Top 14 - Francja
We francuskiej lidze mieliśmy już dwudziestą kolejkę spotkań – do rozegrania w rundzie zasadniczej pozostało ich już tylko sześć.
- Montpellier Hérault – Stade Français 10:12. Więcej żółtych kartek niż przyłożeń – sędzia sięgał do kieszeni trzykrotnie, natomiast przyłożenie padło tylko jedno (i to tylko dla przegranych). Lider Top 14 grał z przedostatnią drużyną ligowej tabeli, ale na boisku tej różnicy nie było widać. Paryżanie punktowali w sobotę tylko z kopów Jorisa Segondsa (trzy karne i jeden drop goal), a mimo to prowadzenie stracili tylko na kilka minut. Ostatnie niemal pół godziny upłynęło bez zdobyczy punktowej żadnej ze stron, a przez 10 minut obie drużyny grały w czternastoosobowych składach.
- Stade Touolousain – Section Paloise 31:29. Nieoczekiwane emocje w spotkaniu mistrzów Francji z drużyną, która na wyjazdach głównie przegrywa. Na dziesiątce tuluzańczyków znów zagrał Antoine Dupont, którego w drugiej połowie zmienił wracający do gry Romain Ntamack. A na boisku działo się naprawdę sporo. Wynik otworzył zaraz na początku Emilien Gailleton, ale trzema przyłożeniami w ciągu 10 minut odpowiedzieli gospodarze. Z 19:7 zaraz na początku drugiej części spotkania zrobiło się 19:22. Po kolejnej wymianie przyłożeń i zmianach na prowadzeniu jeszcze na dwie minut przed końcem Pau prowadziło trzema punktami. Ostatnie z dziewięciu przyłożeń w tym meczu tuż przed końcowym gwizdkiem zdobyła jednak Tuluza – po długim ataku drużyny Matthis Lebel zapewnił jej skromne, dwupunktowe zwycięstwo.
- Poza tym:
• Racing 92 – ASM Clermont 26:10 (ostatni mecz paryżan na La Defense Arena w tym sezonie; wygrany, ale kosztem kontuzji Nolanna le Garreca – na samym początku meczu – i Antoine’a Giberta; paryżanie punktowanie zaczęli od takiej znakomitej akcji na samym starcie spotkania zakończonej przez Henry’ego Arundella);
• Stade Rochelais – Oyonnax 40:21 (mecz wydawał się rozstrzygnięty przez roszelczyków już w pierwszej połowie, którą wygrali 28:0, ale beniaminek w drugiej części spotkania odrabiał straty i zmniejszył dystans do siedmiu punktów; spotkanie rozstrzygnęły dwa przyłożenia gospodarzy w końcówce, dzięki którym wywalczyli także punkt bonusowy);
• Lyon OU – Union Bordeaux-Bègles 27:10 (zanosiło się na ciekawe spotkanie, tymczasem stosunkowo łatwo zwyciężyła drużyna niżej notowana w tabeli; pomogło jej przyłożenie Dawita Niniaszwiliego);
• USA Perpignan – Castres Olympique 43:12 (wbrew pozorom to nie jest niespodzianka – Katalończycy od kilku miesięcy na swoim boisku wygrywają z każdym; między 35. a 55. minutą gospodarze zapisali na swoje konto aż sześć przyłożeń);
• Aviron Bayonnais – RC Toulon (26 punktów z kopów Melvyna Jamineta, gospodarze marnujący swoje szanse, podczas gdy rywalom wychodziło prawie wszystko, kradli auty, wygrywali młyny, przechwycali podania – cóż, już drugi sezon z rzędu nie powiodło się Baskom, gdy przenieśli domowe spotkanie do San Sebastián).
- Stade Français i Tuluza są coraz bliżej bezpośredniego awansu do półfinałów fazy play-off. Wciąż jednak sporo może się tu podziać i chyba jedyną pewną sprawą w lidze jest spadek Oyonnax.
- Po przerwie do gry wróciło Pro D2 i to z przytupem – w 24. kolejce spotkań żaden mecz nie skończył się różnicą punktów większą niż cztery. Solidarnie wygrywały drużyny z trzech pierwszych miejsc i porządek w czołówce się nie zmienił: na czele nadal Vannes (34:31 z Colomiers, które w końcówce goniło wynik), z identyczną liczbą punktów Béziers (35:31 z Biarritz, które też w ostatnich minutach chciało wyrwać zwycięstwo; świetny występ Samuela Marquesa, który zanotował hat-tricka przyłożeń i zdobył 23 punkty), a punkt mniej ma Provence (24:20 z Aurillac i tu też tracone punkty w końcówce meczu). Na czwarte miejsce (z większą już stratą) awansowało Mont-de-Marsan po remisie 22:22 z Brive. Wykorzystało potknięcie Nevers, które nieoczekiwanie uległo walczącemu o utrzymanie Valence Romans 13:15 (tracąc w ostatnich chwilach meczu zawodnika z czerwoną kartką i wygraną). Do czołowej szóstki awansował beniaminek z Dax, który wygrał z Montauban 33:29. Przegrani z tego meczu pozostali przedostatni w lidze (do tego mają trudny kalendarz na pozostałe sześć meczów), a ostatnie wciąż jest Rouen, które zaledwie jednym punktem (23:24) uległo Agen, a miało karnego na zwycięstwo.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
Tylko trzynaście kolejek za graczami URC, ale tu grania jest mniej i do końca rundy zasadniczej drużynom zostało po pięć spotkań.
- Leinster – Bulls 47:14. Po meczu między liderem a wiceliderem ligi kibice mieli prawo spodziewać się emocji. Te były tylko w pierwszej połowie. Po karnych dyktowanych po młynach to Bulls jako pierwsi objęli prowadzenie 6:0, i choć potem sześciopunktową przewagę zyskali gospodarze, pierwszą połowę dzięki przyłożeniu Kurta-Lee Arendse wygrali dwoma punktami Bulls. Jednak po przerwie Leinster, który grał z wracającymi gwiazdami w składzie (wiele z nich weszło właśnie w drugiej połowie z ławki rezerwowych), zdecydowanie zdominował przeciwników. Szybko odskoczył dwoma przyłożeniami, w ostatnim kwadransie dobił przeciwnika kolejnymi trzema, a gościom z Pretorii nie pozwolił na zdobycie w drugiej części spotkania ani jednego punktu.
- Benetton Treviso – Connacht 18:14. Obie drużyny spadły ostatnio do dolnej połówki tabeli i obie marzyły o powrocie do góry. Lepiej mecz zaczęli gospodarze, którzy po kwadransie prowadzili 10:0. Z czasem jednak punktować zaczęli Irlandczycy, którzy na kilka minut przed końcem objęli prowadzenie 14:13. Ostatnie słowo należało jednak do Włochów – w 80. minucie przedarł się skrzydłem Alessandro Izekor i Włosi wyszarpali zwycięstwo, przerywając serię trzech porażek.
- Poza tym:
• Dragons – Zebre Parma 20:13 (starcie dwóch ostatnich drużyn ligi i trzecia wygrana w sezonie ekipy z Newport; zdecydowały dwa przyłożenia gospodarzy z pierwszej połowy – najpierw po przechwyconym podaniu, a potem po przejęciu w kontrrucku);
• Sharks – Edinburgh 23:13 (drugie zwycięstwo zwycięstwo ekipy z Durbanu, ale drugie u siebie nad podróżującą ekipą z Europy; imponował zwłaszcza zdobywca pierwszego przyłożenia dla durbańczyków, obrońca Aphelele Fassi);
• Ospreys – Lions 33:21 (bardzo cenne zwycięstwo ekipy ze Swansei, która podtrzymała nadzieje na awans do play-off, ale teraz czekają ją trzy bardzo trudne mecze wyjazdowe – w Dublinie i w RPA);
• Stormers – Ulster 13:7 (ważne zwycięstwo kapsztadczyków; zaczęło się od wyniku 0:7 i dopiero przyłożenie Evana Roosa na kilka minut przed końcem dało gospodarzom wygraną);
• Munster – Cardiff 20:15 (nadspodziewanie zacięte spotkanie, długo bez jakichkolwiek punktów, a w drugiej połowie obie drużyny zdobyły po dwa przyłożenia; decydujący udział miał Jack Crowley, który zdobył aż 15 punktów dla gospodarzy, w tym decydujące przyłożenie na kwadrans przed końcem);
• Scarlets – Glasgow Warriors 3:45 (aż siedem przyłożeń Szkotów – w tym trzy Kyle’a Rowe’a – i aż trzy żółte kartki gospodarzy).
- W tabeli nadal na prowadzeniu Leinster, a za jego plecami pozycjami zmienili się Glasgow Warriors i Bulls. Ekipa z Południowej Afryki czuje już na plecach oddech Munsteru. Spore awanse zanotowały Benetton i Ospreys, z kolei z miejsc premiowanych awansem do play-off wypadły Edynburg i Lions. Na dno tabeli dopiero pierwszy raz w tym sezonie zepchnięte zostało Zebre, wciąż pozostające z tylko jedną wygraną.
Premiership - Anglia
W Anglii rozegrano czternastą kolejkę Premiership – do końca sezonu pozostały już tylko cztery.
- Northampton Saints – Saracens 41:30. W meczu pierwszej i trzeciej drużyny tabeli górą okazali się liderzy, którzy już po kwadransie prowadzili 17:0. I ilekroć Saracens zmniejszyli przewagę (na początku drugiej połowie tylko do czterech punktów), Saints znowu odskakiwali. Decydujące okazały się dwa przyłożenia zdobyte w ostatniej fazie meczu, podczas gry w przewadze po żółtej kartce Alexa Lewingtona, które zwiększyły różnicę między drużynami do aż 21 punktów. W tej sytuacji dwa przyłożenia tego samego Lewingtona dla londyńczyków w ostatnich minutach wyniku zmienić już nie mogły, dały jedynie gościom bonus ofensywny. Gwiazdą meczu był młody łącznik młyna zwycięskiej drużyny, Fin Smith, który przyćmił swego vis-à-vis, Owena Farrella, a jedynym słabym momentem jego występu była żółta kartka pod koniec spotkania.
- Harlequins – Bath 40:36. Sporo emocji w pojedynku mających ostatnio kłopoty Quins z rosnącym w siłę Bath (z debiutującym Jacques’em du Plessisem wskładzie). Londyńczycy zanotowali znakomity start w tym spotkaniu – po kwadransie prowadzili 14:3 (imponujące przyłożenie Marcusa Smitha), na koniec pierwszej połowy 33:3, a po kilku minutach drugiej już 40:3. Gospodarze dominowali w tym czasie absolutnie, ale w ostatniej półgodzinie obraz meczu zupełnie się zmienił i to Bath zaczęło punktować. Goście zdobyli pięć przyłożeń, z czego cztery w ostatnim kwadransie (wykorzystując bardzo skutecznie osłabienie gospodarzy po dwóch żółtych kartkach – przy czym w Bath oburzają się na błąd sędziów, którzy pierwszego z ukaranych graczy wpuścili na boisko z powrotem już po 7 zamiast po 10 minutach) i na kilka minut przed końcem zmniejszyli stratę do zaledwie czterech punktów. Tego już odrobić nie zdołali, ale zapisali na swoje konto przynajmniej dwa punkty bonusowe.
- Poza tym:
• Newcastle Falcons – Leicester Tigers 13:19 (jakże blisko pierwszej wygranej w sezonie byli Falcons – w ostatniej akcji trwającej blisko 20 doliczonych minut niemal zamieszkali w polu 22 m Tigers, którzy kolejno tracili graczy z żółtymi kartkami i zostali na boisku na chwilę nawet w dwunastkę);
• Gloucester – Bristol Bears 24:33 (gospodarze mocno postraszyli pnących się w górę tabeli gości – po 20 minutach prowadzili 21:7, a jeszcze do przerwy mieli pięć punktów przewagi i stracili ją dopiero w ostatnim kwadransie; goście cieszyli się z powrotu Maxa Malinsa i Ellisa Genge’a);
• Sale Sharks – Exeter Chiefs 41:5 (pewne zwycięstwo Sale po sześciu przyłożeniach, z czego połowę zaliczył młody skrzydłowy Tom Roebuck; warto zwrócić uwagę, że jesienią to Chiefs wygrali 43:0).
- Na prowadzeniu w lidze umocnili się Northampton Saints – ich przewaga wzrosła wskutek porażek najgroźniejszych rywali. Do czwórki wrócili Quins, a już tylko dwa punkty dzieli od niej Bristol Bears. Na cztery kolejki przed końcem wciąż osiem z dziesięciu drużyn ma realną szansę awansu do play-off.
- Swoją drogą, kluby Premiership mają na głowie łącznie około 150 mln funtów długu zaciągniętego u rządu brytyjskiego w okresie covidowym. Termin spłat zbliża się, a kluby chcą go przedłużyć. Rząd gotów się zgodzić, pod warunkiem jednak, że kluby przedstawią rozsądne plany biznesowe – ostrożność zrozumiała po niedawnych głośnych upadkach (skutkujących w sumie utratą przez brytyjski fiskus ok. 50 mln funtów niespłaconych należności), ale może to być trudne dla przynajmniej części klubów. Warto przy tym zwrócić uwagę, że upadek trzech klubów i skrócenie sezonu o cztery mecze dla każdej drużyny spowodował m.in., że podpisany właśnie z TNT kontrakt telewizyjny na dwa sezony ma wartość niższą niż obecny. Paradoksalnie, w przyszłym sezonie salary cap ma wzrosnąć z 5 do 6,4 mln funtów, a więc do poziomu sprzed pandemii (choć z tylko jednym graczem wyłączonym z limitu, a nie dwoma).
- W Championship tylko jedno zaległe spotkanie – Ealing Trailfinders nieoczekiwanie przegrali z Ampthill 21:29. Ekipa z Londynu pozostała jednak liderem (w końcu rywale nie grali) i nadal ma 10 punktów przewagi nad drugim w tabeli Coventry.
Super Rugby Pacific - Australia, Nowa Zelandia, Fiji, Samoa, Tonga
- Crusaders – Chiefs 37:26. Broniący mistrzowskiego tytułu Crusaders bardzo długo czekali na pierwsze zwycięstwo w sezonie – aż sześć rund. Wreszcie je odnieśli, a jest tym cenniejsze, że wywalczone w meczu z rywalem z Nowej Zelandii, który był wiceliderem ligowej tabeli. Gospodarze wyszli na prowadzenie po pięciu minutach gry i nie oddali go do końca – co prawda Chiefs starali się walczyć, utrzymywali dystans, który dawał im nadzieję, ale Crusaders cały czas zachowywali bezpieczną przewagę. Uwagę zwraca przyłożenie na początku drugiej połowy młynarza George’a Bella po imponującym jak na zawodnika na tej pozycji samotnym rajdzie. Warto jednak zwrócić uwagę, że Chiefs wyszli na boisko w Christchurch bez swojego kluczowego zawodnika, Damiana McKenziego.
- Highlanders – Hurricanes 12:47. Szósty mecz w sezonie i szóste zwycięstwo drużyny z Wellington. I to jakie – imponująco wysokie i odniesione w wyjazdowym pojedynku derbowym. Canes znakomicie mecz zaczęli, już do przerwy prowadząc 28:0. W drugiej połowie dorzucili kolejne trzy przyłożenia, ale stracili z kontuzją znakomitego młodego łącznika młyna Cama Roigarda. W tej sytuacji pewnie się cieszą, że za tydzień będą pauzować. A Roigarda na boisku zastąpił TJ Perenara i tak się złożyło, że obaj ci zawodnicy zdobyli w tym spotkaniu przyłożenia.
- Poza tym:
• Waratahs – Rebels 21:27 (zacięty pojedynek, kilkakrotnie zmieniające się drużyny na prowadzeniu; pięć minut przed końcem Waratahs zredukowali stratę do jednego oczka, ale ostatnie słowo należało do gości z Melbourne);
• Fijian Drua – Western Force 31:13 (prawdziwy mecz na wodzie, który w tych warunkach chyba odbyć się nie powinien; wygrana gospodarzy mimo 30 minut spędzonych w osłabieniu);
• Moana Pasifika – Blues 8:47 (po niezłym początku sezonu Moana radzi sobie coraz gorzej; w sobotnim starciu z Nowozelandczykami była bez szans, tym bardziej, że hat-tricka przyłożeń zaliczył Mark Tele’a; spotkanie rozegrano na Eden Park w Auckland, choć Blues występowali w roli gości; Blues to zwycięstwo kosztowało jednak kontuzjami trzech podstawowych graczy);
• Reds – Brumbies 19:20 (prawdziwy dreszczowiec z drużynami kilkakrotnie zmieniającymi się na prowadzeniu; stołeczna ekipa dzięki karnemu Noaha Lolesio wyszła na jednopunktowe prowadzenie na 10 minut przed końcem, i choć w końcówce gospodarze długo atakowali, nic im nie udało się już zmienić).
- Na czele tabeli nadal Hurricanes, jedyna niepokonana ekipa w stawce – ale choć przegrali wiceliderzy, dystans dzielący Canes od kolejnych drużyn nie wzrósł. Crusaders po pierwszej wygranej w sezonie wydobyli się z ostatniego miejsca. Swoją drogą, droga do play-off jest przed nimi otwarta – awansuje do niego aż osiem z dwunastu drużyn, a do ósmego miejsca obrońcy tytułu tracą tylko pięć punktów.
Major League Rugby - USA
W Major League Rugby rozegrano w świąteczny weekend cztery spotkania. W najciekawszym, derbach Teksasu, Houston SaberCats pokonali na wyjeździe Dallas Jackals 30:27, piątą wygraną w sezonie zapewniając sobie karnym na koniec meczu (ekipa z Houston pozostaje jedyną niepokonaną w lidze i liderem konferencji zachodniej). Ciekawie było też w meczu Chicago Hounds z drugą ekipą z zachodu, Seattle Seawolves – ekipa z „Wietrznego Miasta” prowadziła już po półgodzinie 26:0, ale przegrała 26:34. Wynik musiał gonić również trzeci na zachodzie San Diego Legion, który w starciu beniaminkiem z Miami na 20 minut przed końcem przegrywał 16 punktami, ale ostatecznie wygrał 22:21.
Japan Rugby League - Japonia
Najwyższa dywizja Japan Rugby League One pauzowała, ale w drugiej mieliśmy mecz na szczycie – Uruyasu D-Rocks pokonali w nim Green Rockets Tokatsu 31:28, a w drużynie zwycięzców po 9 miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją zobaczyliśmy Israela Folaua (swój powrót podkreślił przyłożeniem).
Premiership - Hong Kong
Zakończyły się rozgrywki Premiership w Hong Kongu. Szósty raz w historii (i zarazem szósty z rzędu) mistrzem kraju został HKFC, który w finale pokonał Hong Kong Scottish 15:6. W lidze uczestniczyło pięć drużyn, w sezonie zasadniczym najlepsze były HKFC i HKU Sandy Bay, ta ostatnia ekipa poległa jednak w półfinale ze Scottish.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]