Champions Cup
- W ten weekend rozegrano ostatnie mecze fazy grupowej europejskich pucharów. Przed ostatnimi meczami nawet ekipy z kompletem porażek w dotychczasowych meczach miały szanse na awans do kolejnej rundy – spośród 24 drużyn aż 16 awansowało do play-off, a kolejne cztery pocieszyły się przejściem do fazy pucharowej Challenge Cup.
- Connacht – Bristol Bears 27:10. Znakomity występ Irlandczyków na koniec fazy grupowej Champions Cup – po trzech porażkach wreszcie wygrali i to w meczu z dodatkowym smaczkiem (rywali prowadzi były ich trener, który do Bristolu ściągnął kilku ich kolegów, ostatnio Kierana Marmiona). Już w siódmej minucie gospodarze zdobyli pierwsze przyłożenie meczu po znakomitej szybkiej akcji graczy ataku, a chwilę potem zyskali liczebną przewagę po czerwonej kartce Josha Caulfielda (za nadepnięcie na twarz Finlay’a Bealhama). W efekcie po pierwszej połowie prowadzili 17:3, choć stracili kontuzjowanego JJ Hanrahana. Drugą połowę zaczęli od akrobatycznego przyłożenia najlepszego na boisku Andrew Smitha – co prawda sędzia dopatrzył się aptekarskiego autu, ale Smith moment później przyłożył piłkę bez żadnych wątpliwości. Co prawda chwilę potem bliski fantastycznego przyłożenia w odpowiedzi był Virimi Vakatawa, ale w ostatniej chwili wypuścił piłkę z rąk. Bristolczycy zdołali odpowiedzieć karnym przyłożeniem dopiero w ostatniej akcji meczu. Jednak przegrali, a porażka ta kosztowała ich awans do fazy play-off europejskich pucharów, który zapewnili sobie Irlandczycy (choć będzie to tylko Challenge Cup).
- Harlequins – Ulster 47:19. Starcie dwóch znakomitych drużyn miało sporą stawkę, bo Ulster z zaledwie czterema punktami na koncie po trzech meczach potrzebował wygranej do awansu do Champions Cup. Jednak pewni awansu londyńczycy nie odpuścili tego meczu i zaprezentowali znakomite rugby. Jeszcze na pierwsze ich przyłożenie (zdobyte w momencie dekoncentracji dominującego wówczas na boisku Ulsteru) belfastczycy odpowiedzieli własnym, ale potem Quins zaliczyli pięć kolejnych. Dopiero w końcówce meczu rywale się przebudzili, ale wtedy różnica była już zbyt wielka, aby mogli coś zmienić. Błysnął Louis Lynagh, który w pierwszej połowie zdobył dwa przyłożenia awaryjnie wstawiony do składu tuż przed meczem i awaryjnie wprowadzony na boisko po kontuzji kolegi po zaledwie kwadransie meczu.
- Bulls – Union Bordeaux-Bègles 46:40. Aż 86 punktów i 12 przyłożeń zobaczyło ponad 10 tys. kibiców na Loftus Versfeld w Pretorii. Obie ekipy pewne awansu, walczyły jedynie o przywilej rozgrywania meczu 1/8 finału na własnym terenie. Francuzi pojechali na południową półkulę bez części swoich gwiazd, w tym niesamowitego ostatnio Damiana Penaud, ale jego zastępca, Madosh Tambwe, wpisał się w tym meczu na tablicę wyników. Bulls szybko zbudowali sporą przewagę, m.in. dzięki dubletowi Marcella Coetzee – po półgodzinie prowadzili 21:7, a na początku drugiej połowy zbudowali nawet 19-punktową przewagę. Wtedy jednak świetną serię zaliczyli goście, którzy w ciągu 10 minut zdobyli trzy przyłożenia (dwa z nich zaliczył zmiennik Tevita Tatafu, pierwsze z nich wbijając się w ogromną dziurę w obronie gospodarzy. I gdyby nie dwa karne Jaco van der Walta w ostatnim kwadransie meczu, kto wie, jak ten by się skończył.
- Glasgow Warriors – RC Toulon 29:5 (aż pięć przyłożeń Szkotów przy kiepskiej skuteczności z podwyższeń; dwa przyłożenia i asystę zaliczył Huw Jones; dla Tulonu ten mecz był podsumowaniem ich chyba najgorszego sezonu w europejskich pucharach – odpadli po fazie grupowej, w której ponieśli cztery porażki, jednak sądząc po składzie, chyba po prostu odpuścili);
- Racing 92 – Cardiff 48:26 (obie ekipy miały dotąd na koncie komplet porażek, ale zdecydowanym faworytem był Racing, który wysoko wygrał, losy meczu rozstrzygając na początku drugiej połowy; Francuzi z zaledwie jedną wygraną awansowali do play-off, a walijski rodzynek w Champions Cup skończył rywalizację bez zwycięstwa); - Francuzi z zaledwie jedną wygraną awansowali do play-off, a walijski rodzynek w Champions Cup skończył rywalizację bez zwycięstwa);
- Leicester Tigers – Leinster 10:27 (starcie wielkich marek, z których ta pierwsza potrzebowała wygranej aby mieć 100% pewności awansu do play-off; Tigers prowadzili po 20 minutach 10:0, ale więcej punktów w tym meczu nie zdobyli, a Leinster odpowiedział czterema przyłożeniami i zebrał czwartą wygraną w fazie grupowej do kompletu);
- Munster - Northampton Saints 23:26 (imponujące zwycięstwo angielskiej drużyny – na wyjeździe i mimo faktu, że tuż przed końcem pierwszej połowy Curtis Langdon zobaczył czerwoną kartkę i chwilę potem przegrywali już 10 punktami; ogromne pochwały zyskał Fin Smith, który z kopów zdobył 16 punktów, z czego zdecydowaną większość w kluczowej dla wyniku drugiej połowie – w tym 3 z imponującego drop goala); (imponujące zwycięstwo angielskiej drużyny – na wyjeździe i mimo faktu, że tuż przed końcem pierwszej połowy Curtis Langdon zobaczył czerwoną kartkę i chwilę potem przegrywali już 10 punktami; ogromne pochwały zyskał Fin Smith, który z kopów zdobył 16 punktów, z czego zdecydowaną większość w kluczowej dla wyniku drugiej połowie – w tym 3 z imponującego drop goala);
- Stade Français – Stormers 20:24 (paryżanie byli jedyną drużyną bez szans na awans do play-off, ale czwartą porażką unicestwili też nadzieje na kontynuację gry w Challenge Cup; przez większość meczu prowadzili, ale na kwadrans przed końcem, przy trzypunktowej przewadze, żółte kartki zobaczyli obaj ich filarzy, co wykorzystał Mannie Libbok do zwycięskiego przyłożenia);
- Saracens – Lyon OU 39:24 (świetny początek Francuzów, dla których imponujące przyłożenie zdobył Dawit Niniaszwili, ale prowadzenie z pierwszej połowy stracili w drugiej, gdy znakomicie zagrali londyńczycy zdobywając cztery przyłożenia – dwa z nich w wykonaniu Maro Itoje, a czwarte, decydujące, w okresie gry w przewadze po żółtej kartce Niniaszwiliego);
- Sale Sharks – Stade Rochelais 24:37 (pewna wygrana obrońców Pucharu, w dużej mierze dzięki przewadze zbudowanej do początku drugiej połowy i skuteczności Antoine’a Hastoy’a, który zdobył 20 punktów, w tym przyłożenie po 80-metrowym sprincie; gospodarze wszystkie swoje punkty zdobyli dopiero w ostatnich 20 minutach spotkania; fatalnie wyglądającą kontuzję odniósł Jonny Hill);
- Stade Toulousain – Bath 31:19 (do przerwy był remis 19:19, potem przez kolejne 30 minut wynik się nie zmieniał; dopiero w końcówce najpierw Thomas Ramos obsłużył świetnie Juana Cruza Mallíę, a potem sam wykorzystał znakomity kop Antoine’a Duponta, zresztą już drugi raz w tym meczu; Bath do końca walczyło o bonus defensywny, który dałby drużynie drugie miejsce w grupie, ale bez skutku);
- Aviron Bayonnais – Exeter Chiefs 40:17 (po sobotnich meczach Baskowie nie mieli już szans na awans do play-off Champions Cup, ale zapracowali na pierwsze i to imponujące zwycięstwo w tych rozgrywkach, aplikując angielskiej potędze aż 6 przyłożeń, w tym jedno piękne, zespołowe; mnóstwo kartek – aż pięć żółtych, a na koniec i czerwona, po której goście kończyli mecz w dwunastu).
- Na koniec fazy grupowej pozostały trzy drużyny z kompletem czterech zwycięstw: Tuluza (zdobyła też komplet bonusów ofensywnych), Leinster i Northampton Saints. Za to z kompletem porażek – Cardiff, a także nieoczekiwanie Tulon i Stade Français. Oprócz nich z rywalizacji odpadły też Ulster i Sale Sharks, ale obie te drużyny rywalizowały w swoich grupach z innymi potęgami, więc o niespodziankach trudno mówić – dla nich dodatkową okazją będzie gra w Challenge Cup. W 1/8 finału Champions Cup zagra sześć drużyn angielskich, pięć francuskich, po dwie irlandzkie i południowoafrykańskie oraz jedna szkocka.
- Skład par pierwszej rundy play-off, która zostanie rozegrana w pierwszy weekend kwietnia: Tuluza – Racing 92 (dwie francuskie potęgi), Leinster – Leicester Tigers, Northampton Saints – Munster (dwie powtórki z tego weekendu, tyle że z odwróconymi rolami gospodarzy i gości), Bordeaux – Saracens (w meczu grupowym przed tygodniem Bordeaux zaszalało), Harlequins – Glasgow Warriors, Bulls – Lyon, Stormers – La Rochelle (trudna wyprawa obrońców pucharu na drugi koniec świata), Exeter Chiefs – Bath.
Challenge Cup
- Tu na awans do play-off też mogło liczyć aż 2/3 uczestników.
- Black Lion – ASM Clermont 3:36. Niestety nie zobaczymy gruzińskiej drużyny w fazie pucharowej Challenge Cup. Mecz na swoim stadionie w Tbilisi (w obecności 17 tys. widzów) był ich ostatnią szansą, tymczasem okazał się ich najsłabszym występem w całym turnieju. Gruzinom nie można odmówić ambicji, ale popełniali błędy w kluczowych momentach (paradoksalnie, to oni darowali rywalom ponad dwukrotnie mniej karnych). Cały dorobek gospodarzy zamknął się w trzech punktach zdobytych przez Lukę Matkawę w pierwszej połowie z karnego (wtedy było jeszcze tylko 3:10). Clermont już do przerwy miało 14 punktów przewagi, a w ciągu 20 minut po niej dorzuciło trzy kolejne przyłożenia, aby potem móc spokojnie dotrwać do końca spotkania.
- Section Paloise – Zebre Parma 28:27. Jedna z najlepszych drużyn ligi francuskiej i jedna z najsłabszych ekip URC stoczyły zacięty pojedynek. Po wymianie ciosów na początku spotkania, przed przerwą Francuzi wyszli na prowadzenie 18:7. Po przerwie goście dwoma przyłożeniami wrócili na prowadzenie, ale chwile potem je stracili i nie odzyskali już do końca meczu. Karny i przyłożenie zdobyte w ostatnich minutach meczu zbliżyły ich do gospodarzy na zaledwie jeden punkt. Kluczowe podwyższenie wykonywane tuż przed końcem regulaminowego czasu gry jednak okazało się chybione.
- Lions – Ospreys 28:38. Niewiele powodów do radości mają ostatnio kibice walijskich drużyn z URC. Na sukces Ospreys w Johannesburgu też mało kto liczył, tym bardziej, że na południe pojechała w sporej części młodzież (a doświadczony George North, który zdobył przyłożenie w pierwszej połowie, chwilę potem zszedł z boiska kontuzjowany). I długo nic nie wskazywało na niespodziankę – jeszcze na 10 minut przed końcem gospodarze prowadzili 11 punktami. Jednak zostali na boisku w czternastkę po żółtej kartce, a młodzi Walijczycy to bezlitośnie wykorzystali – zdobyli dwa przyłożenia, po wyrównaniu sił dorzucili po przechwycie trzecie i sensacyjnie wygrali. A na dodatek wywalczyli awans do play-off, eliminując z niego Lions.
- Gloucester – Castres Olympique 35:5 (kiepsko radzący sobie w lidze Anglicy w pucharach grają zupełnie odmienieni – czwarty mecz i czwarta wygrana; 15 punktów Adama Hastingsa);
- Scarlets – Edinbourgh 19:31 (już po paru minutach było 0:14, a większość swoich punktów Walijczycy zebrali w samej końcówce, gdy grali z przewagą po czerwonej kartce Granta Gilchrista; Scarlets skończyli fazę grupową z kompletem porażek);
- Benetton Treviso – Montpellier Hérault 27:9 (obie ekipy przed meczem były pewne awansu, a wynik oznaczał przerwanie pasma sukcesów Francuzów; przeciwko sobie zagrali dwaj bracia, Paolo Garbisi jako łącznik ataku Benettona i Alessandro Garbisi jako łącznik młyna Montpellier);
- Oyonnax – Cheetahs 28:27 (Oyonnax, które nie przykładało większej wagi do Challenge Cup i już przed tym meczem nie miało szans na awans do play-off, po 25 minutach gry przegrywało z gośćmi z Południowej Afryki 0:19, a mimo to zdołało mecz wygrać dzięki przyłożeniu z podwyższeniem w doliczonym czasie gry; sporo kartek, w pewnym momencie na boisku było tylko 27 zawodników);
- USA Perpignan – Newcastle Falcons 23:32 (mecz o pietruszkę, żadna z drużyn nie miała szans na awans do kolejnej fazy rozgrywek, ale warto zwrócić uwagę na pierwszą wygraną Falcons w sezonie, w dużej mierze dzięki 22 punktom z kopów Louiego Johnsona);
- Dragons – Sharks 9:29 (Dragons mieli szansę na awans, ale w starciu z naszpikowanymi Springbokami gośćmi z Południowej Afryki nie dali rady – w ostatnich 10 minutach stracili trzy przyłożenia).
- Jedyną drużyną z kompletem wygranych okazał się nieoczekiwanie Gloucester. Z kompletem porażek Perpignan i Scarlets. Do 1/8 awansowały cztery drużyny francuskie, trzy południowoafrykańskie (w tym zaproszeni do rywalizacji Cheetahs), dwie włoskie i po jednej angielskiej, walijskiej i szkockiej. Dołączą do nich cztery drużyny z Champions Cup – dwie irlandzkie, angielska i francuska.
- Skład pierwszej rundy pucharowej: Sharks – Zebre, Gloucester – Castres, Benetton – Lions, Clermont – Cheetahs, Montpellier – Ulster (chyba najciekawsza para), Pau – Connacht, Ospreys – Sale Sharks i Edynburg – Bajonna.
Pro D2 - Francja
- Głównym punktem siedemnastej kolejki Pro D2 było czwartkowe starcie dwóch drużyn, które przed meczem traciły po zaledwie punkcie do lidera tabeli – Béziers grało z Provence i poniosło pierwszą porażkę na swoim boisku w tym sezonie. Gospodarze długo prowadzili, ale zwycięstwo wymknęło im się z rąk po przyłożeniu straconym na sekundę przed upływem 80 minut, podwyższonym w doliczonym czasie gry – przegrali 17:18. Provence awansowało na drugie miejsce, a na pierwszym pozostało Vannes po wygranej 31:15 nad inną ekipą z czołówki, Mont-de-Marsan. Na czwartą lokatę wspięło się Brive, które wysoko ograło Montauban 38:13. Szansy na awans nie wykorzystało natomiast Nevers, które nieoczekiwanie przegrało z czerwoną latarnią ligi, Rouen-Normandie, i to aż 7:37 (pierwsze przyłożenie dla zwycięzców zdobył Taylor Gontineac, którego być może za dwa tygodnie zobaczymy w Gdyni). Normandczycy mimo wygranej pozostali na ostatnim miejscu w tabeli, ze sporą stratą do reszty stawki (aż 10 punktów). Niespodziankę sprawiło też przedostatnie Angoulême, które pokonało dzięki przyłożeniu Nicolasa Martinsa w ostatnich minutach Colomiers 20:16 (swoją drogą, znakomity występ reprezentanta Portugalii, dwa przyłożenia i szereg piłek kradzionych przeciwnikom). Ciekawie było w meczach Agen z Aurillac (23:21 – goście w drugiej połowie odrobili 17 punktów straty i wyszli na prowadzenie, ale w ostatniej minucie Agen wróciło na prowadzenie dzięki karnemu) i Grenoble z Dax (24:27 – tu beniaminek odrobił 16 punktów straty w ostatnich 20 minutach). W starciu ekip z dołu tabeli Biarritz wygrało 38:13 z Valence Romans, a dwa przyłożenia zdobył kolejny reprezentant Rumunii, Adrian Moțoc.
Championship - Anglia
- W angielskiej Championship znów nie rozegrano kompletu spotkań – z powodu zmrożonego boiska odwołano mecz Ampthill z liderami z Ealing. Trailfinders z tego powodu stracili pierwsze miejsce w tabeli, bo wygrywała większość drużyn znajdujących się za ich plecami. Na pierwsze miejsce w tabeli wskoczyło Coventry, które pokonało ostatnią ekipę ligi, London Scottish – wygrało jednak z problemami, tylko 40:38 (mimo nawet 18-punktowej przewagi w pierwszej połowie Coventry dało rywalom wyjść na prowadzenie i zwycięstwo wydarło dopiero w końcówce). Wygrali też Cornish Pirates z bezdomnym chwilowo Nottinghamem (ponoć gdy Nottingham zgłosiło się z prośbą o pomoc w ratowaniu swojego obiektu po powodzi do RFU, działacze związku odesłali klub z kwitkiem) oraz Doncaster Knights z Bedford Blues.
Japan Rugby League One
- W Japan Rugby League One tylko dwa mecze szóstej kolejki – pozostałe cztery zaplanowano na kolejny weekend. Niepokonani dotąd liderzy ligi, Saitama Wild Knights, rozgromili beniaminka z kompletem porażek, Mie Heat, 70:12 (dwa przyłożenia zdobył m.in. Marika Koroibete). Trudniejszą przeprawę miał trzeci w tabeli Tokyo Sungoliath – grali z Sagamihara Dynaboars i po 20 minutach przegrywali 0:29. Kolejne 31 punktów z rzędu zdobył jednak Sungoliath (w tym przyłożenie Sama Cane’a) i na kwadrans przed końcem miał dwa oczka przewagi. Dynaboars zdołali jeszcze raz przyłożyć, ale w ostatniej akcji meczu, w doliczonym czasie gry tym samym odpowiedzieli goście z Tokio i to oni wygrali to spotkanie 36:34. Kłopoty mają Yokahama Eagles – kontuzjowane są dwie gwiazdy drużyny, Faf de Klerk i Jesse Kriel, które nie wrócą szybko do gry.
D1 - Belgia
W ten weekend półmetek fazy zasadniczej miała osiągnąć belgijska liga D1. Z uwagi na śnieg i mróz całą kolejkę przełożono jednak na kwiecień. W tym momencie na czele tabeli są dwie walońskie drużyny – pierwsze jest La Hulpe (ubiegłoroczny mistrz) z punktem przewagi nad Soignies (które jednak ma jeden mecz rozegrany mniej) i siedmioma nad obrońcami tytułu z flandryjskiego Dendermonde.
Major League Rugby - USA
W Major League Rugby oficjalnie potwierdzono dołączenie do stawki dwunastego zespołu bazującego w Charlotte. Jak wcześniej było wiadomo, powstał w dużej mierze na bazie USA Hawks w kooperacji między amerykańską federacją i World Rugby. Będzie nosił nazwę Anthem Rugby Carolina. Główny cel drużyny będzie taki jak w przypadku Hawks – ma być ścieżką rozwoju dla młodych amerykańskich rugbistów.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]