Top 14 - Francja
- W dziewiętnastej kolejce Top 14 trudno było przed weekendem wskazać najciekawsze spotkanie – wszystkie zapowiadały się znakomicie i we wszystkich można było spodziewać się emocji. I to w gruncie rzeczy się sprawdziło (jedynym wyjątkiem był mecz Tulonu z Montpellier).
- Oyonnax – USA Perpignan 14:15. Choć do końca rundy zasadniczej pozostało jeszcze siedem spotkań, mecz z tego weekendu pomiędzy dwoma ostatnimi drużynami w tabeli był w praktyce meczem ostatniej szansy dla beniaminka z Oyonnax. Ten, korzystając z atutu własnego boiska, w pierwszych 20 minutach zdobył dwa przyłożenia i wyszedł na prowadzenie. Co prawda Katalończycy odpowiadali, ale zdołali zmniejszyć stratę tylko do sześciu punktów. To jednak było mniej niż przyłożenie z podwyższeniem i dzięki takiej właśnie akcji po kwadransie drugiej połowy goście wyszli na prowadzenie. Przez ostatnie 25 minut wynik się już nie zmienił (a bliżej podwyższenia prowadzenia byli goście, którzy dwukrotnie spudłowali z karnych w ostatnich minutach spotkania).
- Castres Olympique – Racing 92 21:23. Tu punkty początkowo padały z karnych. Po półgodzinie było 6:6 i dopiero w ostatnich minutach pierwszej połowy pojawiły się przyłożenia. Oba zdobyli gracze z Paryża, którzy dzięki temu do przerwy mieli 14 punktów przewagi. Po przerwie gospodarze zmniejszyli stratę kolejnym karnym, a potem posypały się żółte kartki. Na 10 minut przed końcem Castres zaliczyło karne przyłożenie, a goście zostali na boisku w trzynastkę. Gospodarze wykorzystali liczebną przewagę i dzięki kolejnemu przyłożeniu wyszli na jednopunktowe prowadzenie. I choć chwilę potem Racing został na boisku w dwunastkę po kolejnym kartoniku (już szóstym w tym meczu), właśnie wtedy wywalczył karnego, którego na trzy punkty zamienił Nolann le Garrec, dając wygraną jednak swojej drużynie.
- Aviron Bayonnais – Stade Rochelais 13:12. Twierdza w Bajonnie nadal niezdobyta – tym razem Baskowie wygrali w atlantyckich derbach, choć o wynik drżeli do końca. Roszelczycy rzucili się do ataku na początku spotkania, ale po paru minutach kontrolę przejęli nad nim gospodarze. Dominowali w pierwszej połowie, którą wygrali 10:0, a na początku drugiej odsłony meczu dorzucili kolejne trzy punkty (gościom mocno szwankowały m.in. auty). Wynik 13:0 widniał na tablicy jeszcze na kwadrans przed końcem, ale wtedy sytuacja się zmieniła. Roszelczycy przebudzili się i wykorzystali osłabienie gospodarzy po żółtej kartce, aby zdobyć dwa przyłożenia. Przy pierwszym z nich brakło skutecznego podwyższenia, więc nadal przegrywali, choć tylko jednym punktem. W 78. minucie szansę na wydarcie zwycięstwa bajończykom miał Antoine Hastoy, ale z karnego trafił w słupek.
- Union Bordeaux-Bègles – Stade Toulousain 31:28. Na koniec kolejki, w niedzielny wieczór, znakomite widowisko, którego ważnym momentem był powrót do piętnastek (chwilowy) Antoine’a Duponta. Co prawda zaczął mecz na ławce rezerwowych, ale wszedł na boisku już w czwartej minucie spotkania zastępując kontuzjowanego Thomasa Ramosa i zajmując pozycję łącznika ataku. Jego drużyna już wtedy przegrywała 0:5, a Bordeaux się nie zatrzymywało i jeszcze w pierwszej połowie zapisało na swoje konto cztery przyłożenia (m.in. znowu zapunktował znakomity Damian Penaud), na co Tuluza odpowiedziała tylko jednym, zresztą budzącym wątpliwości. Do przerwy było 24:7. Po przerwie obraz meczu się zmienił. Z ławki Tuluzy weszły kolejne gwiazdy i mistrzowie Francji zaczęli odrabiać straty, a po dwóch przyłożeniach Mathisa Lebela wyszli nawet na czteropunktowe prowadzenie. Jednak w ostatnich minutach Bordeaux ukąsiło po raz piąty i zdobyło trzy punkty przewagi. W samej końcówce Tuluza miała szansę na zmianę wyniku, zrezygnowała z łatwego karnego, który dałby jej remis, aby grać o pełną pulę, ale ostatecznie została w rękach jedynie z defensywnym punktem bonusowym.
- Poza tym:
• RC Toulon – Montpellier Hérault 54:7 (znakomity mecz Tulonu, który zaserwował rywalom aż osiem przyłożeń; 19 punktów Melvyna Jamineta);
• ASM Clermont – Section Paloise 31:28 (zacięty mecz, w którym obie drużyny zdobyły po cztery przyłożenia; o wygranej Clermont zadecydowała znakomita końcówka pierwszej i początek drugiej połowy);
• Stade Français – Lyon OU 22:13 (mimo przewagi paryżan na boisku jeszcze chwilę przed końcem Lyon prowadził, ale w ostatnich 10 minutach 10 punktów zadecydowało o zwycięstwie gospodarzy; ci zresztą do końca walczyli o czwarte przyłożenie, które dałoby im bonus ofensywny).
- Stade Français i Tuluza nadal przewodzą stawce, choć paryżanie zyskali trzy punkty przewagi nad najgroźniejszymi rywalami. Bordeaux awansowało na trzecie miejsce. Do szóstki wskoczył Tulon, wypadło zaś Castres, ale różnice punktowe są tu niewielkie (dziesiąte Clermont traci do szóstego miejsca tylko 4 punkty). Na dole tabeli Montpellier wróciło na miejsce zagrożone spadkiem – jest przedostatnie. Ostatnie Oyonnax traci już 11 punktów.
- Pro D2 odpoczywało.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
- W krajach celtyckich, Włoszech i RPA kibice mogli obejrzeć dwunastą kolejkę URC.
- Ospreys – Munster 17:27. Nietypowy przebieg miał jeden z pierwszych meczów kolejki. Walijscy Ospreys przez dużą część pierwszej połowy dominowali, ale nie zdobywali punktów. Co więcej, już po kwadransie mieli stracone trzy przyłożenia i przegrywali 0:19. Duża była w tym zasługa skrzydłowego Irlandczyków Seana O’Briena, który dwukrotnie przechwytywał podania przeciwników i zaliczał indywidualne akcje prawym skrzydłem (druga z nich naprawdę warta obejrzenia, ale dostępnego w Polsce filmiku niestety nie znalazłem). Walijczycy zmniejszyli straty dopiero pod koniec pierwszej połowy, a paradoksalnie, ostatnia akcja przed przerwą była jedyną, w której to Munster zadomowił się na dłużej pod polem punktowym rywali (i choć miał karnego za karnym, a rywale zostali w czternastkę, punktów wtedy nie zdobył). Na starcie drugiej połowy Walijczycy zmniejszyli stratę do tylko siedmiu punktów, ale chwilę potem Munster powiększył przewagę dzięki przyłożeniu RG Snymana i dorzucił karnego. Walijczycy do końca walczyli o zmianę wyniku, Alex Cuthbert dorzucił przyłożenie, ale ten sam zawodnik w ostatniej akcji tuż przed nieuniknionym wydawałoby się kolejnym przyłożeniem doznał kontuzji i zamiast dwóch punktów bonusowych, nie zdobyli żadnego.
- Connacht – Lions 14:38. Ten weekend był chyba pierwszym w tym sezonie URC, w którym komplet zwycięstw odniosły drużyny południowoafrykańskie. I jeśli na domowe zwycięstwa czy wygraną Bulls w Newport nad Dragons można było bezpiecznie stawiać, to w starcie w Galway faworytem wydawali się gospodarze. I po kwadransie gry wydawało się, że Lions wyjadą z Irlandii na tarczy – co prawda jako pierwsi zdobyli przyłożenie, ale gospodarze szybko wyrównali, a na dodatek czerwoną kartkę zobaczył filar Lions i pozostałe 65 minut musieli grać w osłabieniu. Tym bardziej imponująca była ich postawa – jeszcze w pierwszej połowie wrócili na prowadzenie, w drugiej połowie dorzucili cztery przyłożenia i wysoko wygrali.
- Poza tym:
• Glasgow Warriors – Cardiff 17:13 (po pierwszej połowie gospodarze przegrywali 0:13,jednak na początku drugiej części spotkania zdobyli dwa przyłożenia i zyskanego w ten sposób prowadzenia nie oddali do końca);
• Sharks – Ulster 22:12 (pierwsze od bardzo dawna zwycięstwo Sharks, o którym zadecydowało przyłożenie Bongiego Mbonambiego na kwadrans przed końcem);
• Scarlets – Benetton Treviso 16:13 (po 20 minutach gry Włosi prowadzili 13:3, ale potem nie zdobyli już żadnego punktu, a Walijczycy odrabiali straty – zwycięstwo wyszarpali swoim jedynym przyłożeniem po maulu autowym z udziałem większości drużyny już w doliczonym czasie gry; dopiero trzecie zwycięstwo Scarlets w tym sezonie);
• Stormers – Edinburgh 43:21 (wysokie zwycięstwo Kapsztadczyków, w których barwach pierwszy raz w tym sezonie zagrał Frans Mahlerbe; aż siedem przyłożeń, z czego trzy zaliczył Sulaiman Hartzenberg, a po dwa dorzucili drugi skrzydłowy Leolin Zas i Evan Roos);
• Dragons – Bulls 10:31 (kolejna porażka Dragons, a Bulls nie tylko wygrali na wyjeździe, ale w ostatniej akcji meczu wywalczyli bonus ofensywny;
• Zebre Parma – Leinster 7:31 (choć Irlandczycy grają w całości rezerwami, Włosi nie mieli szans; jeszcze na pierwsze przyłożenie odpowiedzieli własnym, ale kolejne cztery pozostały już bez odpowiedzi).
- W tabeli nadal na czele Leinster przed Bulls i Glasgow Warriors. Awansowały pozostałe drużyny z RPA, w tym Sharks, którzy wydostali się z ostatniego miejsca, spychając nań Dragons.
Premiership - Anglia
- W Anglii po przerwie rozegrano trzynastą kolejkę Premiership.
- Bristol Bears – Northampton Saints 52:21. Weekend zaczął się od niespodzianki – zajmujący dalekie miejsce Bristol Bears pokonali liderów ligowej tabeli, Northampton Saints. I to jak – zaaplikowali im aż siedem przyłożeń. Jeszcze w pierwszej połowie nie zanosiło się na taki pogrom – choć bristolczycy szybko wyszli na prowadzenie, do przerwy wygrywali tylko 17:7. Po przerwie też początkowo na ich przyłożenia goście potrafili się odgryźć. Jednak im bliżej było końca meczu, tym przewaga gospodarzy była większa i skończyło się na aż 31 punktach różnicy. Dla Saints to pierwsza ligowa porażka od listopada.
- Saracens – Harlequins 52:7. Londyńskie derby, rozgrywane na stadionie Tottenhamu, zdecydowanie na korzyść Saracens. Ekipa Owena Farrella (rozgrywającego w barwach klubu swój 250. mecz) zaliczyła w tym meczu osiem przyłożeń, po cztery w każdej połowie, i nie dała zagrozić sobie rywalom. O tym, jak dziurawa była obrona Quins w tym meczu, najlepiej świadczy ostatnie przyłożenie spotkania, a najładniejsza z akcji była chyba ta zwieńczona jednym z dwóch przyłożeń Seana Maitlanda, z fantastycznym podaniem Elliota Daly’ego. Po meczu sporo kontrowersji budzi brak sprawdzenia przez sędziego TMO sytuacji z zagraniem faul na Farrellu – podobno sędzia nie chciał być posądzony, że działa pod presją telewizji (skoro jeden z telewizyjnych komentatorów stwierdził, że TMO powinno się tym zająć).
- Poza tym:
• Leicester Tigers – Gloucester 25:27 (kolejna niespodzianka, Gloucester po półgodzinie prowadził już 17:3, a różnicę w tym meczu zrobiła zdecydowanie lepsza skuteczność z podstawki Santiago Carrerasa niż Jamiego Shillcocka; świetna postawa także Zacha Mercera, wciąż udowadniającego Steve’owi Borthwickowi, że jego pominięcie w powołaniach do kadry było błędem);
• Exeter Chiefs – Newcastle Falcons 25:16 (choć Falcons zdobyli przyłożenie na samym początku meczu, jeszcze w pierwszej połowie stracili cztery i ponieśli trzynastą porażkę w trzynastym meczu sezonu);
• Bath – Sale Sharks 42:24 (w starciu Finna Russella i George’a Forda Szkot nie tylko wygrał w zdobytych punktach 17:9, ale też wykorzystał pierwszego w swojej karierze drop goala).
- Northampton Saints czuje już na plecach oddech rywali. Dotychczasowy wicelider, Harlequins, obsunął się w tabeli, wyprzedzony przez trzy kolejne drużyny. Tuż za nim znaleźli się Bristol Bears, którzy dołączyli do grupy walczącej o play-off. Na dnie tabeli nieodmiennie Newcastle Falcons.
- W najciekawszym meczu w Championship Doncaster Knights zremisowali z Cornish Pirates 27:27, ratując remis 10 punktami zdobytymi w samej końcówce spotkania. Na czele tabeli nadal Ealing Traiflinders, które pokonało London Scottish 52:35 (jeszcze na 10 minut przed końcem goście przegrywali nieoczekiwanie tylko trzema punktami), a na drugim miejscu Coventry, które wygrało z Hartpury University 47:17.
Super Rugby Pacific - Australia, Nowa Zelandia, Fiji, Samoa, Tonga
- W Super Rugby Pacific w piątej kolejce najwięcej uwagi przyciągały dwa spotkania pomiędzy drużynami nowozelandzkimi.
- Chiefs – Highlanders 28:21. W pierwszych nowozelandzkich derbach górą okazali się Chiefs, którzy pokonali Highlanders w dużej mierze dzięki brakowi dyscypliny w szeregach gości. Ekipa z Dunedin zaliczyła w pierwszej połowie dwie żółte kartki, a na początku drugiej – czerwoną. Chiefs, do których szeregu po wielu miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją wrócił Emoni Narawa, bezlitośnie wykorzystywali okresy gry w przewadze i po godzinie gry prowadzili już 28:0. Dopiero wtedy odgryzać zaczęli się goście, którzy także wykorzystali osłabienie Chiefs po żółtej kartce i nieoczekiwanie wrócili do meczu – zdobyli trzy przyłożenia, na dwie minuty przed końcem zmniejszyli stratę do siedmiu punktów i w ostatniej akcji mieli piłkę w rękach na połowie rywali.
- Blues – Crusaders 26:6. W drugim nowozelandzkim starciu uwagę przyciągali Crusaders, którzy bronią tytułu mistrzowskiego, a sezon zaczęli od czterech porażek. I tę fatalną serię kontynuowali w ten weekend. Jeszcze w pierwszej połowie, w której drużyny wymieniały się tylko karnymi, dwukrotnie wyrównywali i do przerwy przegrywali tylko 6:9. Jednak w drugiej części spotkania Blues już na początku zaliczyli dwa przyłożenia i podnieśli prowadzenie do 17 punktów. Po tym ciosie Crusaders już się nie podnieśli.
- Poza tym:
• Hurricanes – Rebels 54:28 (aż osiem przyłożeń zwycięzców, którzy rozstrzygnęli mecz w pierwszej połowie, tuż przed przerwą prowadząc już 33:0 – i to pomimo aż 13 zmian w piętnastce w stosunku do poprzedniego spotkania; warto zwrócić uwagę na przyłożenie Brada Shieldsa w pierwszym jego meczu dla Canes po kilku latach nieobecności);
• Brumbies – Moana Pasifika 60:21 (jeszcze na pierwsze przyłożenie Moana odpowiedziała swoim i doprowadziła do remisu, ale potem z tymi odpowiedziami było znacznie gorzej, a ekipa z Canberry zatrzymała się dopiero na dziewięciu przyłożeniach);
• Fijian Drua – Waratahs 39:36 (mnóstwo emocji, Fidżyjczycy po 10 minutach przegrywali 0:10, potem zdobyli 26 punktów z rzędu, a w drugiej połowie pozwolili ekipie z Sydney doprowadzić do remisu; decydowała dogrywka, w której grający w osłabieniu po żółtej kartce gospodarze wywalczyli zwycięstwo dzięki drop goalowi Kemu Valetiniego, który odpowiedział na nieudaną próbę Tane Edmeda);
• Western Force – Reds 40:31 (niespodzianka, pierwsze zwycięstwo Western Force i to nad ekipą z czołowej trójki, odniesione w dużej mierze dzięki znakomitemu początkowi spotkania – po półgodzinie było 21:0, a do przerwy 28:5).
- Po piątej kolejce Super Rugby Pacific mamy w stawce tylko jedną drużynę niepokonaną (Hurricanes) i jedną z kompletem porażek – nieoczekiwanie obrońców tytułu, Crusaders, którzy spadli na ostatnie miejsce w lidze po tym, jak pierwszą wygraną odnieśli Western Force.
Japan Rugby League One - Japonia
- Na start jedenastej kolejki Japan Rugby League One (to już półmetek rundy zasadniczej) mieliśmy pojedynek obrońców mistrzowskiego tytułu, Spears Funabashi Toky0-Bay, z liderami ligowej tabeli, czyli Saitama Wild Knights. Wygrali zdecydowanie Wild Knights, 55:22, a dwa ostatnie przyłożenia zdobyli bracia Yamasawa, którzy wzajemnie sobie także przy nich asystowali. Bardzo ciekawie było w starciu dwóch drużyn z czołówki, w którym Tokyo Sungoliath przegrało z Yokohama Eagles 35:37. Z 0:10 po kwadransie zrobiło się na koniec pierwszej połowy 35:10 (pierwsze przyłożenie dla tokijczyków zdobył Cheslin Kolbe, a przy ostatnim uratował od utraty przyłożenia swoją drużynę, zaliczył przejęcie na linii bramkowej i uruchomił błyskawiczną akcję drużyny przez całą długość boiska, ale w drugiej połowie sytuacja znowu się odmieniła o 180 stopni i kolejne 27 punktów zdobyli goście, zwycięstwo wyszarpując dzięki karnemu Yu Tamury w doliczonym czasie gry.
- Nadspodziewanie dużo emocji było też w stołecznych derbach, w których wicelider ligowej tabeli, Brave Lupus Tokyo, pokonał Black Rams Tokyo 40:33 (jeszcze na pięć minut przed końcem był remis). Poza tym Shizuoka BlueRevs wygrali z Toyota Verblitz 24:8, Kobe Steelers wygrali z Hanazono Liners 60:17, a Mie Heat uległo Sagamihara Dynaboars 26:31. W tabeli czołowa trójka bez zmian (Wild Knights – Brave Lupus – Sungoliath). Steelers i Eagles odskoczyli Spears, które znowu straciło dystans do miejsc premiowanych awansem do play-off.
- Mamy już pierwsze rozstrzygnięcie na trzecim poziomie rozgrywek – Hino Red Dolphins po wygranej nad Koto Blue Sharks wypracowali już na tyle dużą przewagę nad trzecią drużyną ligi (24 punkty), że na pewno będą jedną z dwóch drużyn, które awansują na drugi poziom.
Major League Rugby - USA
W czwartej kolejce Major League Rugby najwięcej uwagi przyciągało starcie dwóch niepokonanych drużyn z konferencji zachodniej. I słusznie, bo emocji nie brakło, a Seattle Seawolves przegrali z Houston SaberCats 40:42. Houstończycy pozostali już jedyną drużyną z kompletem zwycięstw w lidze. Ekipę ze Seattle wyprzedził w tabeli konferencji San Diego Legion, który pokonał Old Glory DC 27:11. Pierwszą wygraną w sezonie zaliczyła drużyna z Los Angeles, która pokonała Utah Warriors. Na wschodzie pierwsze zwycięstwo odniósł beniaminek z Miami – Sharks pokonali innego debiutanta w stawce, Anthem, 50:21 (błyszczeli Urugwajczycy z Felipe Etcheverry’m na czele, który zdobył 20 punktów). Tu nadal na prowadzeniu New England Free Jacks (22:17 z Chicago Hounds) i NOLA Gold (35:22 z Dallas Jackals).
Super Rugby Americas - Południowa Ameryka
W Super Rugby Americas trzecią już porażkę w tym sezonie odnieśli obrońcy tytułu mistrzowskiego z Montevideo – tym razem Peñarol przegrał z argentyńskimi Pampas 20:38, i to pomimo prowadzenia po kwadransie 10:0. Pierwsze potknięcie w sezonie zaliczyła druga argentyńska drużyna, liderzy ligi Dogos, którzy zremisowali 23:23 z Selknanem – Chilijczycy wyrwali remis w ostatniej akcji meczu. Drugą wygraną w drugim meczu na swoim boisku odnieśli American Raptors – tym razem zaskoczyli, wygrywając z Yacare 35:33 (odbierając ekipie z Paragwaju szansę nawet na awans na fotel lidera ligi).
Didi 10 - Gruzja
W Gruzji rozegrano ostatnią kolejkę rundy zasadniczej tamtejszej ligi Didi 10. Do fazy play-off awansuje tutaj aż sześć spośród dziesięciu drużyn. Tym ciekawszy jest brak wśród uczestników rundy finałowej obrońców tytułu mistrzowskiego, Charebi Rustawi. Do awansu wystarczyło im wygrać w ten weekend z Batumi (to poniekąd rewanż za finał sprzed roku), ale mistrzowie przegrali 18:24 i dali się zepchnąć z szóstego miejsca drużynie Bolnisi Koczebi, która wygrała z Kazbegi 38:17. Zdecydowanie najlepszą drużyną fazy zasadniczej było Lelo Tbilisi, które w 18 spotkaniach tylko raz poniosło porażkę (a w ten weekend rozgromiło Akademię Tbilisi aż 89:7). Pamiętajmy jednak, że Lelo także i przed rokiem było najlepsze na tym etapie, ale poległo w fazie play-off i nawet nie zagrało w finale. Drugie miejsce zajęło Aja Kutaisi. W składzie play-off tylko jedna zmiana w stosunku do poprzedniego sezonu – miejsce mistrzów zajęła drużyna Chwamli Tbilisi.
SA Cup - Południowa Afryka
W Południowej Afryce ruszył turniej pod nazwą SA Cup. Jest on przeznaczony dla drużyn z tego kraju dotąd występujących w Currie Cup na obu jego poziomach, ale z wyłączeniem drużyn związanych z czterema franczyzami URC. Stawką rywalizacji są cztery miejsca w najwyższej dywizji w kolejnej edycji Currie Cup. W pierwszej kolejce komplet zwycięstw odniosły drużyny, które rok temu rywalizowały na wyższym poziomie – Griquas rozgromili Leopards 88:0, Cheetahs pokonali Boland Kavaliers 38:7, Pumas wygrali z SWD Eagles 43:22, a ubiegłoroczni beniaminkowie w wyższej dywizji, Griffons, ograli Border Bulldogs 52:8.
Inter-District Championship - Szkocja
W Szkocji ruszyły zaplanowane na trzy weekendy rozgrywki Inter-District Championship, w których uczestniczą reprezentacje czterech regionów (wskrzeszone po kilkudziesięciu latach przerwy rok temu). W pierwszy weekend Edynburg przegrał z Południem 24:27 (ekipa z Borders odrobiła w drugiej połowie 18-punktową stratę), natomiast Glasgow i Zachód pokonało Caledonia Reds (broniących tytułu mistrzowskiego) 26:22.
Super Rugby Aupiki - Nowa Zelandia
W kobiecym Super Rugby Aupiki coraz wyraźniejsza różnica między zespołami. Na dwie kolejki przed końcem fazy zasadniczej znamy uczestników finału. Wyraźnie liderujące w tabeli Chiefs Manawa pokonały Hurricanes Poua 43:12 (spory udział w wygranej miała Ruby Tui), a drugie Blues wygrały z Matatū 27:17. Ta ostatnia drużyna broni tytułu mistrzowskiego, tymczasem obecnie zajmuje ostatnie, czwarte miejsce, z kompletem porażek na koncie.
Super W - Australia
Do klubowych rozgrywek kobiecych w Nowej Zelandii dołączyły także te australijskie – Super W. Ruszyły tydzień temu i zaczęły się od rewanżu za ubiegłoroczny finał. Queensland Reds nie odpłaciły za porażkę i znowu przegrały z Fijiana Drua - 21:32. Od wysokiego zwycięstwa zaczęła inna czołowa drużyna, Waratahs, która rozbiła Brumbies 45:10. W ten weekend w najciekawszym starciu Waratahs pokonały Fidżyjki i to bardzo wysoko - 62:21 (zdecydowało pięć przyłożeń Australijek w drugiej połowie). W tabeli z dwoma zwycięstwami prowadzą Waratahs i Western Force, które w ten weekend nieoczekiwanie pokonało Reds.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]