Top 14 - Francja
- Section Paloise – Stade Français 30:6. W ósmej kolejce Top 14 sporo uwagi przyciągał pojedynek dwóch drużyn z czołówki tabeli (przy czym obecności Pau w tym miejscu przed sezonem mało kto się spodziewał). Miały być emocje, ale gospodarze już po paru minutach wyszli na prowadzenie i właściwie nie pozwolili paryżanom sobie zagrozić. Pau jako jedyne w tym meczu zdobywało przyłożenia (uzbierało ich trzy, co dało drużynie na dodatek punkt bonusowy), a Joe Simmonds imponował skutecznością z kopów (15 punktów). Paryżanie mieli swoje szanse, ale żadnej nie wykorzystali, a jedyne punkty zdobył dla nich Joris Segonds z kopów (w tym z drop goala).
- Montpellier Hérault – Oyonnax 21:26. Trwa fatalna seria Montpellier pomimo radykalnych zmian personalnych sprzed tygodnia – poniósł już siódmą kolejną porażkę i to w starciu na własnym boisku, w którym jego rywalem był beniaminek. Gospodarze prowadzili przez większość pierwszej połowy (punktowanie zaczął dla nich Sam Simmonds, brat Joego, który prowadził do zwycięstwa Pau), ale ani ten fakt, ani 20 minut gry z przewagą jednego zawodnika im nie pomogły. Goście straty odrobili i mecz wygrali. Wynik to tym bardziej nieoczekiwany, że dla Oyonnax to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie.
- Racing 92 – Stade Rochelais 32:10. Mecz kończący weekend przyciągał uwagę przede wszystkim debiutem w barwach gospodarzy kapitana mistrzów świata, Siyi Kolisiego. Jednak to nie on wystąpił w głównej roli, a raczej sędzia, który przy pierwszym przyłożeniu gospodarzy nie zauważył podania do przodu, przy stanie 10:3 w 25. minucie wyrzucił z boiska Teddy’ego Thomasa, a moment później podyktował dla Racingu karne przyłożenie i roszelczycy zostali na boisku w trzynastkę (konsekwencją karnej siódemki była oczywiście żółta kartka). Grając z podwójną przewagą paryżanie zwiększyli prowadzenie do 24:3, a na sam koniec pierwszej połowy w sposób chyba nie do końca zgodny z przepisami udaremnili najlepszą okazję gości. Na początku drugiej połowy roszelczycy wreszcie zdobyli przyłożenie, ale kolejne sędzia unieważnił. W końcówce gospodarze zaczęli oglądać żółte kartki, goście atakowali, ale w kluczowych momentach tracili piłkę, m.in. przegrywając własne auty. A na koniec meczu Racing wyprowadził zabójczą kontrę zakończoną przyłożeniem Henry’ego Arundella, które przypieczętowało zwycięstwo paryżan i dało im bonus ofensywny.
Poza tym:
• RC Toulon – Castres Olympique 41:19 (tulończycy już do przerwy prowadzili 19:12, w dużej mierze dzięki kopom Enzo Hervé, który w sumie uzbierał w tym meczu 21 punktów; kilka minut po wznowieniu gry, gdy prowadzili 26:12, stracili wskutek czerwonej kartki jednego z graczy – mimo to potem jeszcze podwyższyli prowadzenie dzięki dwóm przyłożeniom Gaëla Dréana);
• Union Bordeaux Bègles – USA Perpignan 46:22 (Bordeaux nie dało żadnych szans przedostatniej drużynie ligowej tabeli – a właściwie żadnych szans nie dał jej Damian Penaud, który w pierwszej połowie, wygranej przez gospodarzy 34:5, zdobył aż cztery przyłożenia);
• Lyon OU – Aviron Bayonnais 42:29 (tuż po rozpoczęciu drugiej połowy lyończycy prowadzili już 24:3 mimo szans bajończyków na przyłożenia przed przerwą; Baskowie co prawda w drugiej połowie odrabiali straty i dwukrotnie zmniejszali dystans do pięciu oczek, ale w ostatnim kwadransie Lyon rozstrzygnął mecz ostatecznie na swoją korzyść; tę zabójczą końcówkę zaczął od drop goala Doddy Jackson, który w sumie uzbierał 22 punkty, a kontynuował zdobywca dwóch przyłożeń Thibaut Regard; dwie żółte kartki dla graczy Lyonu na koniec meczu były za późno, aby goście mogli odmienić jego wynik);
• Stade Toulousain – ASM Clermont 31:10 (kierowani przez Antoine’a Duponta tuluzańczycy mieli problemy w pierwszej połowie – rywale długo skutecznie się bronili, a do przerwy Tuluza prowadziła tylko 7:3; drugą połowę gospodarze zaczęła od pudła Thomasa Ramosa z karnego, ale potem zdobyła trzy przyłożenia – choć na kwadrans przed końcem przeżyli chwilę niepewności, gdy rywale zmniejszyli stratę do siedmiu oczek po przechwycie i błyskawicznej kontrze).
- Na czoło tabeli wrócił Racing 92, a tuż za nim jest Pau. Na miejscach 3–6 cztery drużyny z identycznym dorobkiem punktowym. Na dnie tabeli Montpellier – ta drużyna i Perpignan mają coraz większy dystans do reszty stawki.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
- Leinster – Munster 21:16. Gwoździem szóstej kolejki URC były irlandzkie zmagania odwiecznych rywali, Leinsteru i Munsteru. Goście drugi raz w tym sezonie grali na wyjeździe w pojedynku derbowym i drugi raz nieznacznie przegrali. Zaczęli jednak mecz znakomicie – punkty łączników (przyłożenie Craiga Casey’a i kopy Jacka Crowley’a) dały im prowadzenie 10:0. Jednak jeszcze w pierwszej połowie odpowiedzieli ich koledzy z reprezentacji kraju grający dla dublińczyków – po przyłożeniach Jamisona Gibsona Parka i Dana Sheehana Leinster prowadził do przerwy 14:10. W drugiej połowie przyłożenie Jordana Larmoura po znakomitej indywidualnej akcji dało gospodarzom kolejne siedem punktów, podczas gdy goście utrzymali niewielka stratę dzięki kopom Crowley’a i do końca walczyli o zwycięstwo. Swoją drogą, do gry wrócili nie tylko reprezentanci kraju, ale także po kontuzji Simon Zebo, który odegrał ważną rolę w jedynym przyłożeniu gości. A mecz poprzedziło pożegnanie legendy Leinsteru, Jonathana Sextona.
- Glasgow Warriors – Ulster 33:20. Drugi mecz glasgowczyków na swoim boisku z irlandzką potęgą w tym sezonie i drugie zwycięstwo. Po pokonaniu Leinsteru, tym razem zebrali skalp Ulsteru. I to pomimo fatalnego początku spotkania, gdy w ciągu 10 minut stracili dwa przyłożenia i zaczęli od przegrywania 0:14. Gospodarze rozkręcali się powoli. Długo przegrywali i dopiero na sam koniec pierwszej połowy doprowadzili do remisu. W drugiej połowie mieli jednak zdecydowaną przewagę, zdobyli trzy przyłożenia (z czego dwa w wykonaniu rezerwowego młynarza Johnny’ego Matthewsa, podczas gdy goście odwdzięczyli się tylko sześcioma punktami z karnych.
- Bulls – Connacht 53:27. Wszystkie trzy grające na swoim podwórku ekipy z Południowej Afryki, wzmocnione wracającymi mistrzami świata, wygrały swoje mecze. Najcenniejsze zwycięstwo odnieśli chyba Bulls, którzy pokonali wysoko irlandzki Connacht. W składzie gospodarzy zadebiutował Willie le Roux, który swój występ podkreślił przyłożeniem (jednym z siedmiu swojej drużyny). Gracze z Pretorii zdobyli sporą przewagę już na początku spotkania (po 30 minutach było 25:6) i choć goście w końcu zaczęli zdobywać przyłożenia, gospodarze nie pozwolili im znacząco zmniejszyć dystansu.
Poza tym:
• Cardiff – Stormers 31:24 (po niespełna kwadransie goście z Południowej Afryki prowadzili 14 punktami, a potem ponownie odskoczyli na początku drugiej połowy, ale ekipa ze stolicy Walii dwukrotnie wyrównywała, a mecz rozstrzygnęła na swoją korzyść w ostatniej akcji, wykorzystując przewagę jednego gracza i po długim TMO potwierdzającego prawidłowość przyłożenia);
• Edinburgh – Benetton Treviso 22:24 (tu nieco podobnie – po kwadransie gospodarze prowadzili 12:0, ale Włosi powoli odrabiali straty; na prowadzenie wyszli dopiero na niespełna kwadrans przed końcem; Szkoci walczyli o zwycięstwo do końca, korzystając m.in. z osłabienia ekipy Benettona po czerwonej kartce, ale gdy Ben Healy kolejny raz próbował rozstrzygnąć mecz kopem w ostatniej akcji, z dalekiego drop goala nie trafił między słupy; dwa przyłożenia na pożegnanie z klubem, w którym spędził całą karierę zdobył Blair Kinghorn – jednak to jego błąd dał okazję do decydującego przyłożenia rywalom);
• Lions – Zebre Parma 61:19 (Południowoafrykańczycy już po półgodzinie mieli na koncie cztery przyłożenia i prowadzili 26:0; i choć Włosi zerwali się do walki, Lions byli bez litości i zatrzymali się na dziewięciu przyłożeniach, odnosząc drugie zwycięstwo w sezonie);
• Sharks – Dragons 69:14 (w Durbanie gospodarze mieli jeszcze mniej litości dla ekipy z Europy – po zeszłotygodniowej porażce z Connachtem odreagowali aplikując Walijczykom aż 10 przyłożeń; w składzie Sharks było aż sześciu mistrzów świata, a przyłożenia zdobyli m.in. Makazole Mapimpi i Eben Etzebeth);
• Ospreys – Scarlets 31:9 (Ospreys do walijskich derbów przystąpili bez Justina Tipurica, który w wyniku kontuzji będzie pauzować dwa miesiące – a mimo to pewnie wygrali, zdobywając cztery przyłożenia wobec ani jednego rywali).
- Leinster jest pierwszym w tym sezonie liderem URC, który po tym, gdy objął prowadzenie w tabeli, wygrał swój mecz – a mimo to utracił pierwsze miejsce na rzecz Glasgow Warriors. Rzadki to widok w ostatnich latach widzieć na szczycie tabeli szkocką drużynę. Do czołowej czwórki wrócili też Bulls i Benetton, ale stawka nadal jest bardzo ciasna (od czwartego do ósmego miejsca mamy pięć drużyn z identycznym dorobkiem punktowym). Z dna tabeli wydźwignęli się wreszcie Sharks, a na dwóch ostatnich miejscach znalazły się ekipy z Walii.
Premiership - Anglia
- Sale Sharks – Bath 11:9. Najwięcej uwagi w siódmej kolejce Premiership przyciągał mecz na szczycie ligowej tabeli – lider, Sale Sharks, podejmował wicelidera, Bath. Fajerwerków jednak nie było, w meczu padło zaledwie jedno przyłożenie. Zdobyli je gospodarze w pierwszej połowie, ale nawet wtedy nie wyszli na prowadzenie – w pierwszej połowie więcej dawały gościom karne Finna Russella, dzięki którym do przerwy wygrywali 9:5. W drugiej odsłonie meczu Bath nie zdobyło jednak już ani jednego punktu, natomiast dwa karne George’a Forda dały skromne, ale bardzo cenne zwycięstwo Sale Sharks.
- Northampton Saints – Halrequins 36:33. Znacznie więcej radości z oglądania meczu mieli widzowie w Northampton, którzy mieli okazję obejrzeć aż 10 przyłożeń. Tu cios padał za cios, a ilekroć jedna z drużyn zdobywała przyłożenie, druga odpowiadała tym samym. W pierwszej połowie ekipy czterokrotnie zmieniały się na prowadzeniu, ale przyłożenie zdobyte tuż przed przerwą i karny tuż po niej dały Saints przewagę, którą Harlequins kilkakrotnie zmniejszało, ale nigdy nie zniwelowało do końca. Ostatni raz zredukowało stratę tuż przed końcem meczu, jednak czasu zostało zbyt mało, aby pozostałe trzy punkty odrobić. Quins jednak nie wyjechali z Northamptonu z pustymi rękoma – zapisali na swoje konto dwa punkty bonusowe.
Poza tym:
• Saracens – Bristol Bears 39:31 (obrońcy tytułu mistrzowskiego rozkręcili się na dobre i odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu – i to pomimo fatalnej skuteczności z kopów Owena Farrella, który na dziewięć prób wykorzystał zaledwie dwie; mecz był dość wyrównany, Bears do przerwy prowadzili 7 punktami, a jeszcze na kilka minut przed końcem zmniejszali stratę do 3 punktów i mogli marzyć o niespodziance);
• Gloucester – Leicester Tigers 20:38 (do przerwy punkty padały niemal tylko z karnych – jedyne przyłożenie pod koniec pierwszej połowy pozwoliło Tigers wyjść na prowadzenie 14:6; w drugiej połowie przyłożeń było znacznie więcej; odznaczyli się zdobywca dwóch przyłożeń Ollie Haskell-Collins, Handrè Pollard, który z kopów uskładał 18 punktów, a także uznany najlepszym graczem meczu Freddie Steward);
• Newcastle Falcons – Exeter Chiefs 14:20 (czerwona latarnia ligowej tabeli mocno postraszyła gości i była bliska pierwszej wygranej w sezonie – co prawda to Chiefs już w pierwszej minucie meczu zdobyli przyłożenie w imponującym stylu, ale po niespełna dziesięciu minutach Falcons prowadzili 14:5; na prowadzeniu pozostali aż do 69. minuty, gdy losy meczu rozstrzygnął Josh Iosefa-Scott; gwiazdą spotkania był Henry Slade).
- Sale Sharks pozostali na prowadzeniu, ale czują już na plecach oddech obrońców tytułu mistrzowskiego, którzy z meczu na mecz awansują coraz wyżej; awansowali też Leicester Tigers, ale ci wciąż pozostają w dolnych rejonach tabeli i mają sporą stratę do czołowej szóstki.
- W Championship nadal na czele Ealing Trailfinders, którzy wygrali z Coventry 31:13. Na drugie miejsce awansowali Doncaster Knights po nieoczekiwanie trudnym pojedynku z London Scottish. Podium dopełnia Nottingham po wygranej nad Hartpury University 32:20 (zwycięzcy odrobili 14-punktową stratę, znakomite ostatnie 20 minut).
- Coraz głośniej mówi się o kłopotach finansowych Exeter Chiefs (i to pomimo pozbycia się większości gwiazd przed tym sezonem). Czyżby miał nastąpić ciąg dalszy fatalnej passy RFU? Trwają rozmowy nad nowym porozumieniem między RFU i PRL (spółka zarządzającą Premiership), a tymczasem przedstawiciel Ampthill – jednego z klubów Championship (które niedawno jednogłośnie odrzuciły plan kontrowersyjnej reformy tej ligi) politykę RFU komentuje tak: We’ve taken all the money out of the foundations, put it into the roof and now we’re wondering why the foundations are shaking.
Liga Națională de Rugby - Rumunia
- W Rumunii po zakończeniu drugiej fazy grupowej wreszcie rozpoczęła się faza play-off w Liga Națională de Rugby. Awansowały do niej oczywiście cztery najsilniejsze drużyny ligi, a w półfinałach rozgrywek nie brakło emocji (choć na ich poziom wpłynęła dłuższa przerwa tych drużyn przez rozegraniem tej fazy rozgrywek). Już w czwartek mieliśmy derby Bukaresztu, w których Dinamo pokonało Steauę 20:19. To był zacięty mecz, drużyny kilka razy zmieniały się na prowadzeniu. W 75. minucie Steaua dzięki przyłożeniu zmniejszyła stratę do 1 punktu, ale do szczęścia brakło skutecznego podwyższenia (to jednak było wykonywane spod samej linii bocznej). W pozostałych pięciu minutach wojskowi nie byli już w stanie już zagrozić Dinamu. Dla zwycięzców to pierwszy awans do finału od piętnastu lat i rewanż za porażkę z półfinału sprzed roku. W drugim półfinale Știința Baia Mare zrobiła przedostatni krok do zdobycia czwartego tytułu mistrzowskiego z rzędu, wygrywając na błocie z USV Timișoara 18:16.
Nacional de Clubes - Argentyna
- Dwa tygodnie temu San Isidro zostało mistrzem ligi Top 12 (dla klubów z regionu Buenos Aires), a przed tygodniem zostało mistrzem Argentyny. W meczu ze zwycięzcą rozgrywek drużyn spoza stolicy (Torneo del Interior), którym została ekipa Universitario de Tucumán, wygrali 25:21. To już drugi sezon, gdy o mistrzostwie decyduje spotkanie zwycięzców obu rozgrywek, a nie rozgrywki ligowe z udziałem większej liczy drużyn. San Isidro przerwało serię sześciu tytułów mistrzowskich z rzędu innej stołecznej ekipy, Hindú.
Puchar Iberyjski - Hiszpania, Portugalia
- Trochę nietypowo, bo drugi raz w tym roku rozegrano spotkanie o Puchar Iberyjski (Copa Ibérica) – powrócono w ten sposób do rozgrywania go na koniec roku. W Lizbonie rywalizowali mistrzowie krajów z Półwyspu Iberyjskiego, miejscowe Direito i hiszpański VRAC. Hiszpanie wygrali 13:8, przeważając przez większość spotkania, ale po nerwowych ostatnich minutach. Dla VRAC to siódmy puchar (wszystkie zdobyli w ostatniej dekadzie).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]