Top 14 - Francja
We Francji toczyła się walka na dwóch frontach: początek play-off o mistrzostwo Francji (dwa ćwierćfinały) i starcie decydujące o utrzymaniu/awansie do Top 14.
- RC Toulon – Stade Rochelais 29:34. W pierwszym ćwierćfinale emocji nie brakło. Tulończycy, zadowoleni z pierwszego od paru lat awansu do decydującej fazy rozgrywek, liczyli na pewno na więcej. Ten mecz jednak tylko nieźle zaczęli i nieźle skończyli, a to było za mało. W ciągu pierwszych 20 minut aż czterokrotnie z karnych trafiał Melvyn Jaminet i Tulon dzięki temu prowadził 12:7. Jednak w końcówce pierwszej połowy to podopieczni Ronana O’Gary zyskali przewagę (do przerwy mieli na koncie już trzy przyłożenia i było 15:24), a po przerwie jeszcze ją powiększyli. Na kwadrans przed końcem Tulon przegrywał 15:34 i mecz wydawał się stracony. Jednak gospodarze nie poddawali się, atakowali, a roszelczycy popełniali błędy. Najpierw żółtą kartkę zobaczył Will Skelton, a chwilę potem Tulon miał na koncie karne przyłożenie, a rywale byli na boisku już tylko w trzynastkę. W tej sytuacji, przy 12 punktach straty, gospodarze mogli marzyć o zwycięstwie, jednak ich ataki nie przynosiły efektów. Drugie przyłożenie udało im się zdobyć dopiero w doliczonym czasie gry, gdy niczego zmienić już nie mogło.
- Union Bordeaux-Bègles – Racing 92 31:17. W Bordeaux przez pierwsze 20 minut obrona obu drużyn dominowała nad atakiem, a jedyne punkty padały po karnych. Zaczął Tristan Tedder na samym początku spotkania celnym kopem z ponad 60 metrów (!). Lucu dwukrotnie odpowiedział, ale Racing wyrównał po kolejnym kopie Teddera z własnej połowy. Dopiero w 20 minucie padło pierwsze przyłożenie – na skrzydle wyrwał się kolejno dwóm obrońcom Madosh Tambwe i Bordeaux prowadziło 11:6. Po kolejnych karnych zrobiło się 14:9, a krótko przed końcem pierwszej połowy z przyłożenia cieszyli się paryżanie (niemal identycznym do tego Tambwe) – jednak po TMO zostało unieważnione z powodu minimalnego przodu przy kluczowym podaniu. Ostatnie minuty pierwszej odsłony to presja Bordeaux – jej efektem były kolejne karne, żółta kartka Camerona Wokiego i wreszcie przyłożenie po potężnym maulu. W drugiej połowie początkowo Racing darował kolejne karne gospodarzom, frustracja jego graczy rosła, a Bordeaux punktowało – najpierw kolejny karny Lucu, potem o włos od przyłożenia był Louis Bielle-Biarrey, a wreszcie prowadzenie do stanu 31:12 podniósł Romain Buros po wkopnięciu piłki w pole punktowe przez Lucu. Od tego momentu rosła przewaga Racingu, ale niewiele z niej wynikało. Na kwadrans przed końcem zdobył wreszcie przyłożenie, ale wciąż brakowało 14 punktów. Przegrany aut na 5 m gospodarzy na 5 minut przed końcem w praktyce oznaczał koniec nadziei – a mimo kolejnej takiej okazji w ostatniej akcji meczu, wynik się już nie zmienił.
Pary półfinałowe: Stade Toulousain – Stade Rochelais (grają ze sobą w fazie play-off nieprzerwanie od czterech sezonów, z czego dwukrotnie w finale – i za każdym razem wygrywała Tuluza) oraz Stade Français – Union Bordeaux-Bègles.
- FC Grenoble – Montpellier Hérault 18:20. Mecze barażowe o awans/utrzymanie w Top 14 to często zażarte pojedynki. Tak było też tym razem, a Grenoble (ekipa, która zaczęła sezon w Pro D2 z punktami karnymi na koncie) była bliska pokonania finansowych potentatów z Montpellier. Co prawda to goście zaczęli to spotkanie od dwóch przyłożeń i prowadzenia po kwadransie 14:3. Jednak tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę spotkania na prowadzenie 18:14 wyszło Grenoble, które też zaliczyło dwa przyłożenia. Druga połowa nie przyniosła żadnej drużynie klarownych szans na przyłożenia. Zażarta walka toczyła się głównie w środku pola, czasami brakowało szczęścia, czasami decydowały błędy. Na kwadrans przed końcem Montpellier zmniejszyło stratę karnym, z kolei gospodarze zaliczyli pudło z tego fragmentu gry, ale mieli punkt przewagi jeszcze na pięć minut przed końcem. Wtedy Louis Carbonel wykorzystał kolejnego karnego dla Montpellier (trafił między słupy czwarty raz w tym meczu – miał stuprocentową skuteczność w przeciwieństwie do kopacza Grenoble, Sama Daviesa, który trafił tylko połowę z sześciu kopów z podstawki, nie udała mu się też próba z dropa). W ostatnich minutach Grenoble ulegało presji gości i ostatecznie nie było w stanie zmienić wyniku meczu (choć co by było, gdyby próba 50:22 na dwie minuty przed końcem nie była o włos za krótka?).
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
W URC mieliśmy już półfinały – Irlandia kontra reszta stawki.
- Bulls – Leinster 25:20. Początek meczu w Pretorii nie zachwycał – obrona dominowała. Jednak Bulls powoli wypracowywali sobie przewagę, mieli okazje do przyłożeń, a jedno nawet zdobyli, ale nie zostało uznane. Pierwsze punkty padły dopiero po 20 minutach gry – dla Leinsteru. Żółtą kartkę zobaczył skrzydłowy gospodarzy Sergeal Petersen, a piłkę na pole punktowe zaniósł najlepszy w irlandzkiej drużynie James Lowe. Bulls odpowiedzieli jeszcze grając w osłabieniu – 7 punktów zaliczył Johan Goosen. Do przerwy było 10:7 – Bulls znowu zdobyli przewagę, a 3 punkty z karnego zaliczył Goosen. A zaraz po przerwie zrobiło się 17:7, gdy świetny kop zebrał Petersen. Leinster wkrótce zmniejszył stratę ponownie do trzech oczek, a na 20 minut przed końcem wyrównał po karnym (znów świetnie popracował Lowe). Po dwóch kolejnych karnych było 20:20, a spotkanie rozstrzygnęło drugie przyłożenie Petersena. Leinster próbował jeszcze walczyć, ale był w tym meczu po prostu gorszą drużyną. Gwiazdą meczu był wiązacz gospodarzy Cameron Hanekom.
- Munster – Glasgow Warriors 10:17. Los Leinsteru podzieliła i druga irlandzka potęga. Broniący mistrzowskiego tytułu Munster, który skończył fazę zasadniczą na pierwszym miejscu, był gospodarzem spotkania i jako pierwszy rozpoczął punktowanie po karnym Jacka Crowley’a (drugim, bo pierwszego spudłował), ale po 20 minutach gry pierwsze przyłożenie zdobyli Szkoci – Kyle Steyn po przechwycie. Zrobiło się 3:7 i prowadzenia Warriors nie oddali już do końca. Po kilku minutach drugiej połowy podnieśli prowadzenie drugim przyłożeniem i było 3:14. Irlandczycy szybko z powrotem zredukowali stratę do czterech punktów, ale ich ataki z ostatnich 25 minut tak naprawdę nie przynosiły zagrożenia – raz po raz próbując konstruować akcje wypuszczali piłkę z rąk i sędzia dyktował młyny dla Szkotów. Tak było też w ostatniej akcji – którą Munster grał już w czternastkę (czerwona kartka kilka minut przed końcem Alexa Nankivella za bezsensowny atak), a przyłożenie mogło dać mu już tylko remis (po trzech punktach z karnego Szkotów).
- Finał po raz trzeci z rzędu w Południowej Afryce. I dopiero po raz trzeci w całej historii ligi bez udziału irlandzkiej drużyny. Gospodarze podobno mimo wcześniejszych obaw związanych z planowanym zaprzysiężeniem prezydenta RPA będą mogli zagrać na Loftus Versfeld.
Super Rugby Pacific - Australia, Nowa Zelandia, Fidżi, Samoa, Tonga
Kolejny sezon Super Rugby Pacific dobiega do końca. I znów finałowe rozstrzygnięcie zapadnie w gronie czysto nowozelandzkim.
- Blues – Brumbies 34:20. Już w piątek dowiedzieliśmy się, że w kolejnym finale Super Rugby Pacific nikt Nowozelandczykom nie będzie przeszkadzał. Australijski rodzynek w półfinałach, Brumbies, miał jednak wyjątkowo ciężkie zadanie w Auckland. A pierwsze 20 minut dobitnie to udowodniło – gospodarze rzucili się do ataku, zdominowali Australijczyków fizycznie i zaliczyli w krótkim czasie aż cztery przyłożenia. Było 24:6. Co prawda pod koniec pierwszej połowy przyłożenie Roba Valetiniego dało Brumbies nadzieję, a 20 minut po przerwie to okres ich naporu, ale mimo kilku dobrych szans na kolejne punkty efektu żadnego to nie przyniosło. Tymczasem po tych 20 minutach pierwszy porządny atak gospodarzy w drugiej połowie skończył się przyłożeniem Hoskinsa Sotutu. Było już 21 punktów różnicy i szanse Brumbies na odwrócenie losów meczu stały się minimalne. Zdobyli jeszcze przyłożenie w końcówce, ale ono nic już nie zmieniło.
- Hurricanes – Chiefs 19:30. W drugim półfinale odrobinę nieoczekiwana porażka gospodarzy, Hurricanes, którzy przecież mieli świetny sezon. Chiefs zanotowali znakomity początek meczu: w ciągu pierwszych sześciu minut dobyli dwa przyłożenia (pierwsze po rajdzie skrzydłem, drugie po zablokowanym kopie) i prowadzili 14:0. A po kwadransie i karnym niezawodnego tego wieczoru Damiana McKenziego (skuteczność 6/6, w sumie 15 punktów) 17:0. Wtedy jednak licznik Chiefs się zatrzymał i goście dwukrotnie musieli grać w osłabieniu. Canes zmniejszyli stratę na początku drugiej połowy do stanu 14:20, drugie przyłożenie zdobywając właśnie w okresie gry w przewadze. Ale na 20 minut przed końcem w krótkim czasie Chiefs zdobyli kolejne 10 punktów (w tym przyłożenie po akcji wyśmienicie rozpoczętej przez Wallace’a Sititego) i w ten sposób rozstrzygnęli spotkanie. Canes co prawda zaliczyli przyłożenie na 10 minut przed końcem, ale brakujących 11 punktów nie zdołali już odrobić.
- W finale zmierzą się zatem Blues i Chiefs, a mecz zostanie rozegrany na Eden Park w Auckland.
Super Rugby Americas - Południowa Ameryka
- W Super Rugby Americas rozegrano finał, w którym zmierzyły się obie argentyńskie drużyny tej ligi. W Buenos Aires mieliśmy jednak niespodziankę – miejscowi Pampas ulegli Dogos (Pampas dotąd w całym sezonie przegrali tylko raz, choć akurat w domowym meczu z tym samym przeciwnikiem). Pierwsza połowa była wyrównana, a zakończyła się jednopunktowym prowadzeniem Pampas. Druga połowa to jednak festiwal błędów gospodarzy, zdominowanych fizycznie przez gości, którzy punktowali z karnych (aż 15 punktów), a na koniec dorzucili jeszcze karne przyłożenie. Niewielkim pocieszeniem było przyłożenie dla gospodarzy zdobyte na koniec meczu – to Dogos sięgnęli po swój pierwszy triumf w SRA wygrywając 37:21.
Major League Rugby - USA
- Najciekawszym starciem Major League Rugby w ten weekend były mecz na szczycie konferencji zachodniej – Houston SaberCats umocnili się na prowadzeniu, wygrywając z Seattle Seawolves 28:25 (zespoły dzieli w tabeli już 11 punktów). Poza tym Dallas Jackals po przyłożeniu straconym w ostatniej akcji przegrali z Old Glory DC 34:36, prowadzący na wschodzie New England Free Jacks pokonali Utah Warriors 36:27 (hat-trick Nowozelandczyka Jeda Melvina), Anthem uległ Miami Sharks 14:30, a Los Angeles mimo prowadzenia do przerwy przegrało z NOLA Gold 21:38. Ostatni mecz kolejki zostanie rozegrany w nocy z poniedziałku na wtorek (a Chicago Hounds przystąpią do niego z nieoczekiwanie zmienionym trenerem).
Bundesliga - Niemcy
- Czwarty raz z rzędu i dziesiąty w historii mistrzem niemieckiej Bundesligi została drużyna SC Frankfurt 1880. W finale mieliśmy zestawienie identyczne jak przed rokiem – rywalem frankfurtczyków była drużyna SC Neuenheim. Padł wynik 20:14, a zwycięstwo Frankfurtu było w dużej mierze zasługą obrońcy Edo Stelli, który zdobył z karnych 15 punktów; do tego przyłożenie dorzucił doświadczony Raynor Parkinson.
Liga de Rugby - Rumunia
- W najciekawszym spotkaniu rumuńskiej Liga de Rugby obrońca mistrzowskiego tytułu, Dinamo Bukareszt, pokonał 28:22 lidera ligowej tabeli, Timișoarę. Poza tym Steaua Bukareszt wygrała z Universitateą Kluż 49:19. Mimo porażki Timișoara pozostała na prowadzeniu w lidze. Trzeci mecz tej kolejki, Rapidu z Baia Mare, zostanie rozegrany dopiero w sierpniu, po przerwie w ligowych rozgrywkach na okienko reprezentacyjne (Rumuni wybierają się do Stanów Zjednoczonych i Kanady).
County Championship - Anglia
- W Anglii tydzień po rozstrzygnięciu w Premiership rozegrano na Twickenham finał innych rozgrywek, o tradycji sięgającej znacznie głębiej, rozgrywanych jeszcze w XIX w. Dziś mają tylko cień dawnego znaczenia, ale mimo wszystko warto zwrócić uwagę, że w finale County Championship Kent obronił tytuł mistrzowski (i zdobył go piąty raz w historii) wygrywając 31:30 z Yorkshire z Peterem Hudsonem-Kowalewiczem w składzie. Yorkshire prowadziło do przerwy 15:9, ale niemal całą drugą połowę grało w osłabieniu. Rrezentant Polski zaliczył dwie asysty, w tym w samej końcówce spotkania – gdy do przechylenia szali na korzyść jego drużyny brakło skutecznego podwyższenia. Co nie udało się panom z Yorkshire, udało się paniom z tego hrabstwa – wygrały 37:7 z Surrey, odzyskując tytuł po dwóch latach przerwy (tu historia rozgrywek jest znacznie krótsza, zaledwie kilkuletnia).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]