Reprezentacja Polski w Rugby 7 Kobiet zajęła drugie miejsce w 37 turnieju Costa Blanca Rugby 7’s, w którym występuje niemal co roku. W pięknym hiszpańskim słońcu „Biało-Czerwone” uległy w finale chińskiej drużynie z prowincji Szantung. W kadrze pojawiło się sporo nowych zawodniczek, ponieważ trener Janusz Urbanowicz postanowił dać odpocząć rugbistkom, które ostatnio tak dobrze spisały się w challengerze w Krakowie.
Chociaż kurz po challengerze w Krakowie, gdzie Polki zajęły drugą pozycję i powalczą w Madrycie o awans do HSBC World Rugby Seven Series, jeszcze nie opadł, to „Biało-Czerwone” już wyruszyły na kolejny turniej. Tym razem wystąpiły w hiszpańskim Benidormie, gdzie niemal co roku szlifują formę przed kolejnymi występami.
Tym razem jednak, w związku z nagromadzeniem startów, bo przed Polkami jeszcze wspomniane finały w Madrycie, dwa turnieje mistrzostw Europy, a przede wszystkim turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich, trener Janusz Urbanowicz zdecydował, że dokona zmiany warty i do Benidormu wysłał kilka młodych zawodniczek, a także tych, które ostatnio grały nieco mniej.
W składzie oglądaliśmy więc Tamarę Czumer-Iwin, Małgorzatę Kołdej, Monikę Pietrzak, Martę Morus, Patrycję Zawadzką, Oliwię Strugińską, ale też występujące rzadziej, albo dopiero wchodzące do kadry Monikę Dutkę, Klaudię Jacewicz, Magdalenę Kosowską, Katarzynę Kozłowską czy Oliwię Krysiak. I w takim, nieco eksperymentalnym zestawieniu, Polki radziły sobie znakomicie.
- Nie ma zbyt wielu możliwości, żeby rotować składem. Doświadczone zawodniczki cały czas stanowią trzon. Możemy wymienić jedną, dwie, tak więc za dużego pola manewru nie ma. Dlatego w Benidormie szansę dostały te, które dopiero do tej drużyny dołączają – mówiła Tamara Czumer-Iwin.
W fazie grupowej nasza drużyna zaczęła od zaciętego, ale zwycięskiego meczu 20:19 z reprezentantkami gospodarzy. W drugim starciu uległy drużynie chińskiej prowincji Szantung 5:26, by w ostatnim meczu pokonać Bułgarię aż 47:0!
Niestety, po pierwszym dniu z zespołu wypadła kontuzjowana Kozłowska, a Czumer-Iwin nie zdążyła zaleczyć kontuzji i Polki musiały radzić sobie w dziewiątkę. Mimo to w ćwierćfinale „Biało-Czerwone” bez trudu uporały się z Mołdawią, wygrywając 36:5, natomiast w półfinale odprawiły Szwecję 14:7. W finale ponownie spotkały się z Chinkami, ale wyraźnie zmęczone długim turniejem, z zaledwie dwójką zawodniczek na zmianie, uległy w meczu o złoto 0:25 i ostatecznie uplasowały się na drugim miejscu.
- Skład zmieniony i nieco okrojony, bo pojechałyśmy tam w 11, ale ja niestety, z powodu kontuzji, nie byłam w stanie grać. Magda, nasza nowa zawodniczka, doznała urazu kolana i już drugiego dnia było nas tylko dziewięć. Nie było łatwo, ale dziewczyny bardzo mocno walczyły o każdy metr na boisku. No i osiągnęły super wynik, bo drugie miejsce w takim turnieju, w którym uległyśmy tylko ekipie z Chin, przy takiej zmianie składu, to bardzo dobry rezultat – powiedziała doświadczona Tamara Czumer-Iwin.
- Po dziewczynach nie było widać stresu, a przynajmniej nie pokazywały tego na zewnątrz. Wszystkie dobrze wiedziały, że to turniej towarzyski i mają wyciągnąć z niego jak najwięcej, zebrać doświadczenie, które ma zaprocentować w przyszłości. To dla nich nieco inna gra, w Polsce grają w zespołach ligowych, tutaj to już poziom reprezentacyjny - dodała zawodniczka Legii Warszawa.
Teraz przed Polkami kolejny turniej w Hiszpanii, tym razem o dużą stawkę. Od 31 maja br. rozpoczyna się bowiem rywalizacja w Madrid Sevens, czyli finałach kwalifikacji do HSBC SVSN, wcześniej znanego jako World Series. Przed naszą drużyną niezwykle ciężkie zadanie, ale też historyczna szansa, by zdobyć stałą przepustkę do tego prestiżowego cyklu i regularne pojedynkować się ze światową elitą.
Biuro Prasowe PZR