym akcentem zaczął europejską przygodę – do ilu to razy sztuka?
- Poza tym:
• ASM Clermont – Benetton Treviso 28:0 (clermontczycy są ostatnio w dobrej formie, a zwycięstwo bez straty punktów to znakomity wstęp do europejskich pucharów; Benetton walczył w drugiej połowie, która jednak skończyła się czwartym, bonusowym przyłożeniem Francuzów);
• Sharks – Exeter Chiefs 39:21 (trudno było oczekiwać przełamania fatalnej passy exeterczyków na wyjeździe na południowej półkuli i już w pierwszej połowie stracili cztery przyłożenia; iskierka nadziei angielskim kibicom mogła się zapalić pod koniec, gdy gospodarze zebrali serię żółtych kartek i zostali na boisku nawet w dwunastkę – cóż z tego, skoro tej przewagi goście nie wykorzystali; cena wygranej Sharks jest jednak spora – kolejnych kilku kontuzjowanych graczy, w tym Eben Etzebeth z wstrząśnieniem mózgu);
• Northampton Saints – Castres Olympique 38:8 (cóż z tego, że Castres miało dłużej piłkę w ręce i zrobiło z nią więcej metrów – Saints prowadzili już 31:3, gdy Francuzi zaliczyli swoje jedyne przyłożenie);
• Munster – Stade Français 33:7 (pewna wygrana Irlandczyków i koszmar Francuzów na początku drugiej połowy, gdy w odstępie paru minut stracili dwóch zawodników z czerwonymi kartkami – drugą z nich po rzuceniu Craiga Casey’a na głowę; paradoksalnie, paryżanie zdobyli przyłożenie właśnie grając w podwójnym osłabieniu, jednak ono niewiele zmieniło);
• Saracens – Bulls 27:5 (i w tym meczu spore znaczenie miał brak dyscypliny – na początku drugiej połowy, przy wyniku 8:5, Bulls zostali na 10 minut na boisku w trzynastkę i w tym czasie stracili dwa przyłożenia; potem Saracens dorzucili jeszcze jedno, dające im zwycięstwo z bonusem; sporo się mówi o świetnym występie Toma Willisa);
• Glasgow Warriors – Sale Sharks 38:19 (po kwadransie było 19:0; i choć potem Anglicy zaczęli odpowiadać, Szkoci jeszcze powiększyli przewagę i pewnie wygrali; bohaterem meczu był łącznik młyna George Horne, który zdobył hat-tricka przyłożeń, kompletując go jeszcze przed przerwą);
• Racing 92 – Harlequins 23:12 (obie połowy od przyłożeń zaczynali londyńczycy, ale mimo dobrych początków i dominacji na boisku obie przegrali; w końcówce mieli na boisku podwójną przewagę, ale nie zdołali zmniejszyć straty, a na odwrócenie losów meczu było zdecydowanie za późno).

Challenge Cup
W Challenge Cup mniej wielkich marek, a i warto pamiętać, że francuskie drużyny walczące w Top 14 często sobie te rozgrywki odpuszczają (przynajmniej na tym etapie). Z różnym efektem, bo na przykład Montpellier mimo rezerwowego składu na wyjeździe wygrało.
- Gloucester – Edinburgh 15:10. Najciekawiej zapowiadające spotkanie tej kolejki skończyło się zwycięstwem angielskiej ekipy. Do przerwy był remis 7:7, a w drugiej połowie to właśnie Anglicy zyskali 8-punktową przewagę. Pomógł im w tym 20-minutowy okres gry w przewadze po kolejnych żółtych kartkach rywali – to wtedy zaliczyli jedyne przyłożenie z drugiej połowy (swoją drogą – drugie w tym meczu i zarazem drugie po maulu autowym). Szkoci walczyli do końca, ale punkty zdobyli dopiero na sam koniec spotkania – gdy już nie mogli liczyć na odrobienie całości strat, kopnęli karnego, który pozwolił im przynajmniej zgarnąć bonus defensywny.
- Black Lion – Vannes 22:19. Pierwsza wygrana gruzińskiej drużynie w Challenge Cup przed własną publicznością (rok temu wygrali tylko na wyjeździe w Walii). Rywalem był francuski beniaminek z Vannes, opromieniony ubiegłotygodniowym zwycięstwem ligowym nad La Rochelle – do Tbilisi przyjechał jednak z całkowicie wymienionym składzie (wszak kluczowa jest dlań walka o utrzymanie, a droga do Gruzji była daleka). Gruzini tymczasem zagrali w mocnym zestawieniu, a punkty zdobywały dla nich dwie gwiazdy – jedyne przyłożenie zaliczył niezwykle skuteczny skrzydłowy Akaki Tabucadze, a pozostałe 17 punktów zaliczył z kopów łącznik ataku Luka Matkawa. Gruzini prowadzili po pierwszej połowie, w drugiej dzięki karnym Vannes doprowadziło to remisu, ale ostatnie słowo miał Matkawa.
- Poza tym:
• Dragons – Montpellier Hérault 14:18 (wygrana Francuzów mimo rezerwowego w dużej mierze składu, w drużynie m.in. zobaczyliśmy młodego Portugalczyka Nicolasa Martinsa; wszystkie punkty padły w pierwszej połowie – po 20 minutach było 0:18, po 40 minutach 14:18, a potem nikt już punktów nie zdobył – choć Walijczycy przez ostatnie 20 minut nieustannie naciskali, a w ostatniej akcji byli o włos od przyłożenia);
• Aviron Bayonnais – Scarlets 17:16 (w pierwszej połowie dwa przyłożenia gospodarzy i prowadzenie 14:6, ale tuż przed przerwą Walijczycy zmniejszyli stratę do jednego oczka; w drugiej połowie długo bez punktów, dopiero na pięć minut przed końcem po karnym Scarlets wyszli na prowadzenie, ale chwilę potem będący w tym meczu rezerwowym Joris Segonds odpowiedział tym samym);
• Lyon OU – Cardiff 37:26 (zacięty mecz, w którym drużyny wymieniały się ciosami, zmieniały na prowadzeniu, a losy zwycięstwa rozstrzygnęły dopiero w ostatnich 20 minutach – w 61. minucie po przyłożeniu Cardiff po raz ostatni wyszło na czoło, ale zaraz po wznowieniu gospodarze odpowiedzieli swoim piątym przyłożeniem, dorzucili podwyższenie i dwa karne i wygrali z bonusem; znów błysnął Dawit Niniaszwili, który miał spory udział w dwóch pierwszych przyłożeniach swojej ekipy, a także Ethan Dumortier, który zapunktował dwukrotnie);
• Connacht – Zebre Parma 43:12 (pierwsze przyłożenie padło dla Włochów, ale na kolejne czekali niemal do końca meczu, a w międzyczasie punktowali gospodarze, wśród których wyróżnił się trzema przyłożeniami skrzydłowy Chay Mullins);
• Cheetahs – USA Perpignan 20:20 (dość często na tablicy wyników w tym meczu gościł remis i remisem spotkanie się skończyło; w ostatnich minutach ekipa z RPA cieszyła się przez moment prowadzeniem po karnym, ale po kilkudziesięciu sekundach Francuzi odpowiedzieli tym samym; Cheetahs w roli gospodarzy podobnie jak w ubiegłym sezonie w Amsterdamie);
• Section Paloise – Newcastle Falcons 32:19 (sześć zmian na prowadzeniu przez pierwszą godzinę, ale potem górę wzięli gospodarze);
• Ospreys – Lions 30:14 (jedyne zwycięstwo walijskiej drużyny w ten weekend; mecz przeniesiono do Llanelli, siedziby Scarlets, po tym, gdy orkan Darragh uszkodził stadion w Swansei).

Pro D2 - Francja
- Rozegrano trzynastą kolejkę w drugiej francuskiej lidze, Pro D2. Na start kibice zobaczyli mecz Colomiers z Provence – prawdziwa huśtawka, w której drużyny ośmiokrotnie wymieniały się na prowadzeniu, a ostatecznie gospodarze wygrali zaledwie jednym punktem, 31:30. Przegrani pozostali jednak na piątym miejscu w tabeli – w tej kolejce mieliśmy bowiem prawdziwy pogrom czołówki (przegrało pięć spośród sześciu czołowych drużyn). Liderem pozostało Grenoble, ale tylko dzięki bonusowi defensywnemu wywalczonemu przy okazji wyjazdowej przegranej z Mont-de-Marsan 26:30. Punktami zrównało się z liderem Brive, które jako jedyne z czołówki wygrało – pokonało czwarte Béziers 15:10. Przegrało trzecie Biarritz, w niecodziennych okolicznościach: na 10 minut przed końcem traciło do Dax 10 punktów, ale gospodarze zebrali dwie żółte kartki, Baskowie zaliczyli dwa przyłożenia, z czego drugie tuż przed upływem regulaminowego czasu gry. I gdy wydawało się, że ich skromna wygrana jest niezagrożona, Dax odpowiedziało jednak przyłożeniem i wygrało ostatecznie 26:20. Poza tym Aurillac pokonało Valence Romans 18:13 (pięć kartek gości, w tym jedna czerwona, w sumie przegrana stosunkowo niska jak na pół godziny w czternastkę i 20 minut w trzynastkę), Nicea przegrała z Nevers 26:32 (pierwsze przyłożenie w sezonie Andrzeja Charlata nie pomogło beniaminkowi), Agen pokonało Oyonnax 28:14 (spadkowicze z Top 14 grali niemal cały mecz w osłabieniu po czerwonej kartce), Montauban uległo Angoulême 20:27. W strefie spadkowej pozostają beniaminek i spadkowicz – Nicea i Oyonnax.

Championship - Anglia
- Grała też druga liga angielska, Championship. Coventry pozostało niepokonane, ale wygraną 14:13 nad Hartpury zawdzięcza przyłożeniu zdobytemu w 80. minucie meczu. Wygrał też wicelider, Ealing Trailfinders – po pierwszej połowie przegrywał z Bedford Blues, ale drugą połowę wygrał 17:0 i całe spotkanie 25:17. Niecodzienna historia w Chinnor – w 68. minucie brakło prądu na stadionie i przy prowadzeniu gospodarzy nad Doncaster Knights 18:13 mecz został przerwany. Poza tym Caldy przegrało z Cornish Pirates 3:22, Cambridge uległo Nottingham 10:43, a London Scottish wypuściło zwycięstwo z rąk w ostatniej chwili i przegrało z Ampthill 14:15.

Divisão de Honra - Portugalia
-Znacznie później niż w innych europejskich krajach zaczął się sezon ligowy w Portugalii – Divisão de Honra ruszyła dopiero w ten weekend, tydzień po meczu o superpuchar kraju, w którym podobnie jak w ostatnim finale ligi Belenenses pokonało Agronomię (32:29) i po zakończeniu toczonych wcześniej rozgrywek w ramach tzw. „turnieju otwarcia”. W lidze w pierwszej fazie drużyny są podzielone na trzy grupy po cztery zespoły – dwie najlepsze drużyny z każdej grupy będą w drugiej fazie walczyć o mistrzostwo, a dwie najsłabsze o utrzymanie. W pierwszej kolejce mistrzowie kraju, Belenenses, wygrali z Coimbrą 28:14, natomiast wpadkę zaliczył wicemistrz – Agronomia uległa drużynie São Miguel 13:20. Zwycięstwa odnieśli też obaj finaliści ligi z 2023 – Direito i Cascais.

Grzegorz Bednarczyk

Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]

Rugby TAG

Ostatnie wyniki

Edach Budowlani Lublin
45 21
Budmex Rugby Białystok
Life Style Catering RC Arka Gdynia
36 14
KS Budowlani WizjaMed Łódź
Awenta Pogoń Siedlce
37 10
Energa Ogniwo Sopot
RzKS Juvenia Kraków
13 33
ORLEN Orkan Sochaczew

Ekstraliga Rugby 2024/2025

1 Awenta Pogoń Siedlce 11 51
2 ORLEN Orkan Sochaczew 11 44
3 Energa Ogniwo Sopot 11 38
4 Life Style Catering RC Arka Gdynia 11 37
5 RzKS Juvenia Kraków 11 24
6 Edach Budowlani Lublin 12 23
7 KS Budowlani WizjaMed Łódź 11 15
8 Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk 11 9
9 Budmex Rugby Białystok 11 0
# Polskie Rugby # Polski Związek Rugby

Ta strona używa plików cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Aby dowiedizeć się więcej jak zmienić ustawienia dotyczące cookies w Twojej przeglądarce internetowej przejdź pod adres.