Top 14 - Francja
Sporo grania jeszcze przed drużynami Top 14 – z 26 zaplanowanych rund w ten weekend rozegrano dwudziestą pierwszą.
- Castres Olympique – Stade Rochelais 25:24. Sporo emocji mieliśmy na sam początek kolejki, w sobotnie popołudnie. Castres niedawno wypadło z czołowej szóstki, natomiast La Rochelle do niej awansowało i stawka meczu była bardzo wysoka. A rywale szli łeb w łeb i rozpoczynając od drop goala Louisa de Bruna dla Castres w piątej minucie meczu aż siedmiokrotnie zmieniali się na prowadzeniu. O losach meczu zdecydowały dwa przyłożenia skrzydłowego gospodarzy Nathanaela Hulleu w ostatnim kwadransie (oba w czasie gry w osłabieniu po żółtej kartce). Castres było jednak bliskie wyższego zwycięstwa – dwa przyłożenia tej drużyny (w tym w wykonaniu Santiago Araty) zostały unieważnione.
- Stade Français – Aviron Bayonnais 28:24. Nadspodziewanie dużo emocji w meczu lidera tabeli ligowej (z ośmioma wygranymi na koncie w ostatnich dziewięciu meczach) z ekipą, która na wyjeździe w tym sezonie nie wygrała jeszcze ani razu. Baskowie, bliscy straty punktów w pierwszej akcji, przez pierwsze pół godziny jednak przeważali i wyszli na prowadzenie 17:0 (dwa przyłożenia Sheikha Tiberghiena, a mógł mieć na koncie też trzecie, jednak zostało unieważnione przez sędziego). Do przerwy obie ekipy zdobyły jeszcze po siedem punktów i paryżanie przegrywali 7:24. Po przerwie zaczęły się kłopoty gości – bajończycy zaliczyli dwie żółte kartki, a po każdej tracili przyłożenie i zrobiło się 21:24. Paryżanie dominowali, a goście popełniali błędy skutkujące w sumie kilkunastoma rzutami karnymi. Końcówka była nerwowa i obie drużyny popełniały błędy, ale w ostatniej akcji meczu Habel Kuffner zdobył czwarte przyłożenie dla Stade Français i dał liderom ciężko wywalczone zwycięstwo.
- RC Toulon – Stade Toulousain 20:19. Zacięty pojedynek dwóch ekip z południa, rozegrany w Marsylii na Stade Velodrome w obecności 62 tys. widzów. Tuluza przystąpiła do tego meczu bez kilku reprezentantów kraju, w tym bez Duponta (trenował cały tydzień z siódemkową reprezentacją kraju – choć na turniej do Singapuru ma nie jechać) i znowu Ntamacka. Pierwsza połowa wyrównana, a drużyny czterokrotnie wymieniały się na prowadzeniu. Przy prowadzeniu 10:8 Tulonu (dzięki m.in. przyłożeniu Leicestera Fainga’anuku) czerwoną kartkę zobaczył jeden z graczy gospodarzy. Zaraz potem na czoło wrócili gracze z Tuluzy po karnym Thomasa Ramosa. Jednak mimo osłabienia tulończycy w drugiej połowie imponowali w defensywie i – co więcej – punktowali. Drugie przyłożenie Fainga’anuku dało im prowadzenie 20:11. Co prawda Ramos zmniejszył karnym stratę, a pod koniec meczu także i tuluzańczycy zaliczyli drugie przyłożenie, ale do sukcesu brakło skutecznego podwyższenia (zresztą, Ramos nie miał swojego dnia, zaliczając skuteczność z podstawki tylko 3/6). Zwycięstwo Tulonu w tym meczu to zwycięstwo charakteru tej drużyny, z odrobiną szczęścia.
Poza tym:
• Section Paloise – Montpellier Hérault 31:23 (po trzy przyłożenia ekip, ale wygrana Pau dzięki skuteczności z kopów Joe’go Simmondsa – zdobył 16 punktów);
• USA Perpignan – Lyon OU 51:20 (ważny mecz dla ligowych dołów, w którym o zwycięstwie zadecydowała postawa Jake’a McIntyre’a w pierwszej połowie meczu i znakomita końcówka Katalończyków, którzy w nieco ponad kwadrans zdobyli cztery przyłożenia - i przy okazji punkt bonusowy);
• Oyonnax – Racing 92 13:43 (ostatnia ekipa tabeli, skazana już praktycznie na relegację, nie miała szans z walczącymi o mistrzostwo Francji paryżanami; 18 punktów dla zwycięzców zdobył Tristan Tedder);
• Union Bordeaux-Bègles – ASM Clermont 41:7 (znakomita gra w ataku ekipy Bordeaux, którą w niedzielny wieczór do zwycięstwa prowadził Damian Penaud – zaliczył trzy przyłożenia i asystę).
- Niewiele zmian w tabeli. Większość czołowych drużyn wygrywało, Stade Français umocniło się na pozycji lidera tabeli wykorzystując potknięcie Tuluzy. Sprawa awansu do fazy play-off jest jednak daleka od rozstrzygnięcia, a do walki o niego włączyło się nieoczekiwanie Perpignan. Na dnie tabeli skazane na degradację Oyonnax, a przedostatnie pozostaje Montpellier – z czterema punktami straty do poprzedzających go Clermont i Lyonu.
- Tym razem, po 27. kolejce spotkań (to już tylko trzy do końca) karuzela na szczycie Pro D2 się nie zakręciła i Vannes pozostało liderem ligi, dzięki wyjazdowej wygranej 36:26 nad Montauban. Kroku liderowi dotrzymuje wicelider – Provence wygrało z Mont-de-Marsan 46:22 (a prowadziło już nawet 38 punktami). Wpadkę zaliczyło Béziers, które mimo przyłożenia Stortiego (już 21. w tym sezonie – wyrównany rekord ligi) przegrało z przeciętnym Aurillac 7:27, ale zachowało trzecie miejsce w lidze. O miejsce w czołowej szóstce zacięcie walczą inne ekipy – przegrana Mont-de-Marsan zepchnęła ich na szóste miejsce, ostatnie premiowane awansem do play-off, a wyprzedzili je Grenoble (46:19 z Biarritz) i beniaminek Dax (29:16 z ostatnim Rouen). Ale wygrało też siódme Nevers (34:15 z Colomiers), które ma identyczną liczbę punktów z Mont-de-Marsan. W strefie spadkowej Rouen i Montauban, tuż nad nimi Biarritz, a dzięki wygranym w ten weekend oderwały się nieco od niej Valence Romans (38:21 z Agen) i Soyaux-Angoulême (22:12 z Brive).
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
Wydarzeniem czternastej kolejki URC były pierwsze mecze w Południowej Afryce dwóch irlandzkich potęg, Leinsteru i Munsteru. Podeszły one jednak do tej wyprawy na różne sposoby.
- Lions – Leinster 44:12. Dublińczycy postanowili pooszczędzać najlepszych zawodników i pojechali na drugi koniec świata w rezerwowym składzie. Co prawda na pokładzie znalazło się kilku reprezentantów Irlandii, ale nie ulegało wątpliwości, że na wygraną trudno liczyć. O losach meczu zadecydował pierwszy kwadrans, po którym gospodarze prowadzili już 22:0, mając na koncie trzy przyłożenia. Potem gra nieco się uspokoiła, w drugiej połowie Irlandczycy odrobili część strat, ale nigdy poważniej nie zagrozili zwycięstwu Lions, a ci zakończyli mecz kolejnym mocnym akcentem – dwoma przyłożeniami w ostatnich pięciu minutach gry.
- Bulls – Munster 22:27. Najlepszych zawodników nie zostawił natomiast w Irlandii Munster. Grał w Pretorii z najlepszą południowoafrykańską drużyną, Bulls, i mimo podróży przez pół świata, zdołał wywalczyć zwycięstwo. Gospodarzom paradoksalnie nie pomogła odmowa wysłania reprezentantów kraju na mecz pucharowych z Northampton Saints przed tygodniem. W pierwszej połowie dwukrotnie goście wychodzili na prowadzenie, ale ma początku drugiej połowy to gospodarze zdobyli przewagę. Po dwóch szybko zdobytych przyłożeniach wygrywali 22:17. Jednak wówczas czerwoną kartkę zobaczył Johan Goosen. Od tego momentu punktowali już tylko goście, a choć brakowało im skutecznych podwyższeń, przyłożenie Conora Murray’a z końcówki spotkania dało im wygraną.
- Ulster – Cardiff 19:17. Nadspodziewane kłopoty belfastczyków, którzy na początku drugiej połowy przegrywali 8 punktami i stracili gracza z żółtą kartką. Zwycięstwo dał im kontrowersyjny karny Johna Cooney’a pod sam koniec meczu – podyktowany w momencie, gdy Theo Cabango już cieszył się ze swojego trzeciego przyłożenia w tym meczu, poprzedzonego jednak zbiciem piłki do przodu (Nigel Owens ocenił decyzję sędziów o cofnięciu gry jako prawidłową). Nie był to zresztą jedyny moment, w którym Walijczycy czuli się krzywdzeni i doszło do tego, że pracę sędziów skrytykowała walijska federacja, posuwając się chyba o krok za daleko. Dobrą wieścią dla Cardiff był powrót po kontuzji Taulupe Faletau, fatalną – jego zejście z boiska jeszcze w pierwszej połowie z kolejną.
Poza tym:
• Glasgow Warriors – Sharks 21:10 (Sharks przyjechali na północ w składzie w dużej mierze rezerwowym i zwycięstwo Szkotów nie dziwi – mogą żałować braku punktu bonusowego);
• Benetton Treviso – Dragons 36:19 (Benetton rozstrzygnął mecz już w pierwszej połowie, którą wygrał 19:0 po trzech przyłożeniach – i w drugiej połowie utrzymywał przewagę);
• Stormers – Ospreys 21:27 (nieoczekiwana, zaskakująca domowa porażka kapsztadczyków z gośćmi z Walii; nie pomogły efektowne przyłożenia Dana du Plessisa i Evana Roosa, a karne przyłożenie z ostatniej akcji pozwoliło gospodarzom tylko na wywalczenie punktu bonusowego);
• Connacht – Zebre Parma 54:16 (wysokie zwycięstwo Irlandczyków, dla których dwa pierwsze przyłożenia zdobył debiutujący w podstawowym składzie Matthew Devine;
• Edinburgh – Scarlets 43:18 (dobry początek Walijczyków i katastrofa w drugiej połowie, w której stracili aż pięć przyłożeń).
- Na cztery kolejki przed końcem rundy zasadniczej niemal pewne występu w play-off są tylko cztery czołowe ekipy. Wśród kolejnej siódemki może zdarzyć się wszystko. Odpadły już definitywnie z rywalizacji trzy drużyny z Walii, Sharks oraz włoskie Zebre.
Premiership - Anglia
Trzy rundy do końca pozostały w angielskiej Premiership. W ten weekend rozegrano piętnastką kolejkę, w której najwięcej uwagi przyciągały derby East Midlands.
- Northampton Saints – Leicester Tigers 40:17. A w tych górą okazali się być liderujący w tabeli Northampton Saints. Co prawda początkowo to Tigers prowadzili – jako jedyni przyłożyli piłkę w pierwszej połowie i do przerwy było 6:10. Jednak zaraz po przerwie przyłożenia zaczęli zdobywać Saints, a od 46. minuty rywale grali już niemal bez przerwy w osłabieniu (najpierw żółta, a potem czerwona kartka). Jeszcze po przyłożeniu Jaspera Wiese Tigers zmniejszyli stratę do 1 punktu, ale w ostatnich 20 minutach Saints rozstrzygnęli mecz dorzucając trzy przyłożenia, a wisienką na torcie był drop goal Fina Smitha, którego nazwisko coraz częściej pojawia się w ustach angielskich kibiców.
- Sale Sharks – Harlequins 37:31. Ciekawy pojedynek, w którym obie drużyny zdobyły po pięć przyłożeń, a Sharks zwyciężając zachowali nadzieję na awans do play-off. Gospodarze zaczęli od błyskawicznego wyjścia na prowadzenie i po kwadransie wygrywali 15:0. Goście odpowiedzieli także dwoma przyłożeniami (Marcus Smith spudłował oba podwyższenia), a na koniec pierwszej połowy po kolejnych punktach gospodarzy było 22:10. Drugą połowę Sharks zaczęli od karnego George’a Froda, który powiększył ich przewagę do 15 punktów, ale Quins w ciągu kolejnego kwadransa zredukowali stratę do jednego oczka. Za ciosem jednak nie poszli, a następne 12 punktów zapisali na swoje konto gospodarze. Na kwadrans przed końcem było 37:24 i choć Harlequins walczyli o zmianę wyniku, zdobyli tylko jedno przyłożenie tuż przed końcem meczu – co dało im tylko drugi punkt bonusowy.
Poza tym:
• Saracens – Gloucester 46:24 (po pierwszej godzinie gry było 32:0, a hat-tricka w pierwszych 20 minutach – najszybszego w historii Premiership – zaliczył skrzydłowy Tom Parton; gościom nie pomogła dobra końcówka, gdy także hat-trickiem odpowiedział Josh Hathaway, choć wywalczyli punkt bonusowy);
• Exeter Chiefs – Bath 14:26 (po wygranej 14:0 pierwszej połowie udany rewanż Bath za porażkę w 1/8 europejskich pucharów; i to pomimo braku kontuzjowanych dwóch reprezentantów Szkocji, Finna Russella i Camerona Redpatha);
• Bristol Bears – Newcastle Falcons 85:14 (prawdziwy pogrom w wykonaniu bristolczyków, którzy zdobyli aż 13 przyłożeń; już po kwadransie gry mieli na koncie bonus za cztery przyłożenia; statystyki bristolczyków w tym meczu są porażające, m.in. zyskanych metrów uzbierali ponad 1000…).
- Pewni gry w play-off są w praktyce tylko Northampton Saints. Kolejne siedem drużyn ligi walczy o pozostałe trzy miejsca – po tym weekendzie do najlepszej czwórki awansowali Bristol Bears, a wypadli z niej Harlequins. Na dnie tabeli nieodmiennie Newcastle Falcons z kompletem porażek w tym sezonie, ale bez ryzyka spadku. Cóż, wyniki jak ten z ich udziałem z niedzieli na pewno nie robią Premiership dobrej reklamy.
- W Championship lider, Ealing Trailfinders, pokonał Caldy 49:18. Wicelider, Coventry, wygrał z inną drużyną z czołówki, Bedford Blues, 54:19. Trzecie miejsce zajmują Cornish Pirates, którzy pokonali ostatnie w lidze Cambridge 45:18, choć do przerwy nieoczekiwanie przegrywali. Pogrzebali ostatnie szanse na awans Doncaster Knights, którzy jako jedyni dostali o zgodę władz Premiership na wejście do ligi – znów przegrali, tym razem z Ampthill i to 9:49. W efekcie zajmują piąte miejsce ze sporą stratą do czołowych ekip.
- Awans do Championship z National League 1 wywalczyła ekipa Chinnor. W ostatni weekend potwierdziła go miażdżącym zwycięstwem nad Moseley 52:0. Nikt z Championship w tym roku nie spadnie (a także z niej nie awansuje), a więc liga będzie w przyszłym roku liczyć 12 drużyn. A RFU ogłosiło, że za rok (od sezonu 2025/2026) Championship powiększy się do 14 drużyn – nie wiadomo jednak, czy drogą awansu z NL1.
Super Rugby Pacific - Australia, Nowa Zelandia, Fiji, Samoa, Tonga
W dziewiątej kolejce Super Rugby Pacific znów tylko cztery mecze i znów w bezpośrednich starciach ekip z Australii i Nowej Zelandii lepszy bilans zanotowali Australijczycy – 2:1.
- Fijian Drua – Hurricanes 15:38. Cóż, liczyłem, że Hurricanes napotkają kłopoty – że Fidżyjczycy wsparci przez własną publiczność trochę im napsują zdrowia. Niestety, było inaczej – niepokonani wciąż Nowozelandczycy od początku przeważali. Jeszcze na pierwsze ich przyłożenie gospodarze odpowiedzieli, ale w pierwszej połowie ekipa z Wellingtonu dorzuciła do swego dorobku kolejne trzy (w tym w wykonaniu bohatera najgłośniejszej wieści transferowej tego tygodnia – Jordiego Barretta, który wykończył świetną akcję rozpoczętą przełamaniem Billy’ego Proctora) i do przerwy było 7:28. Drugą połowę gospodarze zaczęli od przyłożenia, ale potem długo wyniku zmienić nie mogli. Ale gdy na kwadrans przed końcem po dwóch żółtych kartkach Canes zostali na boisku w trzynastkę na 9 minut, kibice gospodarzy mogli dostrzec jakieś światełko w tunelu. Niestety, w podwójnej przewadze Drua zapisała na swoje konto tylko trzy oczka z karnego, a w końcówce to znowu Nowozelandczycy punktowali (na dodatek w ostatniej akcji zdobywając siedem punktów mimo gry w kolejnym osłabieniu).
Poza tym:
• Reds – Highlanders 31:0 (kryzys kryzysem, wyjazd wyjazdem, ale aż tak wysoka porażka Highlanders nieco zaskakuje – goście co prawda częściej byli przy piłce, ale mieli ogromne kłopoty z wyjściem ze swojej połowy boiska, na której toczyło się niemal całe spotkanie; cztery własne przyłożenia i ani jednego straconego punktu w starciu z rywalem zza Morza Tasmańskiego – to chyba bilans marzeń ekipy z Queenslandu);
• Blues – Brumbies 46:7 (tu dla odmiany jednostronny pojedynek zdecydowanie na korzyć drużyny z Nowej Zelandii; aucklandczycy rozpędzeni w pierwszej połowie m.in. dzięki dwóm przyłożeniom Hoskinsa Sotutu, zatrzymali się w tym meczu na 7 przyłożeniach, a jedyne punkty stracili w końcówce meczu);
• Western Force – Crusaders 37:15 (debiut Kurtley’a Beale’a w nowej drużynie, od razu w roli kapitana i to z jakim efektem – ekipa z Perth drugi raz w tym sezonie wygrała, przy czym pierwszy raz od ponad dekady pokonała najbardziej utytułowaną drużynę rozgrywek; sporą zasługę miał w wygranej Ben Donaldson, który co prawda miał problemy z podwyższeniami, ale kopał skutecznie karne i zaliczył w sumie 17 punktów; w barwach Crusaders Sevu Reece zdobył swoje 53. przyłożenie bijąc dotychczasowy rekord ekipy – ale nawet dla niego marne to pocieszenie).
- W tabeli zmiana jedynie na dwóch ostatnich miejscach – na sam koniec spadli Crusaders, wyprzedzeni przez swoich sobotnich rywali z zachodniego wybrzeża Australii. Spore rozwarstwienie między czołową szóstką (w której przewodzą niepokonani Hurricanes oraz Blues) oraz drugą szóstką, kończącą tabelę i walczącą o dwa ostatnie miejsca w play-off (na razie znajdują się na nich drużyny wyspiarskie, ale nawet ostatni Crusaders mają wciąż szansę na awans).
Japan Rugby League One - Japonia
- Od małej niespodzianki zaczęła się czternasta kolejka Japan Rugby League One – Suntory Sungoliath tylko zremisowało 31:31 z ekipą ze środka stawki, Shizuoka BlueRevs (ciekawy zbieg okoliczności – dla BlueRevs to drugi remis z rzędu i to drugi 31:31). Niepokonani liderzy, Saitama Wild Knights, wygrali 40:7 z drużyną Toyota Verblitz, grzebiąc jej nadzieje na awans do play-off (po dwa przyłożenia zdobyli Lood de Jager i Marika Koroibete; szóste miejsce w tabeli Verblitz jest bardzo bolesne dla jej włodarzy biorąc pod uwagę ciężkie miliony wydawane na wielkie zagraniczne gwiazdy). Podobnie bolesną porażkę ponieśli Kobe Steelers – mimo 19 punktów Bryna Gatlanda przegrali 29:39 z Spears Funabashi Tokyo-Bay, także tracąc nawet matematyczne szanse na wejście do play-off. Poza tym Yokohama Eagles umocnili się na czwartym miejscu wygrywając z Sagamihara Dynaboars 43:19 (powrót po kontuzji Jessego Kriela z przyłożeniem), wicelider Brave Lupus Tokyo był o włos od potknięcia i sprezentowania Mie Heat drugiej wygranej w sezonie – wygrał 8:7, swoje punkty zdobywając w ostatnich 10 minutach meczu, a Hanazono Liners pokonali Black Rams Tokyo 34:23, odnosząc pierwsze zwycięstwo w sezonie. Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej wiemy już niemal wszystko. W play-off o mistrzostwo zagrają Wild Knights, Brave Lupus, Sungoliath i Eagles. Odpadli Steelers, Verblitz czy obrońcy tytułu Spears. W barażach o utrzymanie zobaczymy natomiast Black Rams, Heat i Liners – tych pierwszych pogrążyła porażka z niedzieli, która pozostawiła im już tylko matematyczne szanse na dogonienie Dynaboars.
- Na drugim poziomie ligowym zaczęła się druga faza rozgrywek. W pierwszym meczu grupy „mistrzowskiej” Uruyasu D-Rocks pokonali Shuttles Aichi 57:20. Kolejność w tej grupie zadecyduje o rozstawieniu w barażach o awans.
Major League Rugby - USA
- W Major League Rugby kolejny mecz na szczycie – znów w pierwszym meczu kolejki spotkały się dwie ekipy przewodzące swoim konferencjom. Górą tym razem była ekipa z zachodu – Seattle Seawolves (którzy zajęli pierwsze miejsce w konferencji kosztem pokonanych przed tygodniem Houston SaberCats) wygrali na wyjeździe z obrońcami tytułu mistrzowskiego, New England Free Jacks, 29:21. Seawolves umocnili się na prowadzeniu na zachodzie, ale i Free Jacks pozostali na pierwszym miejscu u siebie. Poza tym SaberCats odreagowali porażkę sprzed tygodnia wygrywając z Old Glory DC 38:17, beniaminek z Miami rozkręca się – pokonał NOLA Gold 42:27 (17 punktów reprezentanta Chile Santiago Videli), San Diego Legion nieoczekiwanie przegrał z Utah Warriors 32:33, a Chicago Hounds pokonali RFC Los Angeles 54:33 (m.in. trzy przyłożenia reprezentanta USA Nate’a Augspurgera).
Super Rugby Americas - Ameryka Południowa
W Super Rugby Americas znów wygrywały obie argentyńskie ekipy. Liderujący Dogos wygrali z Cobras 31:9, a Pampas w Glendale pokonali American Raptors 47:14. Obie te ekipy powiększyły już do 15 punktów swoją przewagę nad trzecią drużyną w stawce, paragwajskim Yacare. Ekipa z Asuncionu straciła dystans, ulegając 15:39 Selknamowi, który zagrał swój najlepszy mecz w sezonie i awansował do czołowej czwórki w tabeli rozgrywek.
All-Ireland League - Irlandia
W półfinałach All-Ireland League wystąpili czterej mistrzowie Irlandii z czterech ostatnich sezonów. Do finału awansowali gospodarze obu meczów – Cork Constitution (mistrzowie z 2019) wygrali z ubiegłorocznym finalistą, Clontarfem, 40:34. Z kolei obrońcy mistrzowskiego tytułu, Terenure College, w derbach stolicy, wygrali z Lansdowne 31:28. Lansdowne odrobiło w drugiej połowie 19 punktów straty, jednak przegrało po karnym Arana Egana na koniec meczu.
Didi 10 - Gruzja
W trzeciej, przedostatniej fazie play-off w gruzińskiej lidze Didi 10 rozegrano mecz barażowy o wejście do finału, w którym już czeka Aja Kutaisi. Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego, która tydzień temu przegrała z Ają, Lelo Tbilisi, potrzebowała dogrywki, by wygrać 22:19 z Bolnisi Koczebi.
División de Honor - Hiszpania
W hiszpańskiej lidze División de Honor rozegrano ćwierćfinały. W nich niespodzianek nie było – wygrywały drużyny wyżej notowane po rundzie zasadniczej, będące gospodarzami spotkań. Najlepsza drużyna rundy zasadniczej, Burgos, pokonała Los Abelles 53:7, wicelider z Valladolid, VRAC, wygrał z Complutense Cisneros 30:21, Ciencias Sewilla zwyciężyli Santoboianę 37:15, a El Salvador pokonał Alcobendas 36:17 (ekipa z Madrytu była beniaminkiem tegorocznych rozgrywek – po powrocie z karnej degradacji do drugiej ligi).
Super W - Australia
Półfinały rozegrano w Super W czyli kobiecych rozgrywkach w Australii. W finale spotkają się dwie jedyne drużyny, które tę rywalizację dotąd wygrywały – Fijiana Drua, czyli mistrzynie z dwóch ostatnich turniejów, pokonały Western Force 25:14, a Waratahs, które dominowały do momentu dopuszczenia Fidżyjek do rozgrywek, ograły Brumbies 47:27. Do fazy play-off nie awansowały ekipy Rebels i Reds – a przecież Reds, które zajęły w tym roku ostatnie miejsce w stawce, w poprzednim sezonie grały w finale.
Liga de Rugby - Rumunia
W drugiej kolejce rumuńskiej Liga de Rugby Știința Baia Mare zrewanżowała się Dinamu Bukareszt za porażkę w ubiegłorocznym finale mistrzostw kraju – wygrała 34:20 po znakomitej drugiej połowie (wygranej 24:0). Poza tym liderująca Timișoara wygrała z Universitateą Kluż 45:10, a w derbach stolicy Steaua pokonała Rapid 21:14 (wszystkie punkty padły w ostatniej półgodzinie meczu).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]