28/10/2023

Anglia nie schodzi z podium Pucharu Świata. Po tym, jak przed czterema laty w Japonii, rugbiści spod znaku Róży wywalczyli wicemistrzostwo świata, tym razem sięgnęli po brązowe medale, w decydującym meczu pokonując Argentynę 26:23 (16:10).

Podobno Puchar Świata w rugby trwa bardzo długo. Tymczasem podczas meczu o brązowy medal 27 października na Stade de France wydawało się, że od meczu otwarcia na tym samym obiekcie 8 września minęła zaledwie chwila. Ten sam stadion, ten sam entuzjazm niemal osiemdziesięciu tysięcy kibiców i tylko aura nieco inna. Gdy Francja wygrywała z Nową Zelandią sędziowie zarządzali przerwę na uzupełnienie płynów, a o północy wciąż było 25 stopni ciepła. Gdy w piątkowy wieczór na murawę wybiegły reprezentacje Argentyny i Anglii, większość widzów kibicowała już w kurtkach i kapturach, bo pogoda zrobiła się iście jesienna. Żeby nie powiedzieć… angielska.

Początek meczu pokazał kto będzie dominował na trybunach, a kto spróbuje przejąć inicjatywę boisku. Nie minęła minuta, gdy kilkadziesiąt gardeł zaczęło skandować „allez les blues”, a chwilę później odśpiewało „Marsyliankę”. Lokalni kibice z pewnością liczyli, że Trójkolorowi znajdą się w czołowej czwórce i będą mogli dopingować ich przynajmniej w meczu o brąz. Tymczasem jedyną europejską drużyną w tej fazie turnieju okazała się niedoceniana i skazywana na pożarcie Anglia. Anglia, która mecz o „brąz” rozpoczęła z ikrą i błyskiem.

Owen Farrell, mimo że nie spotkał się ze zbyt ciepłym przyjęciem na Stade de France szybko pokazał, że niewiele robi sobie z braku sympatii kibiców. – Kiedy gramy tutaj podczas Pucharu Sześciu Narodów jest podobnie. Kibice we Francji zachowują się po prostu inaczej. Nie przeszkadza mi to – powiedział potem łącznik ataku podczas konferencji prasowej, zapytany o reakcje stadionu.

Nie minął kwadrans, a Farrell już miał na koncie osiem punktów po dwóch karnych i podwyższeniu przyłożenia, które zanotował Ben Earl. Pojawiło się zagrożenie, że mecz może zrobić się jednostronny, ale na szczęście Argentyńczycy obudzili się. Co więcej, zaczęli podejmować ryzyko. Nie zadawalali się kopami na słupy (choć patrząc na końcowy rezultat byłoby to prawdopodobnie lepsze wyjście) tylko, ku uciesze tłumu, starali się grać o pełną pulę.

Dopiero przy trzeciej dogodnej okazji, Emiliano Bofelli zdecydował się ustawić piłkę na podstawce. Zdobył trzy „oczka”, ale Farrell szybko odpłacił pięknym za nadobne. Mecz jednak zaczął się otwierać. Mimo błędów, Pumy grały z fantazją, momentami porażając szybkość w grze otwartej. Właśnie po jednej z takich ekspresowych kontynuacji, na pole punktowe przedarł się Tomas Cubelli. Po podwyższeniu było już tylko 10:16 ku uciesze trybun, które wyraźnie bardziej sprzyjały zespołowi z Ameryki Południowej.

Rollercoaster, jaki po przerwie zafundowały kibicom obie drużyny to było coś zupełnie wyjątkowego. Najpierw indywidualnie błysnął Santiago Carreras, który zerwał dwie szarże i popędził na pole punktowe. Argentyna po raz pierwszy wyszła w tym meczu na prowadzenie, które potrwało jednak niespełna minutę. Krótko po wznowieniu, znów w głównej roli wystąpił Carreras, ale tym razem popełnił fatalny błąd. Jego spóźniony kop nakrył Theo Dan, który popędził za piłką i zdobył przyłożenie. Anglia odzyskał sześciopunktowe prowadzenie i… zaczęły się szachy.

Od tego momentu już nikt nie chciał się za bardzo otworzyć. Obie strony czyhały na błędy rywali, a główne skrzypce zaczęli odgrywać kopacze. Zarówno przy okazji karnych, jak i w grze otwartej, gdzie coraz częściej zarówno Anglia, jak i Argentyna starały się oddalać niebezpieczeństwo „nogą”. Zegar jednak tykał i gdy pozostało niespełna 10 minut, a ustępujący wicemistrzowie świata prowadzili już tylko trzema punktami zrobiło się gorąco. Temperatura jeszcze bardziej podskoczyła, gdy Alexis Sanchez miał szansę wyrównać stan spotkania, ale chybił rzut karny, kopiąc pod ostrym kątem. Szali zwycięstwa nie udało się przeważyć również po fenomenalnej kontrze, którą Anglicy zatrzymali w równie fantastycznym stylu.

Widowisko trzymało w napięciu do ostatnich sekund, a po brązowe medale ostatecznie sięgnęli Anglicy, zwyciężając 26:23. Mecz nr 47. dziesiątego Pucharu Świata w rugby nie zawiódł. Trybuny wypełniło 77 674 kibiców i pod każdym względem była to… doskonała rozgrzewka przed sobotnim finałem.

Podczas pomeczowej konferencji prasowej sporo było pytań o podsumowanie tego Pucharu Świata. Michael Cheika, szkoleniowiec Argentyńczyków mówił, że w kolejce do prowadzenia zespołu Pum jest Felipe Contepomi i jeszcze nie ma decyzji, czy zastąpi go na stanowisku, czy będą współpracować. Odniósł się też do obecnego kształtu rugby na świecie. – Rugby to moje życie i największa pasja. Czasem je kocham, a czasem nienawidzę. Myślę, że nasza gra jest obecnie zbyt często przerywana. Brakuje w niej płynności i w tym kierunku powinniśmy iść w kwestii rozwoju – podkreślił.

Steve Borthwick z kolei miał okazję żeby trochę zagrać na nosie swoim krytykom. – Od początku mówiłem, że budujemy drużynę na wrzesień. Puchar Świata nie zaczynał się w sierpniu, tylko dla nas zaczynał się 9 września. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jaką pracę wykonali zawodnicy i jakiej zmiany dokonali na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy – podkreślił.

Co ważne i znaczące obaj trenerzy pokazali na koniec konferencji prasowych prawdziwą klasę.

- Jeśli mogę powiedzieć jeszcze kilka słów – zaczął po angielsku Cheika, który dzielnie, na wszystkie pytania argentyńskich dziennikarzy odpowiadał po hiszpańsku. – Chciałem podziękować wszystkim dziennikarzom, którzy przyjechali tu za nami z Argentyny i znosili mój kiepski hiszpański podczas konferencji i wywiadów. Dziękuję za Waszą pracę. Dziękuję również kibicom, którzy tak licznie wspierali drużynę podczas każdego spotkania.

- Dziękuję za ciężką pracę, jaką wykonywaliście tu przez ostatnie dwa miesiące – wtórował mu Borthwick 20 minut później, gdy kończyła się konferencja prasowa Anglików. – Podobnie jak my, byliście przez długi czas daleko od domu i Waszych rodzin. Nie zawsze się zgadzaliśmy, ale najważniejsze jest to, że łączy nas chęć rozwoju i dokładania wszelkich starań by angielskie rugby było jak najlepsze – zakończył szkoleniowiec.

Tekst: Kajetan Cyganik
Zdjęcie: Tomasz Plenkowski

Rugby TAG

Ostatnie wyniki

Edach Budowlani Lublin
45 21
Budmex Rugby Białystok
Life Style Catering RC Arka Gdynia
36 14
KS Budowlani WizjaMed Łódź
Awenta Pogoń Siedlce
37 10
Energa Ogniwo Sopot
RzKS Juvenia Kraków
13 33
ORLEN Orkan Sochaczew

Ekstraliga Rugby 2024/2025

1 Awenta Pogoń Siedlce 12 56
2 ORLEN Orkan Sochaczew 11 44
3 Energa Ogniwo Sopot 11 38
4 Life Style Catering RC Arka Gdynia 11 37
5 RzKS Juvenia Kraków 12 28
6 Edach Budowlani Lublin 12 23
7 KS Budowlani WizjaMed Łódź 12 15
8 Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk 11 9
9 Budmex Rugby Białystok 12 0
# Polskie Rugby # Polski Związek Rugby

Ta strona używa plików cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Aby dowiedizeć się więcej jak zmienić ustawienia dotyczące cookies w Twojej przeglądarce internetowej przejdź pod adres.