03/03/2025

Top 14
Osiemnasta kolejka ligi francuskiej za nami, znów bez głównych aktorów pozostających na zgrupowaniu reprezentacji kraju w związku z występami w Pucharze Sześciu Narodów.
- Stade Français – Stade Rochelais 22:17. Uczestnikami pierwszego starcia weekendu były dwie drużyny nieoczekiwanie mające kłopoty (paryżanie od początku sezonu są w nizinach tabeli, a przed tygodniem spadli na ostatnie miejsce w lidze, natomiast roszelczycy wypadli z czołówki wskutek trzech ostatnich porażek). W pierwszej połowie padło tylko jedno przyłożenie, kibice zobaczyli natomiast dwie czerwone karki. Po 20 minutach gości osłabił Will Skelton, a 10 minut później siły się wyrównały po usunięciu z boiska Sekou Macalou. Lepiej pierwszą połowę wykorzystali paryżanie, którzy prowadzili 19:3 w dużej mierze dzięki konsekwentnym kopom z karnych Zacka Henry’ego (duże kłopoty z dyscypliną La Rochelle – zanim Skelton wyleciał z boiska, żółtą kartkę zobaczył kapitan Pierre Bourgarit). Po przerwie Henry dorzucił kolejnego karnego, a potem długo wynik się nie zmieniał. Dopiero w ostatnich 10 minutach, gdy gospodarze grali osłabieni żółtą kartką, roszelczycy zdobyli dwa przyłożenia, ale dały im one tylko bonus defensywny. Po drugim, karnym, gospodarze zostali nawet na moment w trzynastkę, ale rywale mimo szalonych ataków nie zdołali tego wykorzystać.
- Lyon OU – RC Toulonnais 27:20. Lyon w ostatnich tygodnia zaczął sobie radzić znakomicie. Wygrzebał się z dołów tabeli, a w tym tygodniu pokonał jej wicelidera – finansowego giganta z Lazurowego Wybrzeża. Zadecydowała w dużej mierze pierwsza połowa, w której drużyny na początku wymieniły się kilkoma karnymi (3:6), a potem Lyon zaczął zdobywać przyłożenia i do przerwy uzbierał ich aż cztery – zrobiło się 27:6 (Tulonowi zdarzało się atakowac, ale bez skutku). Po przerwie lyończycy długo skutecznie się bronili, „pękli” dopiero w ostatnich 10 minutach. Tulon zdobył dwa przyłożenia (w tym pierwsze po powrocie do gry Melvyna Jamineta) i skrócił dystans do siedmiu oczek, ale tych nie zdołał już zniwelować. Nie zarobił punktów, ale odebrał Lyonowi bonus ofensywny.
- Poza tym:
• Montpellier Hérault – Castres Olympique 21:17 (dobra seria Castres przerwana, a Montpellier zbliżyło się do czołowej szóstki; ostatnie 10 minut to ciągły napór gości, jednak bezskuteczny);
• Racing 92 – Section Paloise 29:47 (pierwsza wygrana Pau na wyjeździe, kolejny dowód słabości Racingu; po cztery przyłożenia obu ekip, ale zadecydowała wyjątkowa skuteczność Joego Simmondsa z kopów – aż 24 punkty z pięciu karnych, trzech podwyższeń i drop-gola);
• Stade Toulousain – RC Vannes 63:21 (mistrzowie Francji mimo braku swoich francuskich gwiazd na boisku nie dali żadnych szans beniaminkowi i przerwali jego serię zwycięstw, aplikując mu aż 9 przyłożeń; przy okazji zepchnęli go z powrotem na ostatnie miejsce w tabeli);
• USA Perpignan Union – Bordeaux-Bègles 17:29 (Bordeaux skorzystało z obecności na boisku Mathieu Jaliberta czy Maxime’a Lucu i wygrało na trudnym katalońskim terenie; Bordeaux zaledwie 10 sekund czekało na pierwsze przyłożenie – ponoć najszybsze w historii Top 14 – a do przerwy prowadziło 19:0);
• Aviron Bayonnais – ASM Clermont 31:18 (Baskowie prowadzili po kwadransie 14:0, ale na kwadrans przed końcem mogli się bać, bo rywale wyrównali, a gospodarze stracili zawodnika z czerwoną kartką – ostatecznie zdobyli jednak przyłożenie na wagę wygranej).
- Na szczycie tabeli wciąż Tuluza, a za jej plecami Bordeaux z powrotem przeskoczyło Tulon. Czwartą lokatę zajmuje nadal Bajonna, piątą Castres, a do czołowej szóstki wrócił Lyon, wypychając z niej Clermont. Walka o play-off jednak jest otwarta i między szóstym a dziesiątym miejscem mamy zaledwie dwa punkty różnicy. Wciąż mamy też rotacje w dole tabeli, gdzie cztery drużyny bronią się przed spadkiem.
- Po 22. kolejce Pro D2 mające już wcześniej sporą przewagę nad rywalami Grenoble jeszcze ją powiększyło – wygrało swoje spotkanie, podczas gdy dwie kolejne drużyny ligowej tabeli przegrały i w efekcie przewaga ekipy z Delfinatu nad wiceliderem wzrosła do 16 punktów. Grenoble dało pokaz siły, mimo dwóch żółtych kartek w pierwszej połowie i czerwonej na początku drugiej odsłony meczu, wygrywając z Béziers aż 45:14 (do przerwy było 31:0). No, ale rywale, choć wysoko w ligowej tabeli, przyjechali na mecz w niezwykle młodym składzie. Drugie w tabeli Provence uległo na wyjeździe ekipie z Montauban 28:36, inkasując pod koniec każdej z połów czerwone kartki (mimo osłabienia walczyli, a tuż przed końcem meczu tracili zaledwie 1 punkt). Montauban, z imponującą serią zwycięstw, awansowało na czwarte miejsce. Z kolei trzecie Brive, choć podobnie jak Provence utrzymało swoją pozycję, uległo również na wyjeździe Colomiers 19:20, tracąc decydującego karnego w 80. minucie meczu.
Poza tym Agen wygrało z Valence Romans 26:23 (wygrzebując się dzięki temu ze strefy spadkowej i spychając do niej swoich rywali), Soyaux-Angoulême pokonało Aurillac 40:20 (wygrana z bonusem pozwoliła zwycięzcom awansować do czołowej szóstki), Mont-de-Marsan przedłużyło serię porażek ostatniej w tabeli Nicei wygrywając 26:22 (mimo że zdobyło tylko dwa przyłożenia wobec czterech beniaminka), Dax uległo Nevers 17:19 (kiepska seria gospodarzy trwa i coraz mniejsze są szanse, aby awansowali do play-off), a Oyonnax uległo Biarritz 29:36 (choć do przerwy prowadziło 26:7; poniekąd niespodzianka, bo dla Biarritz to przełamanie po długiej serii samych porażek).

United Rugby Championship
Weekend cudów w dwunastej kolejce United Rugby Championship? No, może nie do końca, bo niektórych rezultatów można było się spodziewać. Faktem jest jednak, że spośród ośmiu drużyn z górnej połówki ligowej tabeli jedyną, która wygrała swoje spotkanie był liderujący Leinster, natomiast pozostałe siedem poniosło porażki (sześć – z niżej notowanymi rywalami). Znów najwięcej uwagi przyciągały południowoafrykańskie derby, w których – w przeciwieństwie pozostałych starć – nie zabrakło graczy reprezentacji.
- Lions – Sharks 38:14. Lions przed tym meczem byli w tabeli ligowej o 9 miejsc poniżej swoich rywali. Jednak zdecydowanie lepiej dostosowali się do fatalnych warunków atmosferycznych panujących w Johannesburgu i zaprezentowali zdecydowanie większą chęć zwycięstwa. Goście byli cieniami samych siebie i pozwalali się Lions punktować. Do przerwy gospodarze prowadzili 19:0, a tuż przed końcem już 38:0. To byłby absolutny pogrom, gdyby nie zryw Sharks w samej końcówce, gdy zdołali zdobyć dwa przyłożenia. Ten zryw był jednak zdecydowanie zbyt późny. Znakomicie pokazała się pierwsza linia gospodarzy (grająca przeciwko rywalom z reprezentacji kraju), a także obaj łącznicy.
- Bulls – Stormers 16:19. Drugie południowoafrykańskie derby znacznie bardziej wyrównane, ale także zakończone zwycięstwem drużyny niżej notowanej (która, paradoksalnie, po tej kolejce obsunęła się w ciasnym rejonie tabeli o kilka miejsc). Tu także pogoda zaznaczyła swój udział – z powodu ulewnego deszczu przesunięto start spotkania o ponad godzinę, a w usuwaniu wody z zamienionego niemal w basen boiska przed meczem pomagali nawet kibice. Pierwsza połowa była zatem głównie pojedynkiem kopaczy – Jurrie Matthee znalazł drogę między słupy cztery razy, David Kriel natomiast trzykrotnie, i do przerwy Stormers prowadzili 12:9. Po przerwie tę przewagę utrzymali, choć to Bulls zdobyli jako pierwsi przyłożenie (dopiero po godzinie gry) – kilka minut później Stormers odpowiedzieli w ten sam sposób, a decydujące punkty zdobył Wandisle Simelane, grający przeciwko swojej byłej drużynie.
- Poza tym:
• Munster – Edinburgh 28:34 (druga w tym sezonie porażka Munsteru na swoim stadionie – pierwsza była z Leinsterem; wyjątkowo bolesne drugie 20 minut meczu, podczas których Irlandczycy stracili cztery przyłożenia bez żadnej odpowiedzi ze swojej strony; w drugiej połowie gonili wynik, ale zabrakło im czasu, zawodził ich też młyn; hat-tricka dla Szkotów zaliczył Matt Currie);
• Zebre Parma – Dragons 31:21 (starcie dwóch ostatnich drużyn z ligowej tabeli, którego efektem było piąte zwycięstwo Zebre w tym sezonie i jedenastka porażka Dragons; Walijczycy po pierwszej półgodzinie mieli 14 punktów przewagi, ale zaraz po przerwie gospodarze wyrównali, a potem zapewnili sobie wygraną pieczętując ją karnym w samej końcówce, gdy grali w osłabieniu po żółtej kartce);
• Leinster – Cardiff 42:24 (Cardiff do przerwy nieoczekiwanie prowadził 12:7, ale pięć przyłożeń Leinsteru w drugiej połowie załatwiło sprawę; Leinster musiał obywać się nie tylko bez reprezentantów Irlandii, ale także Jordiego Barretta – pod ich nieobecność graczem meczu został młodziutki łącznik młyna Charlie Teckor, grający w tym spotkaniu na pozycji środkowego);
• Ulster – Scarlets 30:28 (po kwadransie było 12:0 dla gości, ale gospodarze zdołali przeważyć, choć łatwo im to nie przyszło; zwycięstwo Irlandczycy wyszarpali dzięki siedmiopunktowej akcji tuż przed końcem meczu);
• Connacht – Benetton Treviso 38:30 (w tej parze to na pewno Włosi bardziej cierpieli z powodu braku reprezentantów, co Irlandczycy wykorzystali; mecz był pokazem efektownego rugby, w którym ostatecznie górą byli gospodarze – w pierwszej połowie obie ekipy wymieniły po trzy przyłożenia, a na niewielkim prowadzeniu był Benetton dzięki kopom Tomása Albornoza, ale po przerwie piłkę przykładali już tylko gospodarze, i to znowu trzykrotnie);
• Glasgow Warriors – Ospreys 31:32 (spora niespodzianka w Glasgow, gdzie broniący mistrzowskiego tytułu Warriors jednym punktem ulegli jednej ze słabszych walijskich ekip; tu także kibice nie mogli żałować, oglądali ładne akcje, i przeżyli sporo emocji – padło aż 10 przyłożeń, po pięć z każdej strony; problemy mieli podwyższający, ale to własnie kop z podstawki w ostatniej akcji meczu okazał się języczkiem u wagi – trzy punkty z karnego na wagę zwycięstwa zdobył dla Ospreys Jack Walsh).
- Przewaga Leinsteru nad resztą stawki wzrosła do 13 punktów. Na drugim miejscu wciąż Glasgow Warriors, na trzecim Bulls, a potem kolejna „dziura” ze sporą różnicą punktową. Dalej jednak różnice punktowe są niewielkie i nawet przedostatnie Zebre może w zasadzie liczyć na awans do play-off (od ósmego miejsca dzielą je zaledwie cztery punkty).

Super Rugby Pacific
I znowu w trzeciej kolejce Super Rugby Pacific górował atak nad obroną – co prawda nie utrzymano ponad 70-punktowej średniej na mecz, ale i 62 punkty na spotkanie z tej kolejki to nie jest mało.
- Hurricanes – Blues 29:33. Jedyne nowozelandzkie derby w ten weekend przyniosły wreszcie przełamanie obrońcom mistrzowskiego tytułu, którzy zaliczyli pierwszą wygraną w sezonie. Ciężko jednak musieli na nią zapracować. Przewagę zdobyli po 20 minutach gry, gdy jedna akcja przyniosła im karne przyłożenie, a rywalom dwie żółte kartki. Co prawda wkrótce sami stracili zawodnika na 10 minut, ale mimo to wyszli na prowadzenie, które utrzymali do końca pierwszej połowy. Po przerwie długo punktów nie było, ale na kwadrans przed końcem Canes wygrywali 29:21. Jednak nie dowieźli tej przewagi do końca – Blues odpowiedzieli przyłożeniem najpierw Hoskinsa Sotutu, a potem Marka Tele’i (to po imponującym sprincie i akrobatycznym wykończeniu). Zyskali cztery punkty przewagi, jednak chwilę potem stracili z czerwoną kartką Sotutu i Hurricanes przycisnęli – ale choć byli pod linią bramkową gości, w ostatniej akcji mieli młyn na linii 5 m, nie zdołali spotkania wygrać. Wysiłek Harry’ego Godfrey’a, który zdobył 24 punkty (przyłożenie i siedem skutecznych kopów) dał im tylko bonus defensywny.
- Poza tym:
• Moana Pasifika – Highlanders 29:31 (pierwszy domowy mecz Moana w sezonie, przy czym domowy umownie – rozgrywany w Auckland; było ciekawie – 0:10 po 10 minutach, 10:10 po kolejnych, na koniec pierwszej połowy 10:31 po trzech przyłożeniach, z których dwa były stracone w wyniku własnych błędów gospodarzy, a w drugiej połowie pogoń wyspiarzy za wynikiem, w której błysnął przyłożeniem i asystą znakomity Ardie Savea; niestety, odrobinę brakło);
• Waratahs – Fijian Drua 29:24 (gospodarze bez swojej nowej gwiazdy, Josepha-Aukuso Sua’ali’i, który odniósł kontuzję; trzy razy wyspiarze wychodzili na prowadzenie, ale za każdym razem je tracili – ostatni raz kilka minut przed końcem po karnym przyłożeniu; na pewno żałują pechowo straconego przyłożenia po tym, jak po szarży Caleb Muntz wypuścił piłkę z rąk na własne pole punktowe i rywale to wykorzystali);
• Chiefs – Brumbies 49:34 (drugie transtasmańskie starcie w tym sezonie i pierwsze skończone zgodnie z oczekiwaniami – zwycięstwem ekipy z Nowej Zelandii; do przerwy wymiana ciosów i remis 15:15; 10 minut po przerwie Chiefs wypracowali 14 punktów przewagi, ale po kolejnych 10 minutach znowu mieliśmy remis; zadecydował ostatni kwadrans wygrany przez gospodarzy 20:5; na wynik wpływ miała skuteczność z kopów – obie ekipy zaliczyły po sześć przyłożeń, ale podczas gdy Chiefs podwyższyli wszystkie i dorzucili parę karnych, Brumbies trafili między słupy tylko dwa razy w tym meczu – podstawowy kopacz i kapitan drużyny Ryan Lonergan miał skuteczność 0/3; kibice Chiefs cieszą się z wygranej, ale jednocześnie niepokoją się o kontuzję Damiana McKenziego);
• Western Force – Reds 24:28 (przed tygodniem wyjazdowa wygrana Force w Canberze, teraz przegrana z innym australijskim zespołem na swoich śmieciach – i to mimo prowadzenia 14:0 po 20 minutach gry; wygraną gospodarze stracili w ostatniej akcji meczu).
- W tabeli na czele jedyna ekipa z trzema zwycięstwami, Chiefs. Bez porażki są też Reds i Waratahs, które rozegrały dotąd po dwa spotkania. Na dnie tabeli jedyne dwie ekipy bez wygranej – wyspiarze wciąż zbierają tylko punkty bonusowe.

Japan Rugby League One
- W dziesiątej kolejce Japan Rugby League One najwięcej uwagi przyciągało starcie ekip z niższych stopni podium ligowej tabeli – Brave Lupus Tokyo i Spears Funabashi Tokyo-Bay. Obrońcy mistrzowskiego tytułu, trzeci przed tą rundą, dla których pierwsze przyłożenie w meczu zdobył Ritchie Mo’unga, wygrali 31:27, co spowodowało, że obie drużyny zamieniły się miejscami w ligowej tabeli. W innym ciekawym spotkaniu zmierzyły się dwie ekipy liczące na podtrzymanie szans na awans do fazy play-off – Tokyo Sungoliath uległo w nim Yokohama Eagles 22:33 (18 punktów z kopów Yu Tamury). Poza tym Sagamihara Dynaboars przegrali z Black Rams Tokyo 7:22 (Black Rams dzięki temu wyrwali się ze strefy spadkowej, spychając swoich rywali na przedostatnie miejsce), Urayasu D-Rocks ulegli drużynie Toyota Verblitz 31:36 (goście na pół godziny przed końcem wygrywali 28:0, ale beniaminek był bardzo bliski szokującego powrotu), Shizuoka BlueRevs wygrali z Mie Heat 44:14, a liderujący Saitama Wild Knights pokonali Kobe Steelers 46:32 (mimo że na pół godziny przed końcem goście prowadzili 32:20)

Major League Rugby
- W Major League Rugby znowu dramatyczna końcówka w meczu Miami Sharks – drugi raz z rzędu udało się skończyć historię dobrze i wygrać 32:31 z Anthem, dzięki czemu ekipa z Florydy awansowała na pierwsze miejsce w konferencji wschodniej. O punkt mniej mają Chicago Hounds, który właśnie zwyciężyli broniących mistrzowskiego tytułu New England Free Jacks 36:7 (bostończycy póki co dopiero na piątym miejscu). Na zachodzie prowadzi z kolei San Diego Legion, który wygrał trzeci raz w trzecim meczu sezonu, tym razem na wyjeździe w Waszyngtonie 26:10. Za plecami Legionu są Utah Warriors (55:21 z NOLA Gold) i Houston SaberCats (24:21 nad wciąż czekającymi na pierwsze zwycięstwo Seattle Seawolves).

Super Rugby Americas
- W Super Rugby Americas faworytami wszystkich trzech spotkań wydawały się drużyny z Argentyny. Tymczasem wygrała tylko jedna z nich, i to ta, która mierzyła się z przeciwnikiem wydawałoby się najtrudniejszym – Pampas w ulewnym deszczu pokonali Peñarol 24:10. W dwóch pozostałych meczach niespodzianki: chilijski Selknam pokonał broniących mistrzowskiego tytułu Dogos 45:40, a paragwajskie Yacaré wygrało z Tarucas 30:27. W obu meczach gospodarze wypracowali sobie spore przewagi w pierwszych połowach, a Argentyńczycy próbowali odrobić stratę po przerwie.

División de Honor
- W hiszpańskiej División de Honor w cieniu meczu reprezentacji w półfinale REC odbyła się ostatnia kolejka pierwszej fazy rozgrywek ligowych. Po niej następuje podział stawki na dwie sześciozespołowe grupy – do kończącego sezon play-off awansują potem wszystkie drużyny z grupy obejmującej miejsca 1–6 oraz dwie najlepsze ekipy ze słabszej grupy. Przed tą kolejką pięć drużyn było już pewnych awansu do lepszej grupy. Wśród nich był niezwyciężony dotąd Valladolid RAC oraz Santboiana – w starciu tych dwóch ekip doszło do nieoczekiwanej przegranej VRAC 28:29. Oprócz tych dwóch drużyn kwalifikację miały zapewnioną El Salvador (wicelider, też z Valladolid), Burgos i Alcobendas (beniaminek, ale wracający z karnego zesłania). O ostatnie wolne miejsce walczyły Ciencias Sewilla i Complutense Cisneros – obie ekipy przegrały (Ciencias z Alcobendas, natomiast Complutense nieoczekiwanie z La Vila) i dzięki temu gracze z Andaluzji zachowali przewagę nad rywalami. W ogóle, w tej kolejce zwycięstwa odnotowali wyłącznie gospodarze spotkań.

Premiership Women
- W decydującą fazę wkroczyły rozgrywki Premiership Women, chyba najlepszej kobiecej ligi na świecie. W pierwszym półfinale mieliśmy londyńskie derby między Saracens i Harlequins – wygraną 32:24 odniosły w nich wyżej notowane po sezonie zasadniczym Saracens z Marlie Packer w składzie. Drugi półfinał był zarazem rewanżem za finał z poprzedniego sezonu – broniące tytułu i najlepsze w fazie zasadniczej Gloucester Hartpury grało z Bristol Bears, w których barwach wciąż uwagę przyciągała Ilona Maher. Amerykanka zdobyła jedno z przyłożeń swojej drużyny w tym meczu, który jednocześnie okazał się jej ostatnim w tych barwach – GLH wygrało 36:20.

Super W
- Kobiece rozgrywki ligowe zaczęły się na półkuli południowej. W australijsko-wyspiarskiej lidze Super W na start mieliśmy rewanż za finał sprzed roku – mierzyły się ekipy Waratahs i Fijiana Drua. Fidżyjki odpłaciły się ekipie z Sydney za porażkę w decydującym spotkaniu poprzedniego sezonu i zwyciężyły 23:17, a na zdobycie pierwszego przyłożenia potrzebowały zaledwie 8 sekund gry (zdobyła je Vitalina Naikore, wracająca do rugby union po dwóch sezonach spędzonych w NRLW). W drugim spotkaniu Western Force zremisowało z Brumbies 29:29 – Force odrobiło w drugiej połowie straty i wyrównało wynik tuż przed końcową syreną dzięki przyłożeniu podwyższonemu z trudnej pozycji; Brumbies miały jeszcze szanse na zwycięstwo, ale chybiły z karnego. Oprócz tego pauzujące w tej kolejce Reds zmierzyły się z wyspiarską ekipą Penina Pasifika i wygrały 60:7. Penina, choć nie jest uwzględniana w punktacji, ma zagrać serię meczów z drużynami ze stawki podczas ich wolnych weekendów.

Super Rugby Aupiki
- Także i w Nowej Zelandii do boju ruszyły kobiety – w ramach Super Rugby Aupiki. Tu obrończynie tytułu mistrzowskiego zaczęły rywalizację od zdecydowanego zwycięstwa – Blues pokonały Hurricanes Poua (na wyjeździe) aż 50:10. Swoją rękę przyłożyła do zwycięstwa Portia Woodman-Wickliffe, która zdobyła jedno z przyłożeń swojej drużyny. W drugim spotkaniu porażkę poniosły ubiegłoroczne finalistki – Chiefs Manawa uległy Matatū 25:31 (pomimo dwóch przyłożeń dla gości w wykonaniu Ruby Tui, na początek i na koniec spotkania).

Grzegorz Bednarczyk

Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]

Rugby TAG

Ostatnie wyniki

Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk
28 15
RzKS Juvenia Kraków
KS Budowlani WizjaMed Łódź
19 45
Awenta Pogoń Siedlce
Life Style Catering RC Arka Gdynia
82 5
Edach Budowlani Lublin
Budmex Rugby Białystok
10 54
Energa Ogniwo Sopot

Ekstraliga Rugby 2024/2025

1 Awenta Pogoń Siedlce 9 41
2 ORLEN Orkan Sochaczew 8 39
3 Energa Ogniwo Sopot 9 33
4 Life Style Catering RC Arka Gdynia 9 28
5 RzKS Juvenia Kraków 9 19
6 Edach Budowlani Lublin 9 13
7 KS Budowlani WizjaMed Łódź 9 11
8 Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk 9 9
9 Budmex Rugby Białystok 9 0
# Polskie Rugby # Polski Związek Rugby

Ta strona używa plików cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Aby dowiedizeć się więcej jak zmienić ustawienia dotyczące cookies w Twojej przeglądarce internetowej przejdź pod adres.