United Rugby Championship
- W United Rugby Championship na start sezonu mieliśmy pojedynek, w którym raczej niewielu spodziewało się emocji – zdecydowanie najsłabsza drużyna stawki przed rokiem, włoskie Zebre Parma, grało z irlandzką potęgą, Ulsterem. Tymczasem mieliśmy mecz, w którym cios był wymieniany za cios, padło aż 12 przyłożeń (po sześć z każdej strony, już po kwadransie było 14:14), Irlandczycy musieli gonić wynik w drugiej połowie (mieli już 10 punktów straty), a o wygranej zdecydował taki drobiazg jak skuteczność w podwyższeniach. Tu lepiej od swego vis-à-vis poradził sobie Nathan Doak i dzięki temu Ulster wygrał spotkanie 40:36.
- Sporo emocji dostarczyły pierwsze tegoroczne derby, które rozegrały południowoafrykańskie drużyny Lions i Stormers. I choć gospodarze zdobyli w tym meczu pierwsze przyłożenie (i w ogóle zdobyli o jedno przyłożenie więcej od rywali), ostatecznie przegrali 33:35. Johannesburczycy otwarli wynik po pięciu minutach gry, ale pierwszą połowę zdominowali goście z Kapsztadu – zdobyli trzy przyłożenia i do przerwy prowadzili 27:7, a w pierwszej akcji drugiej połowy powiększyli swoją przewagę do 25 punktów. Mimo to gospodarze nie złożyli broni i zaczęli odrabiać straty – ostatecznie byli o włos od odwrócenia losów meczu (a przynajmniej wywalczenia remisu). Ozdobą meczu było jedno z dwóch przyłożeń Sachy Feinberga-Mngomezulu, który zaimponował przy nim piłkarskimi umiejętnościami, a na tym nie skończył – w drugiej połowie wykorzystał też ważnego karnego z własnej połowy boiska.
- Na koniec kolejki mieliśmy klasyk szkocko-irlandzki: Glasgow Warriors grało z Leinsterem. Trochę prestiżu temu pojedynkowi odbierało znaczne osłabienie Irlandczyków, do których składu nie wrócili jeszcze jakże liczni reprezentanci kraju (natomiast w Glasgow część graczy ze składu Szkocji na Puchar Świata już zobaczyliśmy). Dublińskie rezerwy nie dały rady Szkotom – Warriors już po pierwszej połowie mieli na koncie ofensywny punkt bonusowy i prowadzili 24:13, a w drugiej połowie dorzucili kolejne trzy przyłożenia, w tym dwa ostatnich paru minutach spotkania (przy okazji których dublińczycy zebrali też dwie żółte kartki).
Poza tym:
• obrońcy mistrzowskiego tytułu, Munster, zaczęli sezon od cennej wygranej nad południowoafrykańskimi Sharks 34:21 (choć z początku nie potrafili wykończyć swoich akcji; błyszczał w ich szeregach Joey Carbery);
• Connacht pokonał Ospreys 34:26 (imponujący start Connachtu – po półgodzinie, hat-tricku łącznika młyna Caolina Blade’a i kopach debiutującego w drużynie JJ Hanrahana prowadzili 27:0);
• Dragons przegrali z Edynburgiem 17:22 (po kwadransie prowadzili 14:0, ale Szkoci stopniowo odrabiali straty, głównie dzięki karnym debiutującego w drużynie Bena Healy’ego);
• Cardiff prowadził z Benettonem przez większość meczu (po 30 minutach już 19:3), ale ostatecznie przegrał 22:23 (kluczowa była sytuacja z samego końca, gdy czerwoną kartkę zobaczył debiutujący filar Walijczyków Ciaran Parker, a Jacob Umaga wykorzystał karnego);
• mizerii walijskich drużyn, bardzo mocno przerzedzonych po ostatnim sezonie wobec ograniczeń finansowych dopełnili Scarlets (którzy z przetasowań personalnych wyszli chyba z najmniejszymi stratami spośród południowowalijskich regionów) – przegrali w Pretorii z Bulls 21:63 (już po 25 minutach przegrywali 0:28 i choć w pierwszej połowie odrobili połowę strat, w drugiej nie mieli już nic do powiedzenia).
- Po pierwszej kolejce trudno pisać o tabeli, ale zwraca uwagę obecność trzech irlandzkich drużyn w pierwszej piątce (choć przecież Leinster jest przedostatni), cztery porażki ekip walijskich, i dwa punkty bonusowe Zebre (o 10. miejscu w ubiegłym sezonie mogli tylko marzyć).
- Swoją drogą, po ubiegłorocznym eksperymencie URC upraszcza zasady awansu do Champions Cup – trafi do niego po prostu osiem najlepszych drużyn. Gdyby taka zasada obowiązywałaby w poprzednim sezonie, w elitarnych europejskich rozgrywkach nie byłoby żadnej ekipy walijskiej (wszystkie cztery uplasowały się w dolnej połówce ligowej tabeli i najlepsza z nich otrzymała awans jako lider grupy walijskiej – zamiast ósmej drużyny z tabeli).
Premiership - Anglia
- Drugą kolejkę Premiership od drugiego zwycięstwa w sezonie zaczęła przedostatnia drużyna poprzednich rozgrywek, Gloucester. Grali z Newcastle Falcons i na kwadrans przed końcem prowadzili 18:0. Jednak w ostatnich minutach Falcons wzięli się do odrabiania strat – najpierw zdobyli karne przyłożenie, potem niesamowitą akcją popisał się Adam Radwan. Ostatnich czterech punktów jednak nie odrobili i Gloucester wygrało 18:14.
- Drugą porażkę w drugim meczu odnieśli Saracens, którzy mimo braku reprezentantów Anglii mieli w składzie sporo świetnych nazwisk, do których dołączył wracający z Pucharu Świata Nick Tompkins. Ich przeciwnikiem było Bath, które dla odmiany zebrało w tym sezonie już drugi skalp. Co prawda już na samym początku meczu londyńczycy zdobyli przyłożenie, jednak w ciągu paru kolejnych minut stracili dwa, a pierwszą połowę przegrali 13:20 (ratowała ich skuteczność z kopów Alexa Lozowskiego – w przeciwieństwie do Finna Russella, który trafił tylko połowę swoich prób, zanotował jednak świetną asystę). W drugiej połowie Lozowski pozwolił jeszcze zmniejszyć stratę gospodarzy, ale ostatnie słowo należało do Bath, które wygrało z bonusem 25:16 (i to pomimo faktu, że Russell znów spudłował podwyższenie po jedynym przyłożeniu tej części spotkania).
Poza tym:
• druga wygrana przypadła także Bristol Bears, którzy po zaciętym meczu pokonali Norhtampton Saints 33:27 (po cztery przyłożenia obu drużyn; świetny początek Saints, którzy po 20 minutach mieli na koncie 3 przyłożenia, ale to było za mało);
• sporo emocji też w meczu Leicester Tigers z Sale Sharks – i tu też wygrała drużyna, która miała zwycięstwo w pierwszej kolejce, a przegrała ta z porażką na koncie. Sale Sharks wygrali 24:17 (najlepszym graczem meczu był Robert du Preez, który zdobył 14 punktów, w tym decydujące o zwycięstwie swojej drużyny przyłożenie);
• a w niedzielę Harlequins pokonali Exeter Chiefs 22:14 (jedyny mecz, który przełamał schemat – wygrana drużyny, która tydzień temu przegrała; przy okazji piękne przyłożenie Louisa Lynagha).
W tabeli na czele Bath przed Bristol Bears i Gloucesterem, na dnie natomiast wciąż Saracens. Patrząc na wyniki poprzedniego sezonu to niecodzienny układ, ale akurat Bath i Bristol mimo słabszego poprzedniego roku celują w play-off i kto wie, czy nie zadomowią się w czołówce.
- Ruszyły w Anglii rozgrywki drugiego poziomu ligowego – Championship, niestety w cieniu upadku jednego z czołowych klubów, Jersey Reds. Pierwszą kolejkę zwycięstwami kończyli faworyci – Cornish Pirates pokonali London Scottish 21:0, Doncaster Knights wygrali z Hartpury University 20:18, a Ealing Traiflinders na wyjeździe ograli Bedford Blues 41:21 (zwracają uwagę dwa przyłożenia byłego młynarza Leinsteru, Ciana Kellehera).
Pro D2 - Francja
- Ósmą kolejkę francuskiej drugiej ligi – Pro D2 – zaczął mecz czerwonej latarni ligowej tabeli ze spadkowiczem z Top 14. Brive wydawało się mocnym faworytem spotkania, tymczasem zwycięstwo 25:18 wyszarpało dopiero w ostatniej akcji meczu. Na czele tabeli pozostało wciąż niepokonane Vannes, które tym razem aż 42:7 wygrało z Biarritz (imponuje młynarz Patrick Leafa, który zdobył dwa pierwsze przyłożenia w meczu – i zrobił to drugi raz z rzędu). Pozycję wicelidera straciło Montauban, które uległo 16:37 Grenoble. Na to miejsce wskoczyło Provence po wygranej 20:17 nad Béziers. Zwraca uwagę kolejne przyłożenie Rodrigo Marty dla Colomiers (28:17 z Soyaux-Angoulême) i nietypowy wynik w meczu Agen z Dax – 7:3.
NPC - Nowa Zelandia
- W finale nowozelandzkich rozgrywek NPC Taranaki pokonało Hawke’s Bay 22:19. Zacięte spotkanie, w którym przez ostatnie pół godziny nie padły żadne punkty, w czym zasługę miał Stephen Perofeta dwukrotnie pudłujący z karnych. Nie spudłował jednak, gdy trzeba było piłkę wykopać w aut na koniec meczu i Taranaki mimo wszystko wygrało oraz zdobyło drugi tytuł mistrzowski w swojej historii. Tydzień wcześniej rozegrano finał rozgrywek Heartland Championship (poziom niżej niż NPC). Więcej niż o wyniku (South Canterbury – Whanganui 40:30) mówi się w Nowej Zelandii o wbiegnięciu na boisko kibiców zwycięskiej drużyny po zdobyciu przez nią przyłożenia w 75. minucie meczu – niby z radości, ale przy okazji odpychając zawodników przeciwnej drużyny.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]