Top 14
Mimo braku reprezentantów Top 14 wróciło do gry na szesnastą kolejkę spotkań.
- Aviron Bayonnais – Union Bordeaux-Bègles 36:32. To było bezpośrednie starcie dwóch drużyn z czołowej czwórki ligowej tabeli, jednak ligowy lider z Bordeaux przystąpił do niego z niezwykle osłabioną formacją ataku – z czołowych graczy pozostali Maxime Lucu i Nicolas Depoortère. Obaj zapisali się w protokole punktami (Depoortère zdobył pierwsze przyłożenie w meczu, a Lucu w ostatnich minutach zaliczył trzy karne, przejąwszy obowiązki kopacza od Joey’a Carbery’ego), ale to był za mało. Baskowie prowadzili po pierwszej połowie ośmioma punktami i choć w drugiej części spotkania nie tylko przewagę stracili, ale pozwolili gościom wyjść na prowadzenie, to w ostatnich 20 minutach byli zdecydowanie lepsi, w dużej mierze dzięki wkładowi ławki rezerwowych. Kopy Lucu na koniec uratowały dla gości tylko defensywny punkt bonusowy.
- Racing 92 – RC Vannes 25:30. Jakże ważny mecz dla dołów ligowej tabeli – beniaminek z Vannes znowu zaskoczył, odnosząc drugie wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie i to nad drużyną, z którą rywalizuje w walce o utrzymanie w lidze (grającą pierwszy mecz pod wodzą nowego trenera, Patrice’a Collazo). Vannes zaczęło od prowadzenia 10:0 po 10 minutach, ale pierwszą połowę przegrało 1 punktem. Drugą połowę zaczęło od przyłożenia, a po kwadransie zyskało przewagę liczebną, bo z czerwoną kartką wyleciał z boiska Ibrahim Diallo. Paradoksalnie, kolejne osiem punktów zdobył Racing i odzyskał dwupunktowe prowadzenie. Jednak gdy paryżanie zostali na boisku w trzynastkę po żółtej kartce Donovana Taofifenui, nie wytrzymali w obronie i stracili 10 punktów. W końcówce karnym zmniejszyli tylko rozmiar porażki, zaliczając defensywny punkt bonusowy. Wygrana nie pozwoliła Vannes wygrzebać się z dna tabeli, ale zmniejszyła stratę do rywali i zepchnęła Racing do strefy spadkowej (to był już ich siódmy z rzędu mecz bez wygranej). Kto wie, może jest jeszcze nadzieja dla Bretończyków.
- Poza tym:
- Lyon OU – Stade Rochelais 53:17 (Lyon jeszcze niedawno był w sferze spadkowej, ale teraz wygrywa mecz za meczem; ciut pomogły im osłabienia gości, jednak rozmiar wygranej i tak imponuje; po 50 minutach było 39:3 i dopiero w ostatnich 10 minutach roszelczycy zdobyli dwa przyłożenia korzystając z osłabienia gospodarzy po żółtej kartce – jednak i ci mimo gry w czternastu dorzucili wtedy ostatnie dwa z ośmiu swoich przyłożeń);
- Stade Français – Section Paloise 39:37 (niezwykle zacięty mecz, w którym Pau trzykrotnie w pierwszych 50 minutach wychodziło na 10-punktowe prowadzenie, by następnie je tracić; w końcówce to paryżanie zaliczyli trzy przyłożenia i goście ostatnim przyłożeniem już tylko zmniejszyli stratę)
- USA Perpignan – Castres Olympique 20:20 (odkąd Katalończycy po kwadransie zdobyli pierwsze punkty po karnym Tommaso Allana, długo pozostawali na prowadzeniu; na 25 minut przed końcem walczący o awans do czołowej szóstki goście jednak wyrównali, a w końcówce obie drużyny wymieniły po karnym);
- Montpellier Hérault – RC Toulonnais 30:38 (starcie dwóch finansowych potęg na korzyść ekipy z Lazurowego Wybrzeża; drop goal Dana Biggara tuż przed końcem meczu odarł gospodarzy ze złudzeń i odebrał im nawet defensywny punkt bonusowy);
- ASM Clermont – Stade Toulousain 18:35 (Clermont nie wykorzystało braku największych gwiazd w ekipie mistrza Francji; poza okresem pod koniec pierwszej połowy i na początku drugiej rzadko zagrażało rywalom; tuluzańczykom do szczęścia brakło punktu bonusowego, a dwa przyłożenia zdobył dla nich Anthony Jelonch, wykluczony ze składu na Puchar Sześciu Narodów).
- Tuluza wykorzystała potknięcie Bordeaux i wróciła na fotel lidera. Z Bordeaux punktami zrównał się Tulon, a obie te ekipy mają aż 9 punktów przewagi nad czwartą Bajonną. Z czołowej szóstki wypadło La Rochelle, zastąpione w niej przez Castres. Powoli pnie się w górę Lyon, który traci do szóstego miejsca tylko dwa punkty. Na dnie tabeli Vannes, a tuż przed nim nadal dwie ekipy paryskie, które zamieniły się miejscami (w strefie spadkowej pierwszy raz znalazł się Racing 92).
United Rugby Championship
Główne punkty programu jedenastej kolejki URC stanowiły dwa derbowe mecze w Południowej Afryce – tym bardziej, że w pojedynkach europejskich ekip zabrakło reprezentantów kraju (mimo przerwy w Pucharze Sześciu Narodów). A w obu tych derbach mieliśmy małe niespodzianki.
- Lions – Stormers 30:23. Najniżej sklasyfikowana spośród ekip z RPA drużyna z Johannesburga pokonała wyżej notowanych gości z Kapsztadu w dużej mierze dzięki znakomitej postawie w pierwszej połowie. Zdobyła w niej trzy przyłożenia (w dwóch z nich palce maczał przełamując obronę gości obrońca Quan Horn) i do przerwy prowadziła 24:6. Druga połowa poszła jej gorzej i nie tylko nie zdołała zdobyć czwartego przyłożenia, które dałoby jej bonus ofensywny, ale także straciła większość przewagi. Stormers zaliczyli dwa przyłożenia, drugie z nich na 10 minut przed końcem korzystając z chwilowej przewagi osobowej na boisku. Ale choć ostatnie 10 minut mieli przewagę, nie przełamali więcej obrony Lions i nie odrobili brakujących jeszcze siedmiu oczek.
- Bulls – Sharks 19:29. W drugim meczu także porażka wyżej notowanej drużyny – w Pretorii miejscowi ulegli gościom z Durbanu. Świetnie zaczęli mecz, ale Sharks zaraz wyrównali. I choć potem Bulls zdawali się dominować na boisku, Sharks byli skuteczniejsi, w kluczowych momentach wykorzystywali sytuacje. Najbardziej znamienny był pierwszy kwadrans drugiej połowy, gdy Sharks zaliczyli jedna po drugiej aż trzy żółte kartki, pozostając na boisku na dobrych kilka minut nawet w dwunastkę. Tymczasem Bulls zdobyli w tym okresie tylko jedno przyłożenie w okresie gry z przewagą dwóch graczy, gdy mieli potrójną przewagę – nie zdobyli żadnych punktów, a potem stracili przyłożenie gdy wciąż jeden z graczy Sharks pozostawał na ławce kar. Nie popisał się Willie le Roux, który znowu grał na pozycji łącznika ataku. A zwycięstwo Sharks tym cenniejsze, że jeszcze w pierwszej połowie stracili z kontuzjami Bongiego Mbonambiego i Trevora Nyakane.
- Poza tym:
• Edinburgh – Zebre Parma 17:22 (niespodzianka w Edynburgu i drugie wyjazdowe zwycięstwo Zebre z rzędu; Edynburg od 73. minuty grał przeciwko trzynastce rywali i mimo to nie zdołał zmienić losów meczu);
• Ospreys – Leinster 19:22 (z kłopotami, ale jedenaste zwycięstwo grających bardzo rezerwowym składem Irlandczyków; gospodarze na pewno żałują karnego z ostatniej minuty meczu – mogli grać o zwycięstwo, a tymczasem kop nie przekroczył linii bocznej; dla Ospreys to pierwsza porażka pod wodzą trenera Marka Jonesa);
• Benetton Treviso – Ulster 34:19 (dobry początek Ulsteru, który pod koniec pierwszej połowy prowadził 9 punktami; potem jednak punktowali wyłącznie gospodarze, a gościom na pewno nie pomogły trzy kolejne żółte kartki, po których prawie pół godziny grali w osłabieniu, a gdy przez chwilę byli w trzynastkę, stracili jedno z przyłożeń);
• Munster – Scarlets 29:8 (do przerwy tylko 7:3 dla Irlandczyków, ale w drugiej połowie zdobyli cztery przyłożenia, z czego połowę z nich pominięty w powołaniach na Puchar Sześciu Narodów Gavin Coombes – wybrany najlepszym graczem ligowej kolejki);
• Connacht – Cardiff 24:19 (Connacht zaczął od dwóch szybkich przyłożeń, a na początku drugiej połowy prowadził już 19:0; Cardiff doprowadziło do remisu, ale w końcówce meczu Irlandczycy zdobyli przyłożenie, które dało im zarazem zwycięstwo i punkt bonusowy);
• Dragons – Glasgow Warriors 20:45 (Dragons dopełnili kompletu walijskich porażek w tej kolejce i byli bez szans – co prawda szybko wyszli na prowadzenie 10:0, przez 20 minut nie stracili punktu, ale potem przyłożenia dla Szkotów zaczęły się sypać jedno za drugim).
Super Rugby Pacific
Wystartował nowy sezon Rugby Pacific i to w jakim stylu – emocji było sporo we wszystkich spotkaniach, a jedyne starcie australijsko-nowozelandzkie w pierwszej kolejce wygrała ekipa z Australii (Australijczycy w ogóle zaliczyli w tej rundzie bilans 3:0, choć w sumie zdobyli tylko sześć punktów więcej od przeciwników).
- Crusaders – Hurricanes 33:25. Nowozelandzkie debry zaczęły się od żółtej kartki Scotta Barretta i czternastu punktów gości. Jednak gdy gospodarze na powrót byli na boisku w komplecie, zaczęli odrabiać straty. Hat-tricka przyłożeń zdobył łącznik młyna Kyle Preston, który zaliczył swój debiut w Super Rugby wchodząc z ławki rezerwowych już po 10 minutach gry. Ostatnim z tych trzech przyłożeń przypieczętował przed zwycięstwo swojej drużyny na koniec spotkania, po tym, jak na kwadrans przed końcowym gwizdkiem w końcu wysunęła się na prowadzenie. W barwach Crusaders debiut zaliczył też australijski weteran James O’Connor.
- Blues – Chiefs 14:25. Drugie nowozelandzkie derby stanowiły rewanż za ubiegłoroczny finał, a dodatkowo przyciągały uwagę szczególnym pojedynkiem – przeciwko sobie stanęli Damian McKenzie i Beauden Barrett, rywalizujący o koszulkę z numerem 10 w drużynie All Blacks (paradoksalnie, w tym meczu obaj wybiegli na boisko z piętnastkami). Znacznie bardziej zadowolony z tego spotkania musiał być McKenzie, bo jego drużyna wygrała rewanżując się za wysoką porażkę w meczu o mistrzostwo przed rokiem, a on do tego zwycięstwa walnie się przyczynił, zaliczając aż 20 punktów (po dwa przyłożenia, podwyższenia i rzuty karne). Początkowo na wygraną Chief się nie zanosiło – w pierwszej połowie McKenzie dwukrotnie zdobywał karne, na co Blues za każdym razem odpowiadali siedmiopunktowymi akcjami, w efekcie czego do przerwy było 14:6. W drugiej połowie punktowali już jednak tylko goście, kluczowe punkty zdobywając w 10-minutowym okresie gry w przewadze.
- Poza tym:
• Waratahs – Highlanders 37:36 (pierwsze spotkanie nowozelandzko-australijskie nieoczekiwanie padło łupem ekipy z Sydney, a rozstrzygnęła je siedmiopunktowa akcja na koniec meczu; kluczową rolę w zwycięstwie odegrał debiutujący w Super Rugby konwertyta z rugby league, Joseph-Aukuso Sua’ali’i);
• Fijian Drua – Brumbies 32:36 (dopiero druga porażka Drua w meczach rozgrywanych w ojczyźnie, przy czym pierwsza z ręki drużyny australijskiej; zwycięstwo ekipy z Canberry tym cenniejsze, że poleciała do Suvy bez kilku ważnych zawodników, za to ze sporą grupką debiutantów);
• Western Force – Moana Pasifika 45:44 (do postawy pozostałych drużyn australijskich dopasowało się Western Force, także wygrywając swoje spotkanie; w meczu padło aż 12 przyłożeń, po 6 dla każdej drużyny; na 10 minut przed końcem Moana prowadziła jednym punktem, ale wykorzystując osłabienie gospodarzy po żółtej kartce zdobyła dwa przyłożenia i zwiększyła dystans do trzynastu oczek – w ciągu ostatnich paru minut jednak przewagę roztrwoniła, tracąc dwa przyłożenia z rąk czternastoosobowej w tym momencie ekipy z Perth; decydujące siedem punktów zdobył Ben Donaldson, który najpierw przyłożył, a potem podwyższył po niesamowitej akcji – jego drużyna w doliczonym czasie gry próbowała wyjść z własnej połowy i Donaldson po 26 fazach bicia głową w mur znalazł lukę w szeregach rywali i pomknął 70 metrów po przyłożenie między słupami; w sumie zdobył w tym meczu 20 punktów).
- Taka pierwsza kolejka dobrze wróży całemu sezonowi. Tym bardziej, że do play-off będzie ciut trudniej awansować niż w poprzednich sezonach – w fazie pucharowej zagra sześć, a nie osiem najlepszych drużyn.
- Swoją drogą, tradycyjnie w Super Rugby zmiany przepisów. Tym razem jednak nie ma rewolucji – stosowane są zmiany wprowadzone do globalnych testów przez WR oraz podtrzymane te, które były w poprzednich latach. Pozostaje zatem 20-minutowa czerwona kartka, a także dogrywka w przypadku remisu. Nowinki są raczej drobne – np. w przypadku dogrywki o tym, kto rozpocznie grę, będzie decydował kapitan ekipy, która zdobyła pierwsze przyłożenie w meczu, a nie rzut monetą. A o zwycięstwie decydować będą nie „złote punkty”, ale „super punkty”.
Japan Rugby League One
- W ósmej kolejce Japan Rugby League One najwięcej uwagi przyciągały dwa spotkania, które odbyły się przy udziale kilkunastotysięcznych widowni. W pierwszym wicelider i obrońca tytułu mistrzowskiego, Brave Lupus Tokyo, mierzył się w rewanżu za półfinał ubiegłorocznych rozgrywek z Tokyo Sungoliath – i ponownie zwyciężył (choć Sungoliath po kiepskim początku sezonu przystępował do tego meczu z serią trzech zwycięstw na koncie). Brave Lupus trzykrotnie budowali przewagę, dwukrotnie rywale ją niwelowali, ale za trzecim razem nie dali rady i obrońcy tytułu wygrali derbowe spotkanie 43:33. Drugim hitem było starcie Yokohama Eagles z Saitama Wild Knights – goście pozostali niepokonani, zwyciężając 51:36 mimo czerwonej kartki zebranej po półgodzinie gry (znów zaszalał Dylan Riley, który minął niczym dziecko Fafa de Klerka). Poza tym w starciu dwóch ostatnich drużyn tabeli Black Rams Tokyo pokonali Urayasu D-Rocks 44:22 (przerywając serię pięciu porażek i oddalając się od zajmującego ostatnie miejsce beniaminka na dystans 6 punktów), Spears Funabashi Tokyo-Bay wygrali z Kobe Steelers 25:20 (mimo że do przerwy przegrywali 3:20), Toyota Verblitz uległa Shizuoka Blue Revs 23:33 (znów wynik zdecydowanie nie na miarę oczekiwań w Toyocie, która poniosła czwartą porażkę z rzędu), a Mie Heat wygrało z Sagamihara Dynaboars 38:37 (w ostatnich 25 minutach odrabiając 22 punkty straty). W tabeli Wild Knights mają cztery punkty przewagi nad Brave Lupus, a potem w dwupunktowych odstępach są Spears i Blue Revs. Czołowa czwórka ma już sześć punktów przewagi nad kolejną drużyną. Na dnie tabeli wciąż D-Rocks, a w strefie spadkowej są także Black Rams i nieoczekiwanie Verblitz.
Major League Rugby
- Ruszyły rozgrywki ligowe w Nowym Świecie. W Stanach Zjednoczonych ósmy sezon Major League Rugby rozpoczął się od meczu Miami Sharks z Old Glory DC, który zakończył się wynikiem 29:31. Waszyngtończycy wygrali go w niecodziennych okolicznościach – jeszcze 10 minut przed końcem przegrywali 19 punktami, a wygraną dało im tuż przed końcową syreną trzecie przyłożenie w tym meczu debiutującego w tym meczu w lidze Argentyńczyka z przeszłością w klubach francuskich, Alexa Müllera Arandy, i podwyższenie Jasona Robertsona. Przyłożenie zresztą szalone: w doliczonym czasie gry Sharks potrzebowali tylko wykopania piłki w aut, tymczasem wykop został zablokowany, a przyłożenie padło po przekopie Robertsona i szczęśliwym dla gości odbiciu piłki. Broniący tytułu (i celujący w trzecie mistrzostwo z rzędu) New England Free Jacks pierwszy mecz grali w Los Angeles i wygrali 24:17. Poza tym NOLA Gold wygrało z Anthem RC 35:14, Houston SaberCats ulegli Chicago Hounds 22:25, a w starciu dwóch ekip z dwóch końców zachodniego wybrzeża San Diego Legion ograł Seattle Seawolves 40:26 (na 20 minut przed końcem prowadził 35:0).
- Przy okazji startu MLR sporo mówiło się o zmianach reguł gry, które będą realizowane w tych rozgrywkach. Wśród nich jest kilka testowych przepisów eliminujących możliwość wyboru młyna (m.in. w przypadku karnego za przewinienie w młynie nie będzie ponownie wybrać młyna; gdy piłka wyrzucona do przodu wyjdzie za boisko jedyną opcją będzie aut; z kolei gdy piłka zostanie przyłożona w obronie, niezależnie od tego, kto wprowadził ją w pole punktowe, efektem będzie wykop z linii bramkowej). Zmiany mają na celu skrócenie przerw w grze, ale spotkały się z mieszanym przyjęciem – pojawiają się m.in. głosy o dążeniu do rugby league. Tym bardziej to niepokojące, że krążą plotki, jakoby takie zmiany zasugerowało Amerykanom World Rugby.
Super Rugby Americas
- W Ameryce Południowej start zaliczyła liga Super Rugby Americas. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami nadal w gronie siedmiu drużyn – odpadli Amercian Raptors ze Stanów Zjednoczonych, natomiast stawkę uzupełniła trzecia drużyna argentyńska, Tarucas z bazą w Tucumánie. W debiucie pokonała wysoko brazylijskich Cobras, 45:6, a wyróżnił się hat-trickiem młody młynarz, gracz argentyńskiej młódzieżówki, Juan Manuel Vivas. Tarucas wielokrotnie punktowali po maulach, a samo spotkanie skończyło się na 10 minut przed czasem – zostało przerwane wskutek burzy i już nie udało się go wznowić. Bardzo ciekawie było w dwóch pozostałych spotkaniach. W meczu otwarcia ligi urugwajski Peñarol wygrał z broniącymi tytułu argentyńskimi Dogos 29:28 (drużyny non stop zmieniały się na prowadzeniu, a decydujące przyłożenie w ostatniej akcji zdobył po maulu autowym rezerwowy młynarz gospodarzy o swojsko brzmiącym nazwisku – Joaquín Myszka), a na koniec kolejki paragwajska drużyna Yacare pokonała chilijski Selknam 29:26 (choć goście byli bliscy odwrócenia losów meczu w ostatnich sekundach meczu; Paragwajczycy wygraną zawdzięczają dominacji w młynie).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]