Top 14- Francja
W siedemnastej kolejce francuskiej Top 14 chyba to, co najciekawsze, działo się na samym dole tabeli.
- RC Vannes – Montpellier Hérault 37:24. Niesamowitą historię pisze bretoński klub, który wygrał swój trzeci mecz z rzędu (a szósty w sezonie) i wreszcie wyrwał się z ostatniego miejsca w ligowej tabeli (choć jeszcze w styczniu wydawało się to mało prawdopodobne). Dla bogaczy z Montpellier była to dla odmiany trzecia przegrana z rzędu, odsuwająca ich coraz dalej od wymarzonego miejsca w pierwszej szóstce. Już pierwsza połowa dała gospodarzom wysoką przewagę – dwa przyłożenia zdobyte po dwóch żółtych kartkach gości, do tego trzecie przed przerwą dały Vannes prowadzenie aż 27:3. Na początku drugiej połowy dorzucili karnego i zwiększyli przewagę do 27 punktów. Mecz nabrał rumieńców w ostatnich 10 minutach. Karne przyłożenie stracone przez gospodarzy, dwie żółte kartki obejrzane jedna po drugiej oznaczały, że Montpellier traci 20 punktów i ma przed sobą niemal 10 minut gry w podwójnej przewadze. Jednak to Vannes zdobyło na pięć minut przed końcem przyłożenie i choć potem straciło dwa, wygrało niezagrożone, choć żałuje pewnie straconego w tych dwóch ostatnich minutach ofensywnego punktu bonusowego.
- Stade Rochelais – Racing 92 21:26. Bardzo długo czekali paryżanie na zwycięstwo ligowe – ostatnie odnieśli na początku listopada. W końcu los się odwrócił i to na wyjeździe, na trudnym terenie w La Rochelle (na dodatek z debiutantami w składzie – Chilijczykiem Diego Escobarem i Zimbabwijczykiem Shingim Manyararą). Wygląda na to, że zmiana trenera i objęcie drużyny przez Patrice’a Collazo może mieć pozytywny efekt. Paryżanie zaczęli od prowadzenia 10:0 po pierwszym kwadransie. I choć potem punktów nie zdobywali (mimo przewagi na boisku), utrzymywali przewagę. Roszelczycy odrodzili się po przerwie, gdy z kolei oni zanotowali świetny pierwszy kwadrans i wyszli na prowadzenie 14:13. Jednak paryżanie nie spanikowali – świetna akcja zakończona przyłożeniem Camerona Wokiego z powrotem wyprowadziła ich na czoło, a konsekwentne kopy z karnych Tristana Teddera (w sumie 16 punktów w meczu) zapewniły bezpieczną przewagę. Kolejne przebudzenie gospodarzy przyszło już za późno i pozwoliło wywalczyć tylko defensywny bonus.
- Poza tym:
Castres Olympique – Lyon OU 30:25 (55 punktów, w większości zdobytych przez Jérémy’ego Fernandeza i Martina Méliande’a z kopów; drużyny zmieniały się na prowadzeniu bodaj ośmiokrotnie; do przerwy Lyon miał osiem punktów przewagi, ale w drugiej połowie ją zaprzepaścił);
RC Toulonnais – Stade Français 24:6 (Tulon wyszedł na prowadzenie po dwóch ładnych akcjach wykończonych przez Jiutę Wainiqolo w pierwszej połowie, a po przerwie kontrolował spotkanie i jeszcze powiększył przewagę – karne przyłożenie dało mu punkt bonusowy; do gry wrócił w drużynie gospodarzy Melvyn Jaminet po półrocznym zawieszeniu spowodowanym rasistowskimi uwagami);
Section Paloise – USA Perpignan 23:6 (nieciekawe spotkanie w deszczu);
Stade Toulousain – Aviron Bayonnais 41:6 (kolejne imponujące zwycięstwo Tuluzy odniesione mimo braku swoich największych gwiazd i mimo że rywale też są ekipą z ligowej czołówki; aż pięć z siedmiu przyłożeń zdobyła przy grze w przewadze – rywale obejrzeli w tym meczu cztery żółte kartki);
Union Bordeaux-Bègles – ASM Clermont 22:18 (gospodarze skorzystali z wypadnięcia z kadry Mathieu Jaliberta i Damiana Penaud – obaj w tym meczu punktowali).
- W tabeli ciekawie na obu jej końcach. Tuluza umocniła się na fotelu lidera, ale za jej plecami Tulon przeskoczył Bordeaux (obie drużyny wygrały, ale tylko Tulon zarobił ofensywny punkt bonusowy). Czwarta Bajonna traci do czołowej trójki już 13 punktów. Z kolei na dole strefę spadkową opuścił Racing 92, a ostatnie miejsce w tabeli – RC Vannes. Nową czerwoną latarnią zostało Stade Français, ale ostatnie cztery drużyny tabeli dzieli niewiele.
Super Rugby Pacific
Za nami druga kolejka Super Rugby Pacific – i znów zobaczyliśmy dwa mecze między nowozelandzkimi drużynami, a także pierwsze derby australijskie.
- Chiefs – Crusaders 49:24. Crusaders zaczęli sezon od cennej wygranej w derbowym pojedynku, w ten weekend powtórki jednak nie było. Co prawda bohater sprzed tygodnia, Kyle Preston, który pierwszy raz wyszedł w podstawowej piętnastce, zdobył swoje czwarte przyłożenie w sezonie, a przez pierwsze 50 minut Crusaders dotrzymywali kroku rywalom (odrabiali straty, a 10 minut po przerwie doprowadzili do remisu 17:17), jednak w ciągu ostatniego pół godziny dali się zdominować rywalom, którzy zdobyli jedno po drugim pięć przyłożeń (z czego dwa Quinna Taupaei, jednego z zawodników z ławki, którzy dali szczególny impuls swojej drużynie).
- Highlanders – Blues 29:21. Drugi mecz i druga porażka obrońców mistrzowskiego tytułu na początku nowego sezonu. Gospodarze przed meczem upamiętniali zmarłego w ubiegłym roku Connora Gardena-Bachopa i wygrali w dramatycznych okolicznościach. Blues wyszli na prowadzenie już w drugiej minucie meczu, wygrywali nawet 14:3, a przewagę na tablicy wyników mieli przez większość meczu. W drugiej połowie jednak to gospodarze przeskoczyli rywali i na 20 minut przed końcem wygrywali 23:21. Wtedy jednak zostali na boisku w trzynastkę – czerwona kartka plus kontuzje graczy pierwszej linii młyna osłabiły zespół i mało kto wróżył im dowiezienie wygranej do końca. Tymczasem Highlanders zamiast tracić punkty, jeszcze powiększyli przewagę dzięki dwóm karnym Sama Gilberta. Kluczowa była postawa ich kapitana Timoci Tavatavanawai, który zaliczył trzy przejęcia i ważne 50:22, a ozdobą meczu pierwsze przyłożenie gospodarzy po indywidualnej, 80-metrowej akcji Finna Hurley’a (dodatkowo w drugiej połowie wykończył niesamowitym sprintem błyskawiczną akcję zespołu przez większość boiska).
- Poza tym:
Reds – Moana Pasifika 56:36 (ekipa z Queenslandu tym meczem zaczęła sezon; napakowana reprezentantami Australii po kwadransie prowadziła 21:0, ale potem się zatrzymała wskutek trzech kolejnych żółtych kartek; w drugiej połowie dorzuciła jednak pięć przyłożeń i pewnie wygrała; wśród pokonanych warto zwrócić uwagę na 21-letniego skrzydłowego Kyrena Taumoefolau, który po dwóch meczach ma na koncie cztery przyłożenia);
Hurricanes – Fijian Drua 38:34 (zacięty pojedynek, w którym drużyny wielokrotnie zmieniały się na prowadzeniu; Fidżyjczycy zbudowali przewagę pod koniec pierwszej połowy, gdy Canes cierpieli z powodu żółtych kartek, ale pod koniec meczu gospodarze wrócili na prowadzenie; zaimponował Cam Roigard, który miał wkład w sporą część przyłożeń swojej ekipy);
Brumbies – Western Force 42:45 (pierwsze australijskie debry sezonu i niespodzianka – porażka najlepszej ekipy z tego kraju z ubiegłego sezonu na własnym boisku; ekipa z zachodniego wybrzeża po 20 minutach nieoczekiwanie prowadziła już 21:0 po trzech efektownych przyłożeniach; gdy Brumbies odrobili straty, wyszli w drugiej połowie na prowadzenie, a rywale zostali na 10 minut przed końcem na boisku w trzynastkę, gospodarze wydawali się mieć zwycięstwo w kieszeni – nic z tego, osłabione Force zamiast stracić punkty zdobyło na pięć minut przed końcem zwycięskie przyłożenie, odnosząc pierwsze od 14 lat zwycięstwo w Canberze).
Pauzowali Waratahs. W czołowej szóstce wszystkie cztery ekipy australijskie, ale tabela póki co jest mało wymierna – zbyt mało gier za drużynami. Jednak zwraca uwagę kiepski start obu ekip wyspiarskich i ostatnie miejsce bez ani jednego punktu mistrzów z 2024, Blues.
Swoją drogą, średnia punków na jedno spotkanie w tym sezonie Super Rugby Pacific przekracza 70. Kibice się cieszą, ale chyba nazbyt dużo tu frywolności w obronie.
United Rugby Championship
- W lidze URC kolejne nadrabianie zaległości i zarazem kolejne południowoafrykańskie derby. W nich Bulls pokonali Lions 31:19, umacniając się na trzecim miejscu tabeli i zmniejszając dystans do drugich Glasgow Warriors. Mecz wydawały się ustawić trzy przyłożenia dla Bulls w pierwszym kwadransie (choć przy trzecim sędziowie przeoczyli wyraźny przód), ale Lions przed przerwą zredukowali stratę do trzech oczek. Gospodarze jednak ponownie odskoczyli w pierwszym kwadransie drugiej połowy. Lions walczyli do końca, ale ostatecznie nie udało im się powtórzyć efektów z pierwszej połowy.
Japan Rugby League One
- Po dziewiątej kolejce Japan Rugby League One na czele ligowej tabeli wciąż niepokonani Saitama Wild Knights – tym razem wygrali 39:10 z Sagamihara Dynaboars. Zwyciężały też obie pozostałe drużyny z podium. Trzeci w lidze Spears Funabashi Tokyo-Bay grali z czwartymi Shizuoka BlueRevs i wygrali nadspodziewanie wysoko, 62:14 (aż dziesięć przyłożeń zwycięzców). Znacznie więcej kłopotów mieli broniący tytułu Brave Lupus Tokyo, którzy pokonali Black Rams Tokyo zaledwie jednym punktem – 45:44. Mistrzowie po półgodzinie prowadzili 26:8, ale niewiele brakowało, aby zwycięstwo wymknęło im się z rąk. Poza tym Tokyo Sungoliath z nieoczekiwanym trudem pokonali ostatnich w tabeli Urayasu D-Rocks 40:35 (dla przegranych m.in. dwa przyłożenia Samu Kereviego), Kobe Steelers zadali siódmą kolejną porażkę ekipie Toyota Verblitz – 63:21, a Mie Heat odrobinę nieoczekiwanie wygrali z Yokohama Eagles 20:17 (znów zawiódł Faf de Klerk). W tabeli wciąż na czele Wild Knigths przed Brave Lupus i Spears. Czwarci BlueRevs tracą do trzeciego miejsca już siedem oczek, a tuż za ich plecami są Steelers. Na dnie tabeli wciąż D-Rocks, a w strefie spadkowej także Verblitz i Black Rams.
Major League Rugby
- W drugiej kolejce Major League Rugby Anthem RC uległo San Diego Legion 5:52, Chicago Hounds przegrali 31:45 z Utah Warriors, Miami Sharks tym razem dowieźli przewagę do końca i wygrali z NOLA Gold 30:25, a Los Angeles RFC uległo Houston SaberCats 28:45.
Super Rugby Americas
- Także druga kolejka w Super Rugby Americas i w niej mieliśmy powtórkę ubiegłorocznego finału – w argentyńskim pojedynku broniących tytułu Dogos z Córdoby i stołecznych Pampas padł remis 20:20. Spotkanie toczyło się w 40-stopniowym upale. Poza tym urugwajski Peñarol rozgromił paragwajskie Yacare 50:15, a brazylijscy Cobras ulegli chilijskiemu Selknamowi 21:28 (wszystkie trzy przyłożenia gospodarzy po maulach autowych). Na czele tabeli jedyna drużyna z dwoma wygranymi – Peñarol, na drugim miejscu Tarucas, którzy w ten weekend pauzowali. Bez wygranej Dogos, Pampas i Cobras.
Extraliga
- Nowy sezon zainaugurowano w czeskiej Extralidze. Na start mieliśmy powtórkę finału z ubiegłego roku – w niej Říčany ponownie pokonały Pragę, 34:17. Poza tym praska Sparta uległa Tatrze Smichov aż 12:61, a beniaminek, stołeczna Slavia, pokonał 46:7 Vyškov.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]