Kończy się Pana druga kadencja, więc to czas podsumowań. Zamyka się pewien rozdział, będzie Pan tęsknił za rugby?
- Rugby to sport, w którym jak człowiek raz się zakocha, to zostaje z nim na całe życie. Dlatego nie będę tęsknił, bo nadal czuję się częścią wielkiej rugbowej rodziny. Jest to jednak z pewnością ważny i trudny dla mnie moment. Zżyłem się z ludźmi, z którymi pracowałem, polubiłem zawodniczki i zawodników, z którymi mieliśmy tyle okazji do świętowania i radości. Czuję prawdziwe i pełne szczęście, że byłem częścią tych sukcesów, które osiągali. To były godziny, dni, tygodnie i miesiące zabiegania o środki z ministerstwa, od dużych sponsorów. To były setki i tysiące rozmów, opowiadania o rugby, przekazywania wartości, jakie niesie ten sport. Nie do przecenienia były też rozmowy z ludźmi tworzącymi polskie rugby, dyskusje i spory, z których zawsze dało się wynieść jakąś naukę i konstruktywny wniosek. To był bardzo intensywny czas, pełen wyzwań, ale też satysfakcji. Chcę więc nadal być przy rugby i nadal pomagać w jego rozwoju.
Wspomniał Pan o momentach radości. Który sukces sportowy był dla Pana najważniejszy w ciągu tych ostatnich ośmiu lat?
- W zasadzie to było siedem lat, bo objąłem prezesurę już w trakcie kadencji. A jeśli chodzi o sukces sportowy, to myślę, że najwięcej radości wszystkim kibicom rugby w Polsce dały i jeszcze nie raz dadzą nasze rugbistki. Brązowy medal 2021, a potem mistrzostwo Europy w 2022, historyczny udział w Pucharze Świata, drugie miejsce w Igrzyskach Europejskich i prawo gry w turnieju eliminacyjnym do Igrzysk Olimpijskich oraz trzy turnieje World Series, z fantastyczną wygraną przeciw Kanadzie. Sporo tego prawda? Myślę, że 2024 będzie kolejnym doskonałym rokiem dla tej drużyny. Ten najważniejszy sukces jest więc wciąż przed nami, a będzie nim bez wątpienia awans na Igrzyska Olimpijskie. To pchnie nasze krajowe rugby na zupełnie inny poziom!
Mówimy o paniach, a co z panami? Męska kadra siódemkowa mocno odstaje od dziewczyn…
- W każdym sporcie potrzebny jest czas. Nie da się równocześnie złapać wszystkich srok za ogony i trzymać. Znamy doskonale realia męskiego rugby w naszym kraju i wiemy, że od początku rządzi tu rugby piętnastoosobowe, a pogodzenie szkolenia, występów ligowych i zgrupowań z występami w siódemkach nie jest łatwe. Od tego roku kadrę przejął doskonały walijski szkoleniowiec Chris Davies. Tu mogę nadmienić, że zazdrości nam takiego trenera kilka europejskich krajów. Ma świetny plan pracy z drużyną seniorską i zaczął tworzyć bazę w oparciu o zróżnicowaną grupę. Będzie organizować obozy dla zawodników aspirujących do tej kadry, by wyłuskiwać talenty. Ma solidny warsztat, świetny pomysł i wsparcie związku, więc wierzę, że za parę lat, dzięki rzetelnej pracy, panowie dogonią panie.
To skoro wspomniał Pan rugby XV, powiedzmy kilka słów o męskiej kadrze, ale i o młodzieżowcach. To na początek, utrzymamy się w REC?
- Postęp jaki zrobiła ta drużyna pod wodzą Chrisa Hitta jest niesamowity. Trener dostał trzy lata na wprowadzenie zespołu do Championship. Zrobił to w pierwszym roku swojej pracy. To jest zupełnie inny poziom organizacyjny i sportowy, do którego musimy się przyzwyczaić. Poznałem trochę lepiej naszych zawodników w ostatnich latach i wiem, że nie zabraknie im motywacji oraz woli walki, żeby powalczyć o pozostanie w elicie. Może ta pasja i zaangażowanie to będzie za mało na Portugalię, czy Rumunię, ale wierzę, że pokonają Belgię, potem wygrają półfinał i już wtedy będziemy cieszyć się na kolejne dwa lata zmagań z najlepszymi!
Żeby grać z najlepszymi na poziomie seniorskim, trzeba mieć zaplecze w postaci młodzieży, a w tej kwestii nie jest najlepiej. Sporo osób zarzuca Panu, że nie poprawił Pan za swoich rządów szkolenia centralnego juniorów i młodzieżowców…
- Rzeczywiście ostatnie mistrzostwa Europy pokazały dość dużą różnicę poziomów, między naszym rugby młodzieżowym, a choćby portugalskim. Zdaję też sobie sprawę, że szkolenia kadr U16, U18 i U20 nie stały na najwyższym poziomie. Jest plan, jak to poprawić i mam nadzieję, że kolejny prezes wraz z dyrektorem sportowym będą go wdrażać. Musimy pamiętać, że jeśli chodzi o szkolenie zawodników, to w każdym sporcie na pierwszym froncie są kluby. Związek przejmuje odpowiedzialność za szkolenie centralne, ale w zasadzie tylko szlifuje talenty, które wychowują kluby. Robimy to poprzez obozy kadr wojewódzkich w młodszych kategoriach, ale zdaję sobie sprawę, że zgrupowań i okazji do gry z silnymi rywalami w młodych reprezentacjach powinno być więcej. I mam nadzieję, że już wkrótce będzie. Na to wszystko potrzebne jest jednak solidne finansowanie. W ostatnich dwóch latach zapracowaliśmy już na zbudowanie fundamentu. Mam nadzieję, że utrzymamy to na podobnym poziomie.
A jakie ma w tej chwili finansowanie Polski Związek Rugby?
- Kiedy zaczynałem pierwszą kadencję mieliśmy nieco ponad cztery miliony z Ministerstwa Sportu. W pierwszych latach powoli zwiększaliśmy pulę tych środków, by w 2021 roku ją podwoić. W 2022 było to już 14, a w 2023 19 milionów złotych. Do tego sponsorem strategicznym reprezentacji kobiet został Orlen SA, największy mecenas sportu w Polsce. Mogliśmy też liczyć – zarówno my, jak i kluby – na wsparcie Lasów Państwowych. Te fundusze pomogły nie tylko zapewnić kadrom godziwych warunków i przygotowań, ale również pozwoliły PZR organizować w Polsce tak duże wydarzenia jak mistrzostwa Europy kobiet i mężczyzn w rugby 7. Te seniorskie, jak i juniorskie w Ząbkach. Wszystkie uznane za sukces i chwalone przez federację europejską oraz uczestników. Mogliśmy zaprezentować się z dobrej strony podczas Igrzysk Europejskich i dzięki tym wszystkim wydarzeniom ściągnąć do Polski decydującą rundę World Rugby HSBC Sevens Challenger w maju 2024. To pierwszy raz, kiedy zorganizujemy turniej we współpracy ze światową federacją i ugościmy 12 drużyn ze wszystkich stron świata. Warto mówić o tym jako o sukcesie, bo pokazuje, że jesteśmy doceniani jako organizatorzy. Jako gotowi na imprezy na światowym poziomie.
Znów pozwolę sobie dodać łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Mamy duże imprezy, mamy mecze REC z uczestnikami Pucharu Świata, ale trybuny nie wypełniają się po brzegi. Sporo osób wini promocję tych wydarzeń, terminy, miejsce ich rozgrywania. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
- Zacznijmy od REC i Gdyni. Terminy tych meczów dyktuje światowy i europejski kalendarz rozgrywek. To nie Trophy, kiedy mogliśmy sami decydować kiedy gramy. Do tego dochodzi sprzedaż praw do pokazywania tych meczów choćby w USA i tym sposobem w wielu przypadkach musimy się dostosować do dni i godzin rozgrywania spotkań narzuconych przez federację europejską i jej zobowiązania. Co więcej, proszę mi wskazać inne boisko ze sztuczną murawą, dostosowane do gry w rugby, z odpowiednią trybuną i infrastrukturą niezbędną do przeprowadzenia transmisji telewizyjnej z 10 kamer, na którym moglibyśmy zagrać w tym terminie. Bo na naturalne boisko 4, czy 20 lutego nikt nas nie wpuści. Może doczekamy się takiego obiektu w centralnej Polsce. Na ten moment mamy Narodowy Stadion Rugby w Gdyni, który spełnia wszystkie standardy. Dlaczego trybuny nie wypełniają się po brzegi? Myślę, że to nie tylko nasz problem, ale wszystkich sportów. Walczymy o uwagę nie tylko z innymi dyscyplinami, ale setkami lub nawet tysiącami ofert spędzania wolnego czasu z rodziną. Weźmy przykład Krakowa i mistrzostw Europy – byliśmy wszędzie: na autobusach i na ekranach bus tv w komunikacji, na billboardach w całej Polsce, na kilkuset plakatach w całym mieście. Byliśmy w mediach i social mediach, a na Rynku i Małym Rynku stanęły kurtyny wodne w kształcie bramki do rugby oraz wielka dmuchana piłka. Widać nas było, a bilety nie było drogie. Zaszczepiliśmy jednak zainteresowanie, bo rok później na Igrzyskach Europejskich była już pełna trybuna, ponad 5000 ludzi, a wg danych od organizatorów, rugby 7 cieszyło się największym zainteresowaniem wśród kibiców. Czyli wszystko powoli. Metodycznie, rzetelnie, z zaangażowanie i będziemy się stale poprawiać.
Wspomniał pan o widoczności w mediach, a media to również umowa z TVP Sport, którą PZR podpisał wiosną 2021 i która właśnie się kończy. Jest Pan z niej zadowolony?
- Oczywiście! Zyskaliśmy na tej współpracy bardzo wiele, więc czemu miałbym być niezadowolony?
Oglądalności meczów Ekstraligi w aplikacji i na stronie TVP Sport nie są zbyt dobre i wiele osób zwraca uwagę, że więcej wyświetleń zyskują transmisji na YouTubie…
- To prawda, ale to tylko część umowy, dzięki której reprezentacja i finał Ekstraligi są w kanale otwartym. A tu już oglądalności i zwroty w postaci ekwiwalentu reklamowego są bardzo duże. Nasze mecze z Belgią, czy Niemcami w REC miały średnią oglądalność po 50-60 tys, a w piku ok. 100 tys. Podobne liczby dotyczą trzech ostatnich finałów Ekstraligi. Mistrzostwa Europy w rugby 7 w Krakowie miały łączną średnią oglądalność na poziomie 184 tysięcy widzów! Dzięki temu możemy naszym sportem zainteresować poważnych partnerów i sponsorów.
To jednak wciąż reprezentacja, a liga?
- Ekstraliga nie jest jeszcze produktem. Reprezentacja staje się nim dzięki transmisjom, dzięki filmom, które przygotowujemy na YouTube, dzięki współpracy z mediami, czy zmianie identyfikacji wizualnej związku, która pozwoliła również zmienić stronę internetową i otworzyć sklep dla kibiców z prawdziwego zdarzenia. Pracowaliśmy i mam nadzieję, że mój następca będzie nadal pracować nad pozyskaniem partnera ligi, ale kluby muszą być świadome, że to nałoży na nie odpowiedzialność i nowe obowiązki. Wówczas będziemy mogli ten produkt pokazać też na antenie TVP Sport. Mecz z 2022 roku pomiędzy Budowlanymi Lublin i Arką Gdynia pokazał, że jest potencjał. Miał średnią oglądalność 45 tysięcy widzów. Lepszą niż koszykówka ligowa i na poziomie meczów piłki ręcznej. Jesteśmy na etapie negocjacji nowej umowy i liczymy, że TVP Sport pomoże nam rozwijać ten potencjał.
Skoro wywołał Pan sklep, to może odpowiedzmy na pytanie, dlaczego pojawił się tak późno? I kiedy znajdą się w nim również koszulki, czy bluzy dla pań?
- Staraliśmy się unowocześniać funkcjonowanie PZR. Zbudowaliśmy system licencyjny, a także system do rejestracji na kursy dla trenerów i sędziów. Teraz odbywają się one regularnie i jest jasna oraz przejrzysta struktura kto powinien odbyć jaki kurs. Pojawia się to dopiero na koniec mojej kadencji, ale to był proces, który wymagał czasu i połączenia wielu nitek. Podobnie było ze sklepem. Okazało się, że akceptacja płatności mobilnych to nie jest kwestia kilku dni, ale żmudny proces, który wymagał wielu dokumentów, zgód i niestety czasu… Co do odzieży dla pań – jak w każdym sklepie, tak i w sklepie Polskiego Rugby asortyment będzie poszerzany. Mam zapewnienie osób odpowiedzialnych, że oferta będzie bogatsza. Dopiero wystartowaliśmy.
Co uważa Pan za największy sukces swoich dwóch kadencji?
- Poczucie, że dzięki naszej pracy – bo to nie tylko moje starania, ale sporej grupy ludzi, która współpracowała jak zespół na boisku – polskie rugby jest obecnie przynajmniej poziom wyżej, niż kiedy obejmowałem stanowisko prezesa. Nie mam magicznej różdżki, którą mógłbym machnąć i w jednej chwili zmienić poziom organizacyjny, sportowy oraz finansowy w naszym rugby, ale uważam, że wykonaliśmy dużo pożytecznej pracy, która będzie owocować jeszcze wiele lat. Efekty już są dostrzegalne. Są oczywiście rzeczy, które nam się nie udały, na które zabrakło energii, czasu, możliwości. Takie, za które słusznie byliśmy krytykowani, ale gdy patrzę na całokształt tych ośmiu.. przepraszam - siedmiu lat, to czuję sporą satysfakcję. Może tego jednego roku właśnie zabrakło, żeby zrealizować wszystkie plany… Rugby również wiele mnie nauczyło i z pewnością koniec prezesury nie oznacza końca mojego zaangażowania. Chcę nadal być częścią tego sportu i wspierać jego rozwój w kraju. Bo mało która dyscyplina niesie ze sobą zestaw tak pięknych wartości, jak właśnie nasze rugby.
Biuro Prasowe PZR