Reprezentacja Polski do lat 20, prowadzona przez trenera Chrisa Hitta, zakończyła turniej mistrzostw Europy rozgrywany w Pradze na piatej pozycji. Młodzi zawodnicy, po bolesnej lekcji od Portugalii, pokazali wielkie serce do gry i osiągnęli przyzwoity rezultat.
- Mieliśmy w sumie dziewięć dni zgrupowań, więc niezbyt wiele. Mimo to myślę, że poziom, na którym obecnie jest ta kadra, może w przyszłości zaprocentować dla polskiego rugby. Musimy tylko wykonać jeszcze trochę pracy na zapleczu, by wesprzeć rozwój zawodników zarówno pod kątem umiejętności i taktyki rugby, jak i od strony fizycznej. Ta grupa chce się uczyć, przyjmują nasze wskazówki, a my staramy się ich cały czas testować. W ciągu najbliższych 6-12 miesięcy, kilku zawodników naszej kadry seniorskiej z pewnością będzie kończyć karierę, więc to dla nas najlepszy moment, żeby przyjrzeć się młodym graczom i wesprzeć ich w rozwój, by wkrótce zasilili pierwszą drużynę - mówił przed rozpoczęciem turnieju Hitt, pracujący w końcu także z seniorską kadrą.
Nasz trener jednak nie spodziewał się, że już w pierwszym meczu jego podopiecznych czeka aż tak zimny prysznic. „Biało-Czerwoni” w ćwierćfinale mierzyli się bowiem z jedną z młodzieżowych potęg na Starym Kontynencie, reprezentacją Portugalii i na własnej skórze przekonali się, że w tym kraju rugby stale się rozwija, a zawodnicy czynią duże postępy. Polacy przegrali 0:122, stanowiąc dla rywali tylko tło.
Choć po takiej porażce trudno się otrząsnąć, nasi młodzi gracze pokazali wielki charakter w meczu z gospodarzami turnieju. „Biało-Czerwoni” od początku narzucili przeciwnikom swój styl gry, starali się rozgrywać akcje szybko i szeroko, a co najważniejsze grali odważnie i skutecznie w ofensywie, dzięki czemu wygrali ostatecznie 43:28 i w spotkaniu o piąte miejsce w turnieju zmierzyli się z Rumunami.
Polacy nie byli faworytami tego spotkania, ale charakter, jaki pokazali w meczu z Czechami, mógł ich podbudować. Otrząśnięcie się po klęsce z Portugalią wymagało naprawdę wielkiego hartu ducha, którego naszym nie można było odmówić.
Starcie z Rumunami, którzy wcześniej minimalnie ulegli Belgom, przypominało nieco mecz z Czechami. Tym razem jednak role się odwróciły i to nasi rywale okazali się skuteczniejsi i lepiej zorganizowani. Przegrana 25:44 wstydu jednak nie przynosi, a pokazuje, że po pierwszej, bolesnej klęsce, potem poczynania młodych Polaków wyglądały już lepiej. Rumuni grali zdecydowanie ostrzej, ale mimo żółtych kartek potrafili kontrolować przebieg gry. „Biało-Czerwoni” zaliczyli trzy przyłożenia, co należy zapisać na plus. To jednak rywale zaprezentowali się dojrzalej i to oni zajęli ostatecznie piąte miejsce w turnieju.
W finale turnieju oglądaliśmy pojedynek dwóch reprezentacji z Beneluksu. Choć ani Holandia ani Belgia nie należą do rugbowych potęg, to z młodzieżą pracuje się tam bardzo dobrze, dzięki czemu właśnie te dwa zespoły powalczyły o złoto. Ostatecznie lepsi okazali się zawodnicy z Holandii, wyjeżdżając z Pragi z mistrzowskim tytułem.
Na trzeciej pozycji turniej zakończyli Portugalczycy, natomiast czwartą pozycję w turnieju zajęła reprezentacja francuskiego regionu Owernia-Rodan Alpy, prowadzona przez trenera Tomasza Putrę. Zespół ten został zaproszony do gry na ostatnią chwilę, po tym, jak bezpośredni awans do World Rugby Trophy U20 wywalczyli Hiszpanie i tym samym wyszli na wyższy poziom. Ze względu na udział francuzów inna była kolejność turnieju, a inna Mistrzostw Europy gdzie ich nie uwzględniono. Dlatego reprezentacja Polski ostatecznie zajęła w tych mistrzostwach V miejsce.
Biuro Prasowe PZR
Zdjęcia: Rugby Europe