Top 14 - Francja
We Francji półmetek oznaczał już trzynaście rozegranych meczów przez każdą drużynę.
- Union Bordeaux-Bègles – RC Toulonnais 21:17. W mgle zagrały ze sobą dwie drużyny z czołowej trójki ligi, mające za sobą serie ligowych zwycięstw. Początek meczu pod znakiem skutecznej obrony eliminującej wszelkie próby wejścia w pola 22 m. Dopiero po 20 minutach Arthur Retière pokonał trzech przeciwników, aby dać gospodarzom prowadzenie. Do przerwy Bordeaux prowadziło 8:3, a po niej zwiększyło przewagę do 8 oczek. Jednak Tulon w końcu zaczął przykładać piłkę – na kwadrans przed końcem w ciągu paru minut zrobił to dwukrotnie, wyszedł na prowadzenie i wydawało się, że zwycięstwo ma na wyciągnięcie ręki. Nie potrwało to długo – już moment później Bordeaux zaatakowało, Charles Ollivon zobaczył żółtą kartkę, a zaraz potem gospodarze z powrotem wygrywali. Mieli tylko cztery punkty przewagi, ale to wystarczyło – osłabiony Tulon nie stworzył już większego zagrożenia i Bordeaux odniosło dziesiątą wygraną w tym sezonie.
- Racing 92 – Lyon Olympique 25:25. Drugi weekend z rzędu i drugi remis ekipy z Lyonu. I znów wywalczony w dramatycznych okolicznościach. Po pierwszej połowie to Racing był górą na tablicy wyników – w ciągu pierwszej półgodziny zaliczył trzy przyłożenia. Jednak mimo dominacji na boisku, prowadzenie było skromne – tylko 19:12, bo paryżanie darowali rywalom zbyt wiele karnych, a te w zasięgu słupów skutecznie (w większości) egzekwował Léo Berdeu. W drugiej połowie Racing nadal dominował, ale bez Gaëla Fickou punktów nie zdobywał. Na 10 minut przed końcem było 19:15. Nolann le Garrec zwiększył dystans do 7 punktów, ale wreszcie przyłożenie zdobyli goście (Semi Radradra) i zrobiło się 22:22. Tuż przed końcem le Garrec znów dał karnym prowadzenie Racingowi, ale czasu starczyło jeszcze na wznowienie, Lyon dzięki znakomitemu w walce w powietrzu Dawitowi Niniaszwiliemu wygrał piłkę, a chwilę potem dostał karnego, który na trzy punkty zamienił Martin Méliande.
- Poza tym:
• Section Paloise – RC Vannes 48:24 (pierwsze przyłożenie poszło na konto beniaminka, ale potem na boisku dominowali już gospodarze, wśród których wyróżnił się wracający po kontuzji Beka Gorgadze; cenna wygrana Pau w starciu drużyn zajmujących dwa ostatnie miejsca w tabeli);
• Aviron Bayonnais – Castres Olympique 33:12 (długo wyrównane spotkanie, które Baskowie rozstrzygnęli na swoją korzyść dopiero tak naprawdę dwoma przyłożeniami w samej końcówce);
• ASM Clermont – Montpellier Hérault 18:22 (drugie wyjazdowe zwycięstwo Montpellier w tym sezonie, i to odniesione mimo zdobycia tylko jednego przyłożenia – 17 punktów z kopów zdobył Stuart Hogg, kopiący z podstawki przy każdej okazji);
• USA Perpignan – Stade Rochelais 21:13 (przełamanie Katalończyków po serii pięciu porażek; w pierwszej połowie zbudowali przewagę, a w drugiej – choć roszelczycy skrócili dystans – nadal na boisku przeważali);
• Stade Toulousain – Stade Français 38:23 (pewne zwycięstwo Tuluzy, mimo braku Antoine’a Duponta – zastępujący go Paul Graou błysnął przyłożeniem zdobytym dzięki przytomności umysłu i umiejętnościom piłkarskim; w drugiej połowie paryżanie mieli dwa dobre momenty, za pierwszym razem zmniejszając stratę do 5 punktów, za drugim zdobywając imponujące przyłożenie po akcji przez niemal całe boisko, ale Tuluza była bezlitosna i dwoma przyłożeniami Peato Mauvaki po maulach potwierdziła nie tylko wygraną, ale i bonus ofensywny).
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
Pierwszym akordem ostatniego tygodnia był mecz ósmej kolejki ligowej – walijskie derby pomiędzy Dragons i Cardiff, rozegrane w drugi dzień Świąt. A w weekend mieliśmy niekompletną dziewiątą kolejkę spotkań.
- Munster – Leinster 7:28. Niewątpliwy szlagier tego weekendu został nieco przyćmiony przez kadrowe problemy gnębionego kontuzjami Munsteru (na dodatek ze zmuszonym do odpoczynku Jackiem Crowley’em). Być może to ten fakt spowodował taki a nie inny obraz tego meczu – to goście w nim dominowali i ostatecznie wygrali wysoko. Znów zwracał na siebie uwagę młody Sam Prendergast, który miał stuprocentową skuteczność z podwyższeń i dorzucił przyłożenie. Dwa przyłożenia Leinsteru w pierwszej połowie poniekąd ustawiły mecz. Choć Munster tuż po przerwie odpowiedział, nie zdobył nic więcej, a Leinster się nie zatrzymywał. Gospodarze mieli problemy z kopami (Billy Burns) i stałymi fragmentami gry, a to nie pomagało, nawet jeśli to Leinster dawał w tym meczu więcej powodów sędziemu do odgwizdywania karnych. Co więcej – kilka swoich szans zmarnowali (m.in. Leinster ratował Garry Ringrose).
- Stormers – Sharks 24:20. Zacięty pojedynek między dwiema naszpikowanymi Springbokami potęgami z Południowej Afryki – choć co nieco z reprezentantów kraju brakło na boisku (wrócił Sacha Feinberg-Mngomezulu, ale znowu jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska z kontuzją, z kolei po stronie Sharks z urazami byli zmieniani Andre Esterhuizen i Aphelele Fassi). Ekipy aż sześciokrotnie w tym spotkaniu zmieniały się na prowadzeniu, a Sharks wypuścili zwycięstwo z rąk w samej końcówce, darowując rywalom głupiego karnego, po którym ci wyprowadzili zwycięską akcję. Stormers wygrali, ale nie zachwycali w autach, problemy miał też Manie Libbok, który co prawda zdobył przyłożenie i świetnie kopał w grze, ale długo nie mógł trafić między słupy z podstawki (nie to, co Jordan Hendrikse po stronie Sharks, który zdobył 15 punktów, z czego 10 z kopów).
- Poza tym:
• Dragons – Cardiff 22:24 (ostatni mecz ósmej kolejki przyniósł sporo emocji – Dragons po 20 minutach prowadzili 15:0, na 20 minut przed końcem przegrywali 15:19, znowu wyszli na prowadzenie, by ostatecznie przegrać po przyłożeniu straconym kilka minut przed końcem po maulu autowym; walijskich kibiców cieszył powrót do gry Taulupe Faletau);
• Edinburgh – Glasgow Warriors 10:7 (rewanżowy mecz o 1872 Cup rozegrano na Murrayfield, w obecności rekordowej liczby 40 tys. widzów; puchar został w ręku ekipy z Glasgow, która jednak to spotkanie nieoczekiwanie przegrała);
• Zebre Parma – Benetton Treviso 12:24 (nie udało się za to wziąć rewanżu za porażkę sprzed tygodnia włoskiej ekipie Zebre, która ponownie przegrała z Benettonem, tym razem przed własną publicznością; Benetton wygrał mimo czerwonej kartki na 20 minut przed końcem i gry w trzynastkę przez 10 minut, a w ostatniej akcji meczu, gdy siły na boisku się wyrównały, zapewnił sobie bonus ofensywny);
• Connacht – Ulster 7:17 (piąta porażka Connachtu w piątym spotkaniu przeciwko irlandzkiej prowincji w tym sezonie; na niewiele się zdało niecodzienne przyłożenie Macka Hansena – zebrał piłkę, mimo że ta spadła po kopie Jacka Carthy’ego między trzech rywali).
- Trzy mecze tej kolejki będą rozegrane w późniejszych terminach: walijskie derby Cardiff z Ospreys i Scarlets z Dragons odbędą się w Nowy Rok, a południowoafrykańskie starcie Bulls z Lions dopiero w lutym.
- W tabeli rośnie przewaga Leinsteru nad resztą stawki – Glasgow traci już 10 punktów. Spore przetasowania w środkowej części tabeli, ale tam wciąż ciasno.
Premiership - Anglia
W dziewiątej kolejce Premiership mieliśmy „Big Game”, które okazało się naprawdę big, ale też dwa spotkania, w których rozmiar wygranych był wręcz szokujący.
- Bristol Bears – Sale Sharks 0:38. Cóż za katastrofa w Bristolu – znakomicie radzący sobie w lidze gospodarze (co innego w europejskich pucharach) ponieśli prawdziwą klęskę, nie dość, że wysoko przegrywając, to jeszcze nie zdobywając przed własną publicznością ani jednego punktu. Na dodatek dla Sale Sharks to było pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Imponujący występ ekipy z Manchesteru, która wyszła na prowadzenie już w pierwszych sekundach meczu po efektownym przyłożeniu Raffiego Quirke’a (cieszy jego powrót do formy, oprócz przyłożenia zaliczył też asystę w akcji przez całe boisko po przechwycie). Jego koledzy dorzucili potem kolejne trzy przyłożenia (m.in. w wykonaniu najlepszego na placu gry Bena Curry’ego, które na pół godziny przed końcem meczu chyba odarło Bears z nadziei), Rob du Preez 15 punktów z kopów, a George Ford blisko 40-metrowego drop goala (on jednak ma kłopot – zszedł z boiska kulejąc). Ale najbardziej imponujący był wysiłek gości w obronie – powstrzymali jedną z najefektowniej grających w ostatnich miesiącach drużyn w Europie. I tylko w niewielkim stopniu tłumaczą Bears nieobecność AJ McGinty’ego i kontuzja w pierwszej połowie błyszczącego ostatnio skrzydłowego Gabriela Ibitoye.
- Bath – Saracens 68:10. Ten mecz też miał wyglądać inaczej. Dwie drużyny z czołowej trójki miały stoczyć zajęty pojedynek o prowadzenie w ligowej tabeli. Tymczasem już pierwszy moment meczu zwiastował kłopoty Saracens – dwukrotnie stracona piłka zaowocowała młynem dla Bath na 5 m gości. A chwilę potem gospodarze mieli już na koncie karne przyłożenie, Saracens byli w czternastkę po żółtej kartce, a dwóch kolejnych ich zawodników było zmienianych w wyniku kontuzji. I okazało się, że w czternastkę londyńczycy zostali do końca (przez 75 minut!), bo gdy mijało 10 minut żółtej kartki, czerwoną zaliczył Toby Knight. A Bath dawało przykład, jak wykorzystać grę w przewadze i zdobywało przyłożenie za przyłożeniem – do czterech z pierwszej połowy w drugiej dorzuciło aż sześć. Trzy z nich zapisał na swoje konto Will Muir, a Finn Russell tylko raz pomylił się z podstawki i zdobył 18 punktów z podwyższeń. Londyńczycy zanotowali najwyższą porażkę w historii swych ligowych występów.
- Poza tym:
• Northampton Saints – Newcastle Falcons 61:0 (druga wygrana do zera i druga wygrana ze złamaną granicą 60 punktów w tej kolejce; Saints bonus ofensywny mieli na koncie już po zaledwie kwadransie gry; 543 zdobyte metry zwycięzców mówią same za siebie);
• Harlequins – Leicester Tigers 34:34 (pasjonujące widowisko dla 82 tys. widzów zgromadzonych na Twickenham – kibice na Big Game 16 z pewnością się nie rozczarowali; drużyny kilkakrotnie zmieniały się na prowadzeniu, obie zaliczyły po cztery przyłożenia, dramatycznych momentów nie brakowało; ostatecznie skończyło się pierwszym remisem w tym sezonie ligowym, który Tigers zapewnili sobie przyłożeniem tuż przed końcową syreną – kibice pewnie liczyli na grę do ostatniej krwi, ale goście zadowoleni z remisu zaraz po wznowieniu piłkę wykopali na trybuny; przed meczem na Twickenham odbyło się spotkanie kobiecej Premiership między drużynami tych samych klubów – tu Quins wygrały 42:17);
• Exeter Chiefs – Gloucester 22:15 (pół sezonu na pierwsze zwycięstwo wyczekiwali kibice w Exeterze i odnieśli je nad drużyną, która ostatnio seryjnie wygrywała; Chiefs prowadzili po 20 minutach 14:3 ze sporym udziałem Henry’ego Slade’a, w drugiej połowie prowadzenie stracili, ale w ostatnim kwadransie zdobyli zwycięskie 8 punktów).
- Na czele tabeli nadal Bath i Bristol Bears. Saracens zmarnowali szansę na zbliżenie się do czołowej dwójki i dali wyprzedzić się Sale Sharks (które pierwszy raz w tym sezonie pojawiło się na miejscach premiowanych awansem do play-off). Na dnie tabeli z powrotem Newcastle Falcons.
- W Championship już trzecia porażka z rzędu do niedawna niepokonanego lidera – tym razem Coventry na wyjeździe uległo Nottingham 26:41. Inne ekipy z czołówki wysoko wygrywały: prowadzący w tabeli Ealing Trailfinders pokonali Caldy 55:26 (i zwiększyło przewagę nad drugim Coventry do 12 punktów), a trzeci (i zwycięstwo tego nie zmieniło) Bedford Blues wygrali z Cambridge 50:7. Poza tym London Scottish wygrali z Chinnor 26:15, Ampthill przegrało z Cornish Pirates 17:33, a Doncaster Knights pokonali Harpury University 38:22.
Japan Rugby League One - Japonia
- W Japan Rugby League One rozegrano drugą kolejkę spotkań. Niespodziankę w derbach stolicy kraju sprawili Black Rams Tokyo, którzy 33:32 pokonali Tokyo Sungoliath. Black Rams prowadzeni przez świetnego TJ Perenarę już po kwadransie prowadzili 19:0, dopiero potem do roboty zabrał się Sungoliath, który do przerwy wyszedł na jednopunktowe prowadzenie. Początek drugiej połowy to historia podobna jak w pierwszej – Black Rams dwukrotnie ukąsili i po 10 minutach prowadzili 33:20. Sungoliath znów podjął pogoń, zdominował rywali, ale zabrakło mu jednego punkciku – w kluczowym momencie Black Rams uratował Ichigo Nakakusu. Inna ekipa z podium w poprzednim sezonie, Saitama Wild Knight, wygrała, ale z trudem – w pierwszej połowie dominowała, w drugiej połowie dała się zdominować rywalom (mimo, że ci przez 20 minut grali w osłabieniu), i ostatecznie wygrała z Spears Funabashi Tokyo-Bay tylko 26:24. A mistrzowie kraju, Brave Lupus Tokyo, pokonali Sagamihara Dynaboars aż 61:8 (21 punktów Takuro Matsunagi, dwa przyłożenia weterana Michaela Leitcha). Poza tym Toyota Verblitz uległo Mie Heat 17:21 (znakomity początek sezonu ekipy Kierana Crowley’a, która w tym meczu swoje jedyne dwa przyłożenia zdobyła w ostatnich minutach spotkania, odwracając jego losy), Uruyasu D-Rocks przegrali z Shizuoka BlueRevs 19:62 (trudny początek sezonu beniaminka, mimo wielkich gwiazd w składzie; dla zwycięzców trzy przyłożenia reprezentacyjnego skrzydłowego Malo Tuitamy), a Kobe Steelers pokonali Yokohama Eagles 36:18. Po dwóch kolejkach cztery drużyny mają komplet zwycięstw: Brave Lupus, BlueRevs, Wild Knights i Heat. Obecność w tym gronie BlueRevs i Heat zaskakuje. Nieoczekiwanie z kompletem dwóch porażek m.in. Sungoliath.
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]