Top 14 - Francja
- Drużyny uczestniczące w Top 14 zameldowały się na półmetku fazy zasadniczej. Brakło najlepszych francuskich zawodników, co z pewnością bolało część trenerów, ale taki jest urok Top 14 – tutaj rozgrywek całkiem przerwać w okresie Pucharu Sześciu Narodów się nie da.
- Union Bordeaux-Bègles – Stade Français 26:30. Ekipa Bordeaux, pozbawiona niemal całego ataku, który pewnie będzie stanowić o sile reprezentacji Francji, została wreszcie w lidze powstrzymana. Gracze z południa dwukrotnie wychodzili w tym meczu na prowadzenie, a po półgodzinie gry wygrywali nawet 21:6. Przyłożenia młodziutkiego Sergo Abramiszwiliego i Jeremy’ego Warda pozwoliły paryżanom wrócić do gry. Na początku drugiej połowy zdobyli niewielką przewagę, ale stracili ją po trzecim przyłożeniu gospodarzy. Ci przeważali, ale na kilka minut przed końcem pozwolili rywalom na przechwyt i Stéphane Ahmed zdobył przyłożenie, które dało zwycięstwo gościom.
- RC Toulon – Stade Rochelaise 25:23. W pierwszej połowie na tablicę wyników wpisywało się tylko dwóch graczy – łącznik młyna gości, Teddy Iribaren, i zwolniony z kadry Francji na weekend obrońca gospodarzy, Melvyn Jaminet. Po dwunastu minutach, przyłożeniu (po zablokowanym kopie rywala) i trzech kopach pierwszego z wymienionych, La Rochelle prowadziło 13:0. Potem jednak Jaminet zaczął dostawać szanse z karnych i bezlitośnie je wykorzystywać, dzięki czemu Tulon zmniejszył stratę i do przerwy przegrywał tylko 12:16. W drugiej połowie pojawiło się urozmaicenie – przyłożenie Bena White’a (który okupił je kontuzją) pozwoliło gospodarzom wyjść na prowadzenie, a kolejne punkty dokładał znowu Jaminet. Co prawda La Rochelle dzięki karnemu przyłożeniu z powrotem wyszło na czoło, ale ostatnie słowo należało do Jamineta – karnym w 80. minucie rozstrzygnął losy meczu na swojej drużyny (a na swoje konto zapisał w sumie 20 punktów przy stuprocentowej skuteczności z kopów).
- Racing 92 – Stade Toulousain 20:27. Francuskich kadrowiczów nie było już na boiskach Top 14 (poza szóstką, którą Fabien Galthié zgodnie z umową z LNR zwolnił na weekend), ale kibice Tuluzy cieszyli się z obecności Antoine’a Duponta (który zagrał swój przedostatni mecz, zanim dołączy do kadry dla odmiany siódemkowej). I Dupont zaznaczył swoją obecność na boisku, m.in. zdobywając pierwsze przyłożenie swojego zespołu, które dało wyrównanie wyniku. Mimo to do przerwy to gospodarze prowadzili, choć tylko jednym punktem. Dopiero w drugiej połowie ekipa z Tuluzy wysforowała się na prowadzenie. I choć na pięć minut przed końcem gospodarze po przyłożeniu Tristana Teddera zmniejszyli stratę do dwóch punktów, moment później stracili czwarte przyłożenie w tym meczu, którego autorem była młoda włoska gwiazda Ange Capuozzo. Co prawda brakło skutecznego podwyższenia, ale wynik się już nie zmienił, a Racing nie zdobył nawet defensywnego bonusu.
- Poza tym:
• Aviron Bayonnais – Oyonnax 21:17 (baskijska twierdza nadal niezdobyta – i to mimo faktu, że dwa pierwsze przyłożenia w meczu zdobyli goście);
• Castres Olympique – ASM Clermont 20:23 (mimo przewagi w przyłożeniach porażka gospodarzy, którym brakło skuteczności z podstawki);
• Lyon OU – USA Perpignan 36:24 (bardzo ważny mecz dla układu w dole tabeli – dzięki zwycięstwu, o którym zadecydowała w dużej mierze wygrana 17 punktami pierwsza połowa, Lyon uciekł z „czerwonej strefy”);
• Montpellier Hérault – Section Paloise 22:17 (bardzo cenne zwycięstwo czerwonej latarni ligowej tabeli nad drużyną z czołówki).
- Racing 92 mimo porażki pozostał na pierwszym miejscu z trzema punktami przewagi nad drugą paryską drużyną, Stade Français, oraz Bordeaux. Czwarta jest Tuluza, która zmniejszyła swoją stratę do lidera do czterech oczek. Na dole tabeli ze strefy spadkowej wydostał się Lyon. Zwycięstwo nie dało Montpellier awansu z ostatniego miejsca w lidze, ale strata tej drużyny do dwóch poprzedzających ją ekip zmniejszyła się do tylko jednego punktu.
- W Pro D2 fotel lidera wreszcie straciło Vannes – w spotkaniu otwierającym kolejkę uległo na wyjeździe Nevers 3:25, choć do przerwy skromnie prowadziło. Bretończyków na pierwszym miejscu w lidze zmieniło Provence, które w emocjonującym spotkaniu kończącym kolejkę pokonało Brive 30:24 (siedem razy drużyny zmieniały się na prowadzeniu, sędzia pokazał cztery żółte kartki, a decydujące siedem punktów zwycięzcy zdobyli w 80. minucie). Tuż za plecami czołowej dwójki jest Béziers, które odniosło cenne i wysokie zwycięstwo nad Agen (44:25). Wśród zwycięzców znów szaleli Portugalczycy Samuel Marques i Raffaele Storti – pierwszy zaliczył 19 punktów, a drugi hat-tricka przyłożeń). Niewiele gorzej zaprezentowali się ich kadrowi koledzy z Colomiers – dwa przyłożenia w meczu z Rouen zdobył Rodrigo Marta, a trzecie dorzucił Vincent Pinto. Spośród drużyn czołówki wpadkę zanotowało Mont-de-Marsan, które uległo Aurillac 24:27. Zwracają uwagę wygrane beniaminków: Dax pokonało pogrążony w kryzysie Biarritz (Baskowie są przedostatni w tabeli, wyprzedzając jedynie Rouen), a Valence Romans pokonało Grenoble.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
- W URC w ten weekend rozegrano tylko jedno spotkanie, pozostałe z dziewiątej rundy – południowoafrykańskie derby.
- Bulls – Lions 30:28. Spotkanie zaczęło się po myśli gości, którzy po dwóch przyłożeniach Marcela Louwa w pierwszych 20 minutach objęli prowadzenie 12:3. Jednak jeszcze przed przerwą przewagę stracili i schodząc z boiska przegrywali jednym punktem. Po przerwie gospodarze budowali przewagę i na 20 minut przed końcem prowadzili 27:18. Lions przebudzili się wtedy i na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem zdobyli jednopunktową przewagę. Jednak nie na długo – tuż przed upływem regulaminowego czasu Johan Goosen karnym dał z powrotem prowadzenie Bulls. Szansę na odpowiedź Lions jeszcze dostali, ale Jordan Hendrikse nie trafił karnego z 50 m.
- W tabeli URC wszystkie drużyny mają już identyczną liczbę spotkań na koncie. Zwycięstwo pozwoliło Bulls na awans na czwarte miejsce. Podskoczyli też w rankingu Lions (o jeden szczebel) dzięki bonusowi defensywnemu.
Premiership - Anglia
- W dwunastej kolejce Premiership ekipy wyszły na boiska osłabione brakiem reprezentantów Anglii.
- Harlequins – Leicester Tigers 19:20. Nieobecność reprezentantów na pewno mocno odczuli Harlequins, którzy stracili przez to swoich reżyserów gry, Danny’ego Care’a i Marcusa Smitha. Z kolei w ekipie Tigers błyszczeli gracze z Południowej Afryki – w pierwszej półgodzinie na prowadzenie 10:0 wyprowadzili gości Handrè Pollard i Jasper Wiese. Quins zdołali odrobić straty i w drugiej połowie wyszli na prowadzenie, ale na 10 minut przed końcem po przyłożeniu legendy Quins Mike’a Browna (który grał przeciwko drużynie, w której spędził wiele lat) i kolejnych kopach Pollarda Tigers prowadzili sześcioma punktami. Gospodarze walczyli o zwycięstwo do końca i krótko przed końcowym gwizdkiem zdobyli wreszcie upragnione przyłożenie – jednak do szczęścia brakło im skutecznego podwyższenia.
- Bristol Bears – Bath 57:44. Prawdziwy festiwal przyłożeń obejrzeli w lokalnych derby kibice w Bristoli – w meczu padło aż 101 punktów. Gospodarze spotkania zdobyli cztery przyłożenia w pierwszych 20 minutach i zbudowali wówczas 18-punktową przewagę (m.in. wykorzystując żółte kartki dla dwóch graczy rywali). I choć zawodnicy Bath zaczęli wreszcie odpowiadać, gra cios za cios odpowiadała bristolczykom, którzy prowadzili aż do końca. Dopiero po karnym przyłożeniu na kwadrans przed końcem Bath zmniejszyło stratę do sześciu punktów, ale nie wykorzystało kilku minut podwójnej przewagi, a w końcówce gospodarze przypieczętowali zwycięstwo swoim ósmym przyłożeniem po fatalnym błędzie Finna Russella (ryzykowny kop w poprzek boiska we własnym polu 22 m zamiast wyprowadzić szybką akcję na wagę zwycięstwa trafił w ręce rywali). 20 punktów dla Bears (z czego 15 z kopów) zdobył reprezentant Stanów Zjednoczonych AJ MacGinty.
- Poza tym:
• Northampton Saints – Newcastle Falcons 38:13 (choć tydzień temu Falcons wreszcie wygrali w spotkaniu pucharowym, nie przełożyło się to na pierwszą wygraną w lidze – jedyne przyłożenie Adama Radwana to było zdecydowanie za mało, choć po nim goście przez moment prowadzili 10:7);
• Saracens – Exeter Chiefs 40:22 (Saracens w pełni wykorzystali przewagę, jaką dała im odmowa Owena Farrella gry w reprezentacji – niedawny kapitan Anglii zdobył z kopów 15 punktów, w tym z 40-metrowego drop goala);
• Gloucester – Sale Sharks 32:20 (drogę do pierwszego od dawna ligowego zwycięstwa Gloucesteru rozpoczął zapomniany przez Steve’a Borthwicka skrzydłowy Ollie Thorley: najpierw powstrzymał nad polem punktowym Cobusa Wiese, a potem zaliczył świetne przyłożenie).
- Potknięcia Harlequins i Bath spowodowały, że przewaga liderujących Northampton Saints nad najbliższymi rywalami wzrosła do siedmiu punktów. Do czołowej czwórki wrócili Saracens, a zwycięstwo nad Bath powoduje, że wciąż nadzieję na awans do play-off mogą mieć zajmujący ósme miejsce Bristol Bears.
- W Championship m.in. dwa spotkania pomiędzy zespołami z czołówki. Coventry mimo pogoni w końcówce przegrało z Cornish Pirates 19:21. Natomiast Ealign Trailfinders pokonali Doncaster Knights 49:31. Na czele ligowej tabeli jest ekipa z Ealing z dwoma punktami przewagi nad Kornwalijczykami i trzema nad Coventry. Zwraca uwagę druga wygrana w sezonie przedostatniego Cambridge (33:14 nad Caldy).
Japan Rugby League One - Japonia
- W Japonii dokończono szóstą kolejkę najwyższej dywizji Japan Rugby League One. Niepokonana dotąd ekipa Brave Lupus Tokyo podtrzymała swój status, wygrywając z drużyną Toyota Verblitz 28:12. To było też starcie dwóch do niedawna etatowych łączników ataku All Blacks – po stronie wygranych grał Richie Mo’unga, a przeciwko niemu występował Beauden Barrett. Mo’unga ma więcej powodów do zadowolenia – zaliczył 13 punktów, asystę i tytuł najlepszego gracza meczu, tymczasem Barrett jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska z kontuzją i od tego momentu na boisku dominowali gracze BL. Spotkanie oglądało ponad 18 tys. widzów. Brave Lupus nadal na drugim miejscu, dwa punkty za Saitama Wild Knights. Mo’ungę i Barretta w ten weekend przyćmił inny łącznik ataku z Nowej Zelandii, Bryn Gatland (syn Warrena Gatlanda). W meczu Yokohama Eagles – Kobe Steelers zaliczył aż 21 punktów (w tym dwa przyłożenia) i w dużej mierze dzięki niemu goście wygrali 31:27. Poza tym Shizuoka Blue Revs pokonali Hanazono Liners 50:12 (tu gwiazdą meczu był Charles Piutau, który zdobył dwa przyłożenia), a Black Rams Tokyo ulegli obrońcom mistrzowskiego tytułu, Spears Funabashi Tokyo-Bay, 17:18 (tuż przed końcem gospodarze wyszli na prowadzenie dzięki karnemu przyłożeniu, ale Spears zdołali odpowiedzieć karnym, który dał im wygraną).
División de Honor - Hiszpania
- Zakończyła się pierwsza część sezonu hiszpańskiej División de Honor. Na pierwszych dwóch miejscach tabeli znaleźli się obaj finaliści z poprzedniego sezonu, tyle że w odwróconej kolejności – liderem jest wicemistrz z Burgos, a wiceliderem obrońca tytułu mistrzowskiego – VRAC. Oba zespoły zdecydowanie dominują w stawce i w pierwszej części sezonu poniosły tylko po jednej porażce. Do grupy mistrzowskiej awansowały też drużyny Ciencias z Sewilli, Alcobendas z Madrytu (po rocznym karnym pobycie na niższym poziomie ligowym), Santboiana spod Barcelony i druga ekipa z Valladolid, El Salvador. Ta ostatnia była najbardziej niepewną awansu przed ostatnim weekendem, ale pokonała najsłabsze w lidze Pozuelo, podczas gdy porażki poniosły konkurujące z nią drużyny Complutense Cisneros i Barça.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]