Reprezentacja Polski w Rugby 7 mężczyzn zajęła dziewiąte miejsce w rozgrywanym w Zagrzebiu turnieju Rugby Europe Trophy. Zawodnicy prowadzeni przez Chrisa Daviesa 16 lipca br. w decydującym meczu pokonali Izrael 10:5.
Reprezentacja Polski pod wodzą Chrisa Daviesa przechodzi zmianę pokoleniową, co widać było chociażby podczas Igrzysk Europejskich w Krakowie, gdzie szansę występu dstało kilku młodych graczy. Na turniej Rugby Europe Trophy walijski szkoleniowiec postanowiło jednak zabrać mieszankę rutyny z młodością, stąd powołania dla takich zawodników jak doskonale znany z kadry „15” Vaha Halaifonua czy braci Lucasa i Alexandra Niedzwieckich.
Polacy ze zmiennym szczęściem
Pierwszego dnia turnieju rozgrywanego w Zagrzebiu nasza drużyna mierzyła się z Węgrami i Czechami. I już pierwsze spotkanie, z popularnymi „Bratankami” pokazało, że pomysł Daviesa, by powołać kilku doświadczonych graczy, wypalił.
Chociaż to Węgrzy byli wyżej rozstawieni, to jednak nie mieli za wiele do powiedzenia w starciu z naszym zespołem. Wszystkie przyłożenia były autorstwa graczy doskonale znanych z kadry piętnastkowej. Dwa razy w polu punktowym rywali meldował się Tomasz Pozniak, a po „piątce” zaliczyli Halaifonua oraz Nicolas Saborit i Polacy wygrali ten mecz 24:7.
- To był niestety jedyny mecz w ten weekend, w którym zagraliśmy dobrze zarówno w ataku, jak i w obronie – komentował później Chris Davies. – Potrafiliśmy się bronić przez długie okresy, czasami trwające niemal 2 minuty. Niestety w całym turnieju zawiodła nas obrona jeden na jeden, w której mieliśmy zaledwie 50 procent skuteczności. Żeby grać na najwyższym poziomie w rugby 7, trzeba zdecydowanie poprawić ten parametr.
Drugim rywalem „Biało-Czerwonych” była drużyna Czech, która w pierwszej kolejce wygrała z Turcją 17:10. I to nasi południowi sąsiedzi byli faworytami tego starcia, choć nasza, wzmocniona reprezentacja, miała spore apetyty, aby postraszyć rywali.
Niestety, dość szybko czeska drużyna zaliczyła trzy przyłożenia i wyszła na prowadzenie 19:0. Polacy starali się ambitnie odrabiać straty i tuż przed przerwą po akcji Daniela Trybusa Vaha Halaifonua zameldował się na polu punktowym. Po chwili udanie podwyższył Saborit i nieco zmniejszył nasze straty. Po przerwie jednak na boisku zdecydowanie dominowali Czesi, którzy konsekwentnie „szli” po kolejne przyłożenia. I ostatecznie zwyciężyli 33:7, w praktyce zapewniając sobie awans z pierwszego miejsca.
Węgrzy wygrali z Turcją 22:21 i przed ostatnią kolejką w grupie B Polacy byli na drugiej pozycji za Czechami, mając, podobnie jak Madziarzy, cztery „oczka”, ale lepszy bilans punktowy i wygraną w bezpośrednim starciu.
Feralna porażka „Biało-Czerwonych”
Ostatnia kolejka w grupie pokazała jednak, że poziom wszystkich czterech drużyn był bardzo wyrównany, a Turcy, po dwóch porażkach, absolutnie nie zamierzali się poddać. I niestety dla nas zaczęli spotkanie z Polakami bardzo mocno, bo już po trzech minutach prowadzili 14:0. Do przerwy udało się odrobić nieco strat, bo w jednej z ostatnich akcji tej części gry na polu punktowym Turków zameldował się Tomasz Pozniak. To mogło zwiastować, że polska ekipa rzuci się na rywali i spróbuje odwrócić losy meczu.
Tak też się stało, bo natychmiast po wznowieniu gry Łukasz Korneć zaliczył przyłożenie, a po udanym kopie Nicolasa Saborita zrobiło się już tylko 14:12 dla Turków. I takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.
Znów jednak lepiej w drugą połowę weszli nasi rywale, a po efektownym rajdzie Buraka Balmuka i przyłożeniu tego zawodnika, a także po celnym kopie Yusufa Saricana powiększyli swoje prowadzenie. Polacy długo musieli pracować na to, by zmniejszyć straty, ale udało się to po akcji Marcina Morusa. Saborit jednak nie wykorzystał okazji na podwyższenie i nadal traciliśmy do rywali cztery „oczka”.
Niestety ta strata okazała się nie do odrobienia, bo co prawda na przyłożenie Etema Seydioglu Polacy odpowiedzieli „piątką” Adriana Pętlaka i udanym podwyższeniem Saborita, ale wspomniany Sarican wszystkie cztery przyłożenia swoich kolegów okrasił celnym kopem na słupy i Turcja niespodziewanie wygrała ten mecz 28:24.
- Ten mecz miał kluczowe znaczenie i ponownie indywidualne błędy oraz brak dyscypliny w przegrupowaniach okazały się bardzo kosztowne. Turcy świetnie rozgrywali swoje ataki i dobrze radzili sobie w kontakcie. To jest obszar, na który na pewno musimy zwrócić uwagę, by zrobić krok do przodu – komentował po spotkaniu walijski szkoleniowiec Polaków.
Porażka w ostatnim meczu fazy grupowej okazała się mieć dla nas bardzo bolesne skutki, bowiem finalnie zajęliśmy czwartą lokatę i została nam walka o miejsca 9-12. Tam Polacy najpierw pokonali drużynę Monako 24:19, a w meczu o dziewiąte miejsce uporali się z Izraelem 10:5.
Tym samym „Biało-Czerwoni” zakończyli zmagania w Rugby Europe Trophy na 9. miejscu. Ta lokata oznacza, że na walkę o powrót do europejskiej elity przyjdzie nam poczekać jeszcze rok, bo nawet wygrywając drugi turniej w Budapeszcie nie będziemy mieć szans na awans. – To był rozczarowujący turniej. Przed turniejem z powodu kontuzji barku straciliśmy Kacpra Skupa, a w trakcie zmagań Michała Szwarca i Kacpra Wróbla, który świetnie prezentował się tydzień wcześniej na akademickich mistrzostwach świata. Wszystkich nas boli osiągnięty wynik, ale musimyteraz już szykować się na Budapeszt – zakończył Chris Davies.
Biuro Prasowe PZR